Od wielu lat Turcja jest jednym z krajów, do których chętnie wyjeżdżamy na wakacje. Piękna, słoneczna pogoda, niebieskie morze, no i wiele ciekawych miejsc do zwiedzania zachęcają do wyjazdu. A dla osób lubiących eksperymenty w kuchni regionalne potrawy staja się inspiracją do ciekawych prób.
Orientalna kuchnia jest odmienna od naszej - potrawy są dość pikantne, ale doprawione ziołami i dlatego lżej strawne, niż nasz bigos czy schabowy z frytkami. Popularne są tu także owoce morza, a przede wszystkim ryby. Te ostatnie są niedrogie, przyrządzane na różne sposoby, smaczne i zdrowe.
Jednym z tureckich specjałów - pysznym i bardzo łatwym w przygotowaniu jest ayran - napój z jogurtu i wody. Gęsty, bałkański jogurt (do kupienia w sklepach; jest gęstszy i bardziej tłusty od polskiego - i, rzecz jasna, bardziej kaloryczny ) mieszamy z niegazowaną wodą w proporcji 2:1 lub 1:1 (w zależności od preferencji), dodajemy sól do smaku i trochę mięty, a następnie dokładnie miksujemy i koniecznie porządnie schładzamy. Jeśli chcemy skrócić czas oczekiwania, możemy użyć już schłodzonego jogurtu i zimnej wody.
Niektórzy dodają do ayranu czosnek (najwyżej jeden ząbek na litrowy dzbanek), trochę pieprzu, a także bazylii, oregano, tymianku, czy innych ziół. Jeżeli robimy ayran z polskiego jogurtu, możemy dodać 3 - 4 płaskie łyżeczki 10 - 12% śmietany. Ale to są już „wariacje na temat”, prawdziwy ayran jest ten najprostszy: jogurt, woda, sól i mięta. Możemy podawać ayran jako samodzielne danie, a także popijać nim kebab czy inne pikantne potrawy.
Czytałam w internecie opis wycieczki do Turcji - właściciel tureckiej knajpki twierdził, że w upalny dzień gdyby miał do wyboru piękną kobietę i kubek ayranu, z pewnością wybrałby ten drugi. Ta malownicza reklama z pewnością nie jest przesadzona. Napój ten jest nie tylko bardzo smaczny. Fantastycznie gasi pragnienie (podobno lepiej niż woda), reguluje pracę układu pokarmowego, likwiduje kłopoty trawienne. No i dodatkowo jest źródłem wapnia.
Odmianą ayranu jest doogh - tu dodaje się wodę gazowaną i poddaje się ayran krótkiej fermentacji.
Ayran rozprzestrzenił się z Turcji na inne kraje bałkańskie, przede wszystkim Bułgarię, ale ten prawdziwy to jest ayran turecki.
Dziś nie musimy wyjeżdżać do Turcji, aby napić się oryginalnego (miejmy nadzieję) ayranu. Możemy zamówić go do popicia kebabu w wielu restauracjach tureckich, a nawet przygotować we własnym domu. Składniki są dostępne w wielu supermarketach, a pracy z nim jest niewiele - najtrudniejsze może okazać się czekanie, aby się dobrze schłodził - taki ayran jest najlepszy.
A czy wiecie, że możemy używać ayranu także do przygotowania innych potraw? Oto przepis na przepyszny chłodnik turecki z ayranem.
Składniki:
Sposób przygotowania:
Boćwinkę dokładnie myjemy i siekamy, a buraczki cieniutko obieramy i kroimy w kostkę. Wkładamy do garnka, zalewamy niedużą ilością wody i gotujemy do miękkości( ok. 10 min), a potem odstawiamy do ostygnięcia. Do chłodnej zupy dodajemy ayran, zgnieciony czosnek, szczypiorek, koperek , starte lub pokrojone w drobną kostkę ogórki i rzodkiewki. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem i sokiem z cytryny. Odstawiamy do lodówki, żeby wszystkie składniki „przegryzły się” ze sobą. Podajemy z połówkami jajka na twardo. Smacznego!
Mam jednak wrażenie, że „prawdziwego ayranu” napijemy się wyłącznie w Turcji lub w tureckiej restauracji. Ten przygotowany w domu, nawet z oryginalnych składników, zawsze będzie dla mnie pachniał podróbką, bo przecież nie mamy 100% pewności, że te składniki są naprawdę oryginalne. A Wy jak myślicie?
Brak komentarzy. |