Amsterdam jawi się jako mekka zwłaszcza wśród młodszego pokolenia. Miejsce w której można legalnie robić wszystkie nielegalne, lub czasem po prostu wstydliwe rzeczy. Miasto mogące spełnić wszystkie ukryte pragnienia odwiedzających je turystów. Nie dziwi więc, że miliony głodnych wrażeń turystów odwiedza co rok najsłynniejsze narkotykowe miasto świata.
Zielono mi
Pierwszy kontakt z holenderską rzeczywistością to dla palaczy marihuany prawdziwa wycieczka do raju. Ludzie palą sobie skręta na parkowej ławce zamiast chować się w krzakach, spoczywająca w kieszeni torebka z zielskiem nie niesie ze sobą niebezpieczeństwa trafienia za kratki, a możliwość palenia podczas rozmowy z policjantem jest po prostu nie do przecenienia.
Trawę można kupić w bardzo popularnych coffe shops, a przy tym zapalić rozłożonym na wygodnych kanapach w lekko oświetlonym pokoju przy muzyce reage. Całość przypomina bardziej bar w którym zamiast wybierać pomiędzy Jack Daniels i Jameson klienci kupują Purple Haze czy AK 47. Jak każdy sklep, coffe shops również mają swoich stałych klientów, którzy spędzają całe dni na haju, sprawiając wrażenie zawieszonych w oparach.
Z drugiej strony tak zielono nie jest. Mimo powszechnej legalizacji na wiele osób ze skrętem w dłoni patrzy się krzywo. Dotyczy to w większości obcokrajowców do których łatka junkie przyklejana jest wraz z przekroczeniem bram lotniska.
Sztuczne laleczki
Słynna dzielnica czerwonych latarni jest w rzeczywistości bardziej różowa, co nie ujmuje jej piękna, nie tylko tego spoglądającego na nas z kolejnych mijanych witryn...
Każda spoglądająca zza okna kobieta przyciąga Cie i odpycha jednocześnie, bipolaryzując twoją świadomość, w której jednak z każdą minutą podniecenie i możliwość dostania wszystkiego od razu sprawiają, że twój krok przyśpiesza. Przestajesz zwracać uwagę na szczegóły i w natłoku kolejnych nagich ciał szukasz czegoś co Cię to tego pchnie. W końcu zatrzymujesz się przy ostatniej witrynie i patrzysz jak twoja dłoń spoczywa na klamce, nie wiedząc jeszcze czy jesteś pewien przekraczasz próg, by po chwili oglądać, jak najpiękniejsza kobieta jaką pamiętasz się przed tobą rozbiera.
Było inaczej niż się spodziewałeś. Nie, wcale nie źle. Tylko tak jakoś sztucznie, a poczucie, że zostałeś kolejną kreską w zeszycie dochodów jako samcowi trochę Ci doskwiera.
Plemię amsterdamskie
Ayahuasca często nazywana pnączem duszy, znana jest człowiekowi od dawna. Najwcześniej zaobserwowana na początku XX wieku w obrzędach amazońskich Indian, których szamani używali wywaru z rośliny do wprowadzenia się w trans.
Amsterdam choć oddalony od Amazonii tysiące kilometrów również posiada swoich miejskich szamanów. Pozakładali oni tzw. kościoły w których za odpowiednią opłatą pośród innych miłośników podobnych wrażeń można wypić ayahuasca i przeżyć wspólny trans. Czy bliżej całemu procederowi do spotkania grupki ćpunów przy świecach czy do przeżycia astralnego pozostaje kwestią równie otwartą jak bramy amsterdamskich kościołów...
SIS, czyli hardkorowa jazda
Safe Injection Site to klub zamknięty do którego zapraszani są jedynie miłośnicy strzykawek i najczęściej heroiny, bądź wszystkiego innego co da się wstrzyknąć. W zależności od pory znaleźć tu można osobników w różnym stanie, chociaż tym najczęściej pojawiającym się jest odjazd w stylu sterylnym, najczęściej w obecności nieobecnej czasem sprawiającej wrażenie zrobotyzowanej pani pielęgniarki, która dba o to żeby strzał nie okazał się złoty.
Społeczne obawy głównie odnoszące się do turystów pragnących spróbować holenderskiej wolności, spowodowały wprowadzenie licznych obostrzeń, jak kupno narkotyków za okazaniem holenderskiego dowodu osobistego, zdają się wypychać narkotyki, tam skąd spróbowano je sprzątnąć. Na ulicę, na których zaopatrują się narko turyści. Tym sposobem czarny narkotykowy rynek odżywa, a holenderskie władze szukają kompromisu między legalnym, a poprawnym.
Brak komentarzy. |