Czym jest dark tourism? Weekend w Czarnobylu, spacer po gruzach Word Trade Center czy wycieczka śladami seryjnego mordercy? Dark tourism, czyli czarna turystyka to alternatywa dla żądnych wrażeń podróżników, którzy pragną odwiedzić miejsca, gdzie nie byli jeszcze ich znajomi.
Czarne plamy na mapie
Wyprawy szlakiem największych tragedii ludzkości popularność zyskały w latach 90. XX wieku, kiedy to niemal każdy zakątek świata godzien odwiedzenia został już włączony do katalogów biur podróży, a ich majętni klienci zapragnęli mocniejszych wrażeń od tych, jakie zapewniają piaszczyste plaże i drinki z parasolką. Czarna turystyka szybko stała się odrębną gałęzią turystyki w ogóle, a zorganizowane wycieczki do dotkniętych tragedią miejsc nie dziwią już nikogo, chociaż wciąż wzbudzają kontrowersje.
Piekielne atrakcje
Najczęściej odwiedzanym miejscem, związanym ze śmiercią jest były nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz - Birkenau, przyciągający co roku blisko milion turystów. W tym wypadku jednak większość zwiedzających wizytę w dawnym obozie traktuje raczej jako formę pielgrzymki. Trudno natomiast upatrywać takich motywacji w wycieczce do elektrowni w Czarnobylu, którą oferuje coraz więcej biur podróży, nie tylko z Ukrainy. Opuszczone po wybuchu reaktora miasto Prypeć zwiedzać można wyłącznie z przewodnikiem, zaś wszystkich odwiedzających wyposaża się w kontrolujący poziom promieniowania licznik Geigera oraz sprzęt ochronny. Innymi popularnymi wśród ekstremalnych podróżników miejscami są londyńskie lochy, Ground Zero w Nowym Jorku czy postradzieckie gułagi. Nie brak również chętnych na wycieczki imitacjami Titanica czy przenocowanie na pryczy w dawnym gułagu na Wyspach Sołowieckich.
Śladami gwiazd
Nie tylko miejsca związane z wielką historią są odwiedzane przez spragnionych mocnych wrażeń turystów. Ostatnio coraz popularniejsze stają się wizyty tam, gdzie swoje życie zakończyli wielcy współczesnego świata - gwiazdy kina, sportu czy muzyki. Miejsca związane ze śmiercią Michaela Jacksona czy Whitney Houston dołączyły do grona turystycznych atrakcji tuż po zgonie gwiazd - Hotel The Beverly Hilton, gdzie zmarła piosenkarka zwiedzić można było już dwa dni po jej śmierci. Koszt zorganizowanej wycieczki - bagatela, 40 dolarów.
Cienie czarnej turystyki
Gdzie jednak znajduje się granica, której nie należy przekraczać? Takie pytanie zadawały setki użytkowników Internetu, kiedy w amerykańskim serwisie Groupon pojawiła się oferta wycieczki tropem seryjnego mordercy. Zwiedzającym proponowano wizytę w tych miejscach, gdzie zbrodniarz zaczepiał, porywał i zabijał swoje ofiary. Rodziny zamordowanych określiły wycieczki tego rodzaju „czystym złem” i „podłością”. Nie można jednak zapominać, iż wyprawy do takich miejsc jak choćby brazylijskie slumsy de facto wspomagają lokalną społeczność, zaś dzięki wyjazdom do Czarnobyla rząd ukraiński zyskuje środki na pomoc ofiarom wybuchu. Wyprawy do czarnych punktów na mapie historii powinny jednak być odbywane przez każdego turystę w zgodzie z własnym sumieniem, a nie najnowszymi podróżniczymi trendami.
piea | czytam to raz....czytam drugi... i wiecie co Wam powiem: dla mnie to jest CHORE!!! chociaż nie jestem wielką wielbicielką atrakcji jakie zapewniają piaszczyste plaże i drinki z parasolką, to zupełonie nie pojmuje jak można poszukiwać takich doznań? i to ma byc oryginalne? to ma byc cool? Nie pojmuje co fascynującego jest w oglądaniu miejsc tragedii? ten cały dark tourism mniejako zjawisko, bo co np. jest poznawczego w wycieczce tropem mordercy???? A cytując ostatni fragment niniejszego artykułu : " Wyprawy do czarnych punktów na mapie historii powinny jednak być odbywane przez każdego turystę w zgodzie z własnym sumieniem, a nie najnowszymi podróżniczymi trendami."; i tu jest całe clou! Jeśli ktos ma taka potrzebę niech sobie jeździ w takie miejsca- tylko ,niech sie tam godnie do mioejsca zachowuje, a z tym to juz róznie bywa! ( np. chichot wycieczki zajętej czymś kompletnie innym, podczas zwiedzania Oświęcimia, itd...) Ja w takich miejscach czuję się nieswojo, jak na cmentarzu..., jak w obozie koncentracyjnym...; i nie ma to nic współnego z poglądową lekcją historii. Wolę już zdecydowanie plaże i drinki, których de facto wcale nie preferuję. |