Kraj przytulony do Zatoki Tonkińskiej i Morza Południowochińskiego zazwyczaj łączony jest z wojną, śmiercią i zniszczeniem. Ale turysta nie musi już przedzierać się przez pola minowe, żeby znaleźć dziewicze plaże, cuda natury oraz zabytki starej i bogatej kultury.
- Dzień doooobry, Wietnam! - przeciągłe powitanie rozerwało ciszę wiosennego poranka 1965 r. Zaczęła się audycja Radia Amerykańskich Sił Zbrojnych, a za mikrofonem siedział Adrian Cronauer, niedawno przeniesiony z bazy w Grecji. Nowy didżej łamał sztywny gorset reguł wojskowej rozgłośni, która zazwyczaj nudziła żołnierzy obwieszczeniami i niekończącymi się pogadankami. Cronauer opowiadał dowcipy na antenie, puszczał popularną muzykę i walczył z przełożonymi o zachowanie audycji, która przecież nie licowała z powagą armii. Jednak żołnierze go kochali. Weterani wspominali później, że program firmowany charakterystycznym zawołaniem pomógł im przetrwać piekło Wietnamu. - Ludzie gratulują mi wymyślenia powitania, ale tak naprawdę przeciągane „dzień doooobry” dawało mi czas na znalezienie słuchawek, depesz i płyt, kiedy spóźniony i zaspany wpadałem do studia - śmieje się Cronauer. Na oryginalnych nagraniach stacji można usłyszeć ponad dwudziestosekundowe powitanie prowadzącego.
Świat usłyszał historię didżeja dzięki filmowi Good morning, Vietnam z 1987 r., w którym główną rolę zagrał Robin Williams. Popularna komedia miała jednak gorzki wydźwięk i krytykowała wojnę. W jednej ze scen, kiedy Adrian Cronauer puszcza w radiu utwór Louisa Armstronga What a Wonderful World (Jaki cudowny świat), oglądamy wioskę, na którą spada napalm, akty przemocy, protesty, aresztowania, rozstrzeliwanie jeńców. Kinowy przebój Good morning, Vietnam nie jest jednak wiernym odzwierciedleniem biografii wojskowego didżeja, ani nie wyraża jego poglądów. - Każdy, kto był w armii, powie wam, że gdybym robił połowę tego, co w filmie, wciąż przebywałbym w Leavenworth (więzienie wojskowe o ścisłym rygorze w USA). Adrian Cronauer tak naprawdę nigdy nie krytykował wojny, a wyjście wojsk amerykańskich z Wietnamu uważał za błąd.
Wojna to nie film
Przed wojną wietnamską, w którą wmieszały się rywalizujące ze sobą ZSRR i USA, Wietnamczycy wystąpili zbrojnie przeciwko francuskim okupantom. Walki o niepodległość wybuchły w 1945 r., a zakończyły się dziewięć lat później. Porozumienie pokojowe podzieliło kraj wzdłuż 17. równoleżnika na północ kontrolowaną przez zwolenników komunizmu i prozachodnie południe. Taki manewr przeprowadzono wcześniej z powodzeniem w Korei, jednak wypadki w Indochinach potoczyły się zupełnie inaczej...
Dwudziestoletni konflikt na Półwyspie Indochińskim (1955-1975) nie tylko zmienił USA, ale przede wszystkim wyniszczył Wietnam i kraje ościenne. Szacuje się, że podczas niego zginęło od 2 do 4 milionów Wietnamczyków, Laotańczyków i Khmerów. Do władzy w Wietnamie doszli komuniści na czele z „Tym, Który Niesie Światło”, czyli Ho Chi Minhem (1890-1969).
Socjalistyczna Republika Wietnamu, powstała w 1976 r. z połączenia Wietnamu Północnego i Południowego, popełniała jednak te same błędy, co państwa, które przyjęły tę samą ideologię. Kolektywizacja wsi doprowadziła do fali głodu i trzycyfrowej inflacji. Miliony zdesperowanych ludzi uciekały na chybotliwych rybackich łodziach z kraju. Dopiero reformy zapoczątkowane w 1986 r. - Doi Moi, czyli „Odnowa” - i wprowadzenie elementów wolnego rynku doprowadziły do poprawy sytuacji ekonomicznej. Wietnam jest dziś jednym z najszybciej rozwijających się państw globu. Coraz większego znaczenia w jego gospodarce nabiera też turystyka.
