Oferty dnia

Maroko - Fez - relacja z wakacji

Zdjecie - Maroko - Fez

Po dwóch dniach odpoczynku nad Gibraltarem ruszyliśmy promem odpływającym z Taryfy. Po półgodzinnym rejsie wylądowaliśmy w Tangerze - magicznym mieście na styku Afryki i Europy i cytując prosto z przewodnika „Tanger - miasto legenda, historycznie i mentalnie stojące okrakiem między Afryką a Europą” i tak naprawdę funkcjonujące na styku dwóch światów, co można odczuć stawiając pierwsze kroki w Tangerze.

Wbrew oczekiwaniom nie przywitało nas wielu przewodników naganiaczy (im dalej na południe, tym ich więcej). Z mapą w ręku dotarliśmy do dworca kolejowego, bardzo nowoczesnego, takiego w Polsce nie widziałam do tej pory. Skorzystanie z toalety kosztuje 2 DH, bilet 2 klasą do Fezu 105 DH. Faktycznie w czasie ramadanu wszystkie knajpki są zamknięte (za wyjątkiem Fezu i Marakeszu). Nasz pierwszy posiłek w Maroko zjedliśmy w Mc Donalds.

Ponieważ blisko od dworca była plaża udaliśmy się na plażę Zatoki Tangerskiej, gdzie udało nam się spotkać mała karawanę puchatych wielbłądów. Ich przewodnik był bardzo miły, pozwolił nam się z nimi obfotografować, nic nie mówił żeby mu płacić, mimo to wrzuciliśmy mu co nie co do kieszeni.

Na peron pasażerowie są wpuszczani przed samym odjazdem za okazaniem biletu. W trakcie podróży okazało się, że musimy się przesiąść. Podczas drogi dosiadła się do nas młoda kobieta, porozmawialiśmy z nią o ramadanie, kulturze i religii. Na stacji przesiadkowej zaczepił nas młody Marokańczyk z Casablanki, również bardzo sympatyczny, podał nam swój nr telefonu i zaprosił gdybyśmy trafili tam przypadkiem ( no i trafiliśmy ;)) Po zachodzie słońca każdy z pasażerów dostał porcję słodkich fig.

Do Fez dotarliśmy o północy, miasto tętniło życiem. I już tutaj po wyjściu z pociągu napadły nas hordy chętnych do pomocy przewodników oraz taksówkarzy. Z uwagi na późną porę skorzystaliśmy z petit taxi, zostaliśmy przywiezieni pod główną bramę Bab Baujloud przed wejściem do Medyny. Weszliśmy do pierwszego z brzegu hotelu, co było dużą pomyłką, co prawda zapłaciliśmy tylko 40 DH za dobę, ale warunki były naprawdę złe, chociaż do przeżycia ;). Następnego dnia przenieśliśmy się do hotelu obok, z klimatyzacją i łazienką w pokoju, naprawdę klasa - 300 DH za 3 os. pokój.

9 dzień podróży - 6 września 2009r.
W południe wybraliśmy się na spacer po Medynie, w międzyczasie skorzystaliśmy z kafejki internetowej - 5 DH za 1h. Kupiłyśmy z Martą kilka par kolczyków i bransoletki. Pamiętajcie! Naprawdę należy się targować. Ok. 15.00 w jednej z krętych uliczek spotkaliśmy Youhuba, który zaoferował nam wycieczkę po Medynie. Młody Muzułmanin pokazał nam garbarnie skór, gdzie pracował wraz z bratem, piekarnię chleba, tego dla turystów i dla tubylców (dla turystów nieco mniejszy). W garbarni trzeba się przygotować na potworny smród, dobrym sposobem na jego pokonanie są gałązki mięty, które należy umieścić w nozdrzach. Ze wzgórza nad garbarnią mogliśmy podziwiać panoramę Fezu. Następnie nasi przewodnicy tzn. Youhub i jego brat Mohamed zaproponowali nam kolację u siebie w domu. Oczywiście zgodziliśmy się. Podczas poczęstunku poczęstowano nas marokańską zupą harirą (pychota!), owocami i naturalnie miętową herbatą.

Fez to najstarsze i najbardziej dostojne spośród cesarskich miast Maroka. Powstało na przełomie VIII i IX w. a potem przez wiele stuleci było najważniejszym w kraju ośrodkiem kulturalnym i intelektualnym. Czułam tam to, co będąc w naszym polskim Krakowie, ponadczasową atmosferę, mistycyzm (są zresztą miastami partnerskimi). Choć więcej turystów przyciągają dziś Marakesz i Agadir, mieszkańcy Fezu nie mają wątpliwości, że to właśnie ich miasto odegrało najistotniejszą rolę w losach kraju.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Maroku:
Autor: asabillo / 2009.09
Komentarze:
Brak komentarzy.