Od chińskiego królestwa Nanyue (Nam Viet), założonego w III w. p.n.e., pochodzi nazwa tego niezmiernie kolorowego państwa, pełnego przyjaznych, pracowitych ludzi, a zarazem posiadającego bogatą historię, którą wspomina cały świat. Według stereotypowych opinii to niebezpieczny kraj z bardzo chaotyczną komunikacją i polami ryżowymi pokrytymi minami pozostałymi po wojnie wietnamskiej z lat 1955-1975. Nic bardziej mylnego. Każdy odwiedzający znajdzie wśród tutejszych licznych atrakcji coś dla siebie, a zwykłe kierowanie się zdrowym rozsądkiem uchroni nas od niemiłych niespodzianek. Rozpocznijmy więc naszą przygodę słynnym powitaniem Adriana Cronauera (granego przez niedawno zmarłego Robina Williamsa) z Radia Amerykańskich Sił Zbrojnych: „Good morning, Vietnam”.
Choć Wietnam nie osiągnął jeszcze takiego poziomu jak pobliska Tajlandia, to w sektorach gospodarczym i turystycznym coraz bardziej się rozwija. Wyróżnić w nim można 3 główne strefy geograficzne: na północy umiarkowany rejon wyżynny, przez który płynie Rzeka Czerwona, środkowy region suchy, gdzie w najwęższym miejscu granicę od wybrzeża dzieli tylko 60 km, oraz tropikalne południe, zdominowane przez rzekę Mekong. Żyje tutaj 92,5 mln mieszkańców, co daje temu krajowi o powierzchni ponad 330 tys. km2 13 miejsce na świecie pod względem liczby ludności (nieco mniejsza od niego Polska znajduje się na pozycji 34). W Wietnamie czeka na zainteresowanych nie tylko wspinaczka na najwyższy szczyt państwa i jednocześnie całych Indochin Phan Xi Păng (Fansipan, 3143 m n.p.m.), ale również nurkowanie w czystych wodach w okolicy 400-tysięcznego miasta Nha Trang, kitesurfing, windsurfing i surfing w modnym, zwłaszcza od grudnia do maja, kurorcie Mui Né nad Morzem Południowochińskim czy niezwykła podróż w czasie w wojskowych tunelach Cu Chi.
Zjadłabym węża...
Kuchnia wietnamska to zupełnie niepowtarzalna fuzja chińskiej, tajskiej i francuskiej sztuki kulinarnej, zachwycająca niejednego wyrafinowanego smakosza. Nic dziwnego, że jej potrawy cieszą się taką popularnością nawet w Polsce. Słynne sajgonki nazwane zostały w języku polskim od największego miasta Wietnamu - ponad 8-milionowego