Antyczna cywilizacja
Historia Wietnamu biegnie równolegle do dziejów najstarszych cywilizacji świata. Uparci i sprytni Wietnamczycy musieli wielokrotnie walczyć zaciekle o swój kraj z obcymi siłami. Żyzna delta Rzeki Czerwonej była najeżdżana przez ludy chińskie z północy, aż w końcu znalazła się pod panowaniem Chin na prawie jedenaście stuleci.
Wietnamczycy odzyskali niepodległość dzięki bitwie na rzece Bach Dang w 938 r., a dokładnie dzięki wrodzonemu sprytowi, który stał się ich cechą narodową. Otóż generał Ngo Quyen (897-944) nakazał wbić zaostrzone pale w dno rzeki, ale tak, żeby nie były widoczne dla wroga. Jednocześnie naprzeciw potężnej chińskiej floty wysłał lekkie łódki, które miały zwabić Chińczyków w zasadzkę. Plan się udał i połowa nieprzyjacielskiej armii utonęła.
Również podczas wojny wietnamskiej miejscowym nie zabrakło sprytu. Za jedno z ich największych osiągnięć uważa się tzw. Szlak Ho Chi Minha, a także tunele cywilne i wojskowe, odpowiednio Vinh Moc i Cu Chi. Szlak był skomplikowaną siecią tajnych dróg i ścieżek, którymi transportowano zaopatrzenie z północy na południe, omijając strefę zdemilitaryzowaną. Zadanie zdawało się z pozoru niewykonalne... Praktycznie niezamieszkany region, przez który przebiegały trasy komunikacyjne, osiąga wysokość nawet 2700 m n.p.m. i pokryty jest nieprzebraną, gęstą, najdzikszą w Azji Południowo-Wschodniej dżunglą. Mimo tych wszystkich trudności, pod koniec wojny po ukrytych, zakamuflowanych szosach wysypanych kruszywem kursowały regularne transporty ciężarówek. Amerykanie urządzali naloty na szlak (w samym tylko 1969 r. spadło na niego 433 tys. ton bomb), ale byli bezradni. Straty Wietnamczyków nie przekraczały 4 proc. transportów.
Ze Szlaku Ho Chi Minha niewiele już pozostało. Większość ścieżek pochłonęła dżungla, a większe drogi zostały wyasfaltowane. Dużą atrakcją turystyczną są jednak tunele wojskowe Cu Chi. Położone ok. 70 km na północ od Sajgonu (obecnie miasto Ho Chi Minh) miały aż ponad 200 km długości. Do dzisiaj zachowało się mniej więcej 120 km systemu podziemnych przejść, sypialni, kuchni, spiżarni, szpitali i magazynów broni. To właśnie stąd rozpoczęła się w 1968 r. słynna Ofensywa Tet. Tunele nie stanowiły jednak przyjaznego miejsca - pełno w nich było pająków, skorpionów i węży. Oczywiście, obecnie turystom udostępniono bezpieczne fragmenty Cu Chi, które często zostały specjalnie oświetlone i poszerzone. Mniej ciekawy wydaje się Vinh Moc, czyli kompleks cywilnych tuneli zbudowany przy granicy z ówczesnym Wietnamem Południowym. Służył on jako schronienie przed amerykańskim lotnictwem, które stosowało w północnej części kraju niszczycielskie naloty dywanowe.
Wietnam smoków
Instalacje wojskowe, muzea i pamiątki po krwawej wojnie nie są jedynymi atrakcjami Wietnamu. Jego linię brzegową o długości ponad 2 tys. km wypełniają dziewicze plaże i błękitne laguny, gdzie dżungla bezpośrednio styka się z morzem.
Najbardziej znanym cudem natury, miejscem, które każdy odwiedzający ten piękny kraj musi zobaczyć, jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO zatoka Ha Long. Można tu podziwiać ok. 2 tys. wapiennych wysp i wysepek wynurzających się pionowymi ścianami wprost z wody. Legenda mówi, że kiedy Wietnamczycy walczyli z najeźdźcami, bogowie zesłali smoczą rodzinę, która miała im pomóc w obronie. Smoki zaczęły wypluwać wielkie, drogocenne perły. Po zetknięciu z wodą przemieniały się one w skaliste wyspy u ujścia rzeki Bach Dang. Statki nieprzyjaciół rozbijały się o nieznane wcześniej fragmenty lądu i podwodne skały - w ten sposób cała wroga flota została zniszczona. Zatokę nazwano Ha Long, czyli „Zatoką Spadających Smoków”. Legenda ta jest bardzo popularna, zwłaszcza że Wietnamczycy wierzą, iż sami wywodzą się od smoków, bo pochodzą z małżeństwa smoczego króla Lac Long Quan i Au Co, nieśmiertelnej wróżki przybyłej z północy. Wydała ona na świat sto jaj, z których wykluło się sto dzieci. Para jednak postanowiła się rozdzielić. Smok z połową potomków zamieszkał gdzieś na nadmorskich nizinach, a księżniczka w górach.
Zatoka Ha Long jest częścią Zatoki Tonkińskiej i leży ok. 160 km na południowy wschód od Hanoi. Początki tego miasta wiążą się ze wzniesioną w III w p.n.e. cytadelą Co Loa. W swojej bogatej historii miało wiele nazw - najdłużej znane było pod określeniem Thang Long, czyli „Wzlatujący Smok”. Stolica kraju, a zarazem druga metropolia pod względem liczby mieszkańców po Sajgonie (Ho Chi Minh), często musiała bronić się przed najeźdźcami z północy, dlatego też budowano tu potężne mury obronne. Co ciekawe, aby wzmocnić bramę północną, postanowiono wznieść przy niej w XI w. świątynię taoistyczną Quan Thanh. Poświęconą ją bogowi Tran Vu, mitycznemu strażnikowi i „Władcy Czarnego Nieba”, który miał zapewnić bezpieczeństwo stolicy. Hanoi oznacza „Miasto Między Rzekami” - jego mieszkańcy mogą wypoczywać nad wieloma uroczymi jeziorami, z którymi wiążą się liczne miejscowe legendy. Najsłynniejsze jest Hoan Kiem, czyli „Jezioro Zwróconego Miecza”. Mówi się, że na jego dnie spoczywa magiczny miecz cesarza Le Loi (1385-1433), którym pokonał on chińskich najeźdźców.
Górzysta północ kraju to również doskonałe miejsce na trekking. W okolicach miasta Sa Pa znajdują się malownicze trasy dla miłośników górskich wycieczek. Najtrudniejszy szlak trekkingowy prowadzi do najwyższego szczytu Wietnamu i całych Indochin - Fansipanu, nazywanego także Phan Xi Pang (3143 m n.p.m.). W jego pobliżu mieszkają przedstawiciele interesujących mniejszości etnicznych - ludu Hmong, Dao (Yao), Giay, Muong i wielu innych.
Na południe
Mniej więcej 500 km na południe od Hanoi leży kolejny cud natury - Park Narodowy Phong Nha-Ke Bang. Razem z pasem ochronnym wokół niego zajmuje aż 2 tys. km2 terytorium Wietnamu. Chroni się tutaj unikalną tropikalną dżunglę oraz jaskinie i podziemne rzeki o długości niemal 70 km. W kwietniu 2009 r. brytyjska ekspedycja odkryła w tym parku narodowym jedną z największych grot na świecie. Nazwano ją Son Doong. Ma ponad 5 km długości, 150 m szerokości i 200 m wysokości.
Wietnam jest w większości krajem buddyjskim, jego mieszkańcy wyznają też konfucjanizm, ale położone w centralne części państwa My Son stanowi pozostałość po cywilizacji hinduskiej, która dotarła tu w IV w. n.e. Miejscowy kompleks świątyń poświęcono bogowi Śiwie. Wpisano go w 1999 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Niestety, większość z ok. 70 budowli świątynnych została poważnie uszkodzona przez amerykański nalot bombowy w 1969 r.
Na deser
W Sajgonie, przemianowanym w nowym ustroju na miasto Ho Chi Minha, można poczuć się jak w małej Francji. Oprócz architektury kolonialnej znajdziemy tu kawiarnie z wyborną kawą, bagietkami i prawdziwymi croissantami. Niedaleko położone są takie atrakcje, jak np. Park Narodowy Cat Tien z bezkresnymi lasami deszczowymi, rozrywkowe plaże oraz tropikalna wyspa-więzienie Con Son w archipelagu Con Dao na Morzu Południowochińskim. Samo miasto, zamieszkałe przez liczną kolonię chińską (tzw. Hoa), leży jakby na przecięciu kultur, gdzie północ krzyżuje się południem, a wschód z zachodem.
Brak komentarzy. |