O tym że umiera wiedzieliśmy wszyscy,W końcu nadszedł ten dzień.Całe życie marzyłem zobaczyć Go z bliska. Z zazdrością patrzyłem na zdjęcia tych którym było dane być blisko z Nim.Walka o wyjazd toczyła się do ostatniej chwili.Nie dość że miałem dyżur następnego dnia to był problem z noclegiem w
Rzymie.Udało się.Byłem w Rzymie kilka dni przed pogrzebem,miałem czas na zwiedzanie Wiecznego miasta.Pracowała ze mną siostra zakonna która przez kilka lat służyła Papie.Pamiętacie kolejkę ludzi żegnających Papieża? trzeba było czekac. 20 godz.ja byłem u "NIEGO "2 razy.Raz pomógł nam polski ksiądz. drugim razem weszliśmy wejściem dla vipów. wwióżł nas na
Watykan szofer osobistego lekarza Papy.Jakie to uczucie kiedy wita się z tobą Buzonetti czy Arturo Maro? W dzień pogrzebu wstaliśmy o 5 rano aby dostać się na plac św.Piotra.Krążyliśśmy w tłumie setek tysięcy ludzi nie wierzyłem że szczęście dopisze po raz 3. A jednak,kiedy straciłem juz nadzieję pojawił się cień szansy. Dostałem się na plac na 10 min. przed rozpoczęciem ceremonii.Setki polskich flag, krzyki SANTO SUBITO,ktoś śpiewał Barkę i wśród nich JA!na koniec pożegnalny"ukłon"Papy i zalałem się łzami...