Epidemia otyłości w USA
Na problemy z łaknieniem i nadwagę cierpi około miliarda ludzi na świecie, na otyłość zaś ponad trzysta milionów! Jedzenie stało się obsesją dla wielu ludzi. Otyłość przybrała już rozmiary prawdziwej epidemii. Kto jest w czołówce? Oczywiście Amerykanie.
Każdy, kto był choć raz w USA, z pewnością zauważył przewagę żyjących tam puszystych nad ludźmi o prawidłowej masie ciała. Przyczyny epidemii otyłości są bardzo proste - brak ruchu i niewłaściwie odżywianie. Jednak współczesny Homo sapiens nie zamierza ani zacząć się więcej ruszać, ani zrezygnować z hamburgerów i kremówek.
Gdyby zajrzeć do talerzy dzieciakom jedzącym w szkolnych stołówkach, to jak Ameryka długa i szeroka znajdziemy tam: nachos z serem w Idaho, stek z frytkami w Arkansas, pizzę i smażonego kurczaka w Teksasie, kiełbaski i wafle w słodkim syropie w stanie Waszyngton, cheeseburgery z bekonem w Kalifornii, kukurydziane hot dogi w Iowa, a w Karolinie Północnej - frytki i kanapki z wołowiną. Aż ślinka cienkie, ale przecież to puste kalorie bez ani grama wartości odżywczych i witamin.
„Jeden z najgrubszych ludzi świata, ważący ponad czterysta pięćdziesiąt kilogramów Meksykanin Jose Luis Garza nie żyje. Zmarł na atak serca w drodze do szpitala, gdzie miał poddać się kuracji odchudzającej”. To informacja z października ubiegłego roku. Od czego się zaczęło? Od łakomstwa w dzieciństwie i braku opieki lekarskiej w okresie dorastania. Warto zatem zwrócić uwagę na to, co jedzą nasze dzieci, zwłaszcza poza domem.
Jeśli zatem nadwaga jest takim dramatem a otyłość zasłużyła już na miano epidemii, co sprawia, że ludzie tyją? Głównym czynnikiem są przede wszystkim zmiany wzorców jedzenia. Dawniej, gdy żywność była towarem deficytowym, a jej zdobycie wiązało się ze sporym nieraz wysiłkiem, pamiętamy czasy żywności na kartki, puste półki w sklepach, człowiek jadł wówczas rzadko i niewiele. W wyniku ewolucji ludzki organizm wykształcił więc mechanizm umożliwiający odkładanie na zapas tkanki tłuszczowej. Dziś pożywienia jest pod dostatkiem, a każdy je to, co lubi, bez najmniejszych ograniczeń. Równocześnie zmieniła się ludzka aktywność. Wygodna komunikacja miejska - tramwaje, autobusy i oczywiście metro, lepiej podjechać niż podejść. Prawie w każdej rodzinie jest co najmniej jeden samochód, którym jedziemy nawet, gdy mamy niedaleko. To wszystko powoli skutkuje kilkoma dodatkowymi kilogramami rocznie, stopniową nadwagą, która w przyszłości odciśnie piętno otyłości.
Przyczyn tej choroby lekarze szukają w czynnikach dziedzicznych, fizjologicznych, psychologicznych oraz w stylu życia. Wniosek jest prosty - świat dąży do zminimalizowania wysiłków - zakupy coraz częściej robimy przez Internet, zatrudniamy ludzi do wyprowadzania psów, do supermarketu jedziemy samochodem a parkujemy oczywiście jak najbliżej wejścia. Jednocześnie codziennie życie dostarcza nam coraz więcej stresu. Jak dowodzą lekarze, stres często „pcha” ludzi nie tylko do kieliszka, ale też - do lodówki.
Największe spustoszenie w organizmie czyni tak zwana szybka żywność, czyli fast food, serwowana przez koncerny McDonald&s, Pizza Hut, Burger King i inne, na którą Amerykanie wydają rocznie ponad sto dziesięć miliardów dolarów. Jedzenie to cieszy się największą popularnością oczywiście wśród dzieci i młodzieży, zachęcanej nie tylko reklamami, ale również kolorowymi gadżetami dołączanymi do jedzenia. Rodzicom wygodniej jest dać swoim pociechom jakieś drobne na posiłek niż w pogoni między pracą, domem, sprawami dorosłych, przygotowywać codziennie coś zdrowego i pożywnego, co wymaga chwili czasu i poświęcenia.
Podstawą diety najmłodszych w USA stały się zatem tłuste hot dogi, ociekające majonezem hamburgery i bomby kaloryczne w postaci pizzy, obficie przegryzane czekoladowymi batonami i popijane słodkimi napojami gazowanymi. Trudno się więc dziwić, że w USA w ostatnich dwudziestu latach liczba dzieci z nadwagą wzrosła ponad trzykrotnie, a problem ten obejmuje coraz młodsze grupy wiekowe.
Istnieje wiele następstw zdrowotnych nadwagi i otyłości: cukrzyca typu drugiego ,choroba niedokrwienna serca, nadciśnienie tętnicze, choroby układu oddechowego, niektóre choroby nowotworowe, zmiany zwyrodnieniowe kości to dopiero początek. Do tego dochodzą problemy psychologiczne takie jak: niska samoocena, brak akceptacji, trudności przystosowania się w społeczeństwie, odrzucenie, przygnębienie, depresja.
Paradoksalnie, podczas gdy jedni walczą z otyłością i umierają z przejedzenia, inni doprowadzają się do krańcowego wycieńczenia i kończą życie z powodu narzuconej sobie głodówki. Ci drudzy cierpią na rzadkie i bardzo trudne do wyleczenia zaburzenie odżywania, zwane anoreksją. Jego ofiarą najczęściej padają młode dziewczęta, które za wszelką cenę pragną wyglądać jak modelki z pierwszych stron gazet. Nie wiem, która choroba jest gorsza, ale jedno jest pewne, że i jedna i druga może prowadzić do śmierci. Na liście przyczyn zgonów otyłość ustępuje miejsca jedynie nikotynie. A przecież to tylko zwykłe jedzenie...
Do niedawna określenie „gruby naród” był synonimem Amerykanów. Dziś jednak, rozglądając się po polskich ulicach, można dojść do wniosku, że u nas sytuacja wcale nie jest lepsza. A będzie jeszcze gorzej. Oprócz zmiany stylu życia i sposobu odżywiania trzeba mieć jednak nadzieję, że z czasem, krok po kroku, nauka przybliży nas do momentu, w którym problem otyłości, anoreksji, bulimii i wielu innych zaburzeń łaknienia przestanie istnieć, a jedzenie stanie się tylko i wyłącznie wielką przyjemnością.
mni / 2010-02-19
Komentarze:
dagatek 2010-02-20 | Ide na kolacje ....smacznego;) |