Baleary dla sporej części turystów to synonim wakacyjnego koszmaru. Zatłoczone plaże Majorki i Ibizy, hałaśliwi i nietrzeźwi Brytyjczycy i Niemcy oraz panujący powszechnie ścisk są zaprzeczeniem urlopowego raju. Często zapominamy, że na archipelag nie składają się wyłącznie te dwie wyspy.
Jak pisał Saint-Exupery: „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Prawdziwą perłą Balearów jest niezauważana i niedoceniana wyspa Formentera, na której hałas robią wyłącznie endemiczne gatunki ptaków, zaś tłok panuje jedynie w nieskażonym, podwodnym świecie.
Wyspa indywidualistów
Formentera liczy sobie nieco ponad 83 kilometry kwadratowe powierzchni oraz 69 kilometrów linii brzegowej. Zaludnia ją ok. 7600 mieszkańców, których spokojnie można zaliczyć do grupy najszczęśliwszych ludzi na świecie.
Warto powiedzieć otwarcie, iż nie jest łatwo dostać się na tę magiczną wysepkę. Aby spędzić na niej urlop nie wystarczy wejść do któregoś z biur podróży i wybrać jeden z setek podobnych resortów. Liczba ofert wycieczek na Formenterę w ofercie polskich biur podróży jest znikoma, ponieważ na wyspie nie ma ani wielu ogromnych obiektów z monstrualnymi basenami działającymi w formule All Inclusive, ani dużej infrastruktury turystycznej w postaci sklepików z chińską tandetą, knajp z dudniącą muzyką oraz wypożyczalni sprzętu do nurkowania. Chcąc wybrać się na Formenterę najlepiej samemu znaleźć połączenie lotnicze oraz miejsce w którymś z hoteli w większości należących do miejscowych rodzin. Mimo czasochłonności i częstych problemów z rezerwacją pokoi naprawdę warto. Jeśli uda nam się przebrnąć przez etap poszukiwań i udowodnimy swoją determinację, dalej wszystko pójdzie jak z płatka.
Ludzie Formentery
Pomimo swej niewątpliwej urody wyspa aż do XIII wieku nie była zamieszkiwana w sposób ciągły. W epoce megalitu Formenterę zamieszkiwało plemię, które pozostawiło po sobie grobowiec Ca Na Costa, późniejsze ślady bytowania ludzkiego pochodzą z 1600 r. p.n.e., następnie przyszedł czas na Rzymian. Nikt jednak nie pozostał tu na dłużej i nie stworzył stałej społeczności. Być może winnymi tej sytuacji byli piraci, którzy chętnie składowali na Formenterze swoje łupy i przyczynili się do wytworzenia wokół wyspy szeregu mitów i legend mówiących o zamieszkujących ją duchach i potworach.
Swój strach przed tajemniczą wyspą musieli przełamać mieszkańcy sąsiednich: Majorki, Ibizy i Menorki, którzy właśnie tutaj schronili się przed panującymi w owym czasie Muzułmanami. Zaludnianie wyspy szło dość opornie - po 300 latach społeczność wyspy wynosiła niespełna 400 osób, dwa wieki później - ok. 2000. Sytuacja zmieniła się dopiero na początku XX wieku, kiedy to odkryto na nowo Formenterę i jej niezwykłą kulturę. Należy pamiętać, że wyspa nigdy nie zyskała sławy na taką skalę, jak jej „sąsiadki”. Ze względu na oryginalny krajobraz i odmienną kulturę była w polu zainteresowań wąskiego grona osób, które ściągało na wyspę nie po to, by zasmakować trunków i hulaszczego życia, lecz poznać ten niezwykły skrawek lądu.
W latach ’60 na wyspę dotarła szwajcarska podróżniczka Odette Pittet, która zakochała się w niezwykłym folklorze i faunie Formentery. Globtroterka jeszcze z wyspy wykonała parę telefonów do zaprzyjaźnionych stacji telewizyjnych i ekipy filmowej. W kilkadziesiąt dni na Formenterze nakręcono kilkanaście godzin programów podróżniczych i antropologicznych, w których Pittet przedstawiała niezwykłe obyczaje i przyrodę wyspy. No i się zaczęło...
Raj dla wybranych
Zainteresowanie Formenterą po emisji programu przeszło wszelkie wyobrażenia. Nagle na wyspie pojawiły się rzesze turystów chcących zobaczyć wszystko, co pokazała w swym programie Szwajcarka. Co ciekawe, miejscowa ludność nie postanowiła zrobić z wyspy betonowego resortu All Inclusive, dzięki któremu dzisiaj Formentera byłaby wyspą bogaczy mieszkających w willach z basenami. Wyspiarze powiedzieli masowej turystyce stanowcze „nie”. Ich własna kultura oraz skarby wyspy były dla nich cenniejsze od dolarów przywożonych przez turystów. Na wyspie nie zostały wybudowane ogromne hotele, które przyciągałby turystów masowych, do dzisiaj docierają tutaj przede wszystkim zainteresowani, którzy przeszli próbę charakteru zadając sobie trud organizacji podróży.
Bez ryku silników
Formenterę najlepiej zwiedzać rowerem. Niewielkie rozmiary wyspy oraz zakaz poruszania się pojazdami spalinowymi po wielu drogach sprzyjają turystyce rowerowej. Przemieszczanie się po wyspie za pomocą jednośladu ma zbawienny wpływ nie tylko na naturę, ale pozwala także nacieszyć się widokami.
Największe atrakcje wyspy nie zostały wykonane ręką człowieka, lecz są dziełami matki natury. Ciągnące się kilometrami plaże, bogactwo podwodnego życia, endemiczne gatunki zwierząt (m.in. symbol Formentery - jaszczurka sargantana) oraz solanki sprawiają, że wielu turystów nie chce powracać do swych ojczyzn.
Oprócz przyrody, warto skupić się na poznaniu niezwykłej kultury wyspy. Na Formenterze nie ma wielkich muzeów z eksponatami, są za to niewielkie galerie (choć i to stanowczo za duże określenie) prowadzone w domostwach mieszkańców wyspy. Na Formenterze ogromnym uznaniem cieszą się wyroby rękodzielnicze i rzemieślnicze, które warto przywieźć do domu w formie pamiątek.
Tym, co przyciąga na Formenterę jest jej dzikość i brak masowej turystyki. Chodź od Ibizy dzieli ją zaledwie 3,6 km to wyspa mu zupełnie inny charakter. Podjęte 50 lat temu decyzje poskutkowały tym, że podczas gdy władze „wyspy imprez” martwią się skąd znaleźć środki na ciągłą renowację zabytków niszczonych przez tabuny turystów oraz ratunek natury degradowanej w skutek działalności infrastruktury, mieszkańcy Formentery cieszą się nie tylko czystością otaczającej ich przyrody, ale i życiem zgodnym z własnymi ideałami, które na ostatnim miejscu lokują marketing i pieniądze.
Brak komentarzy. |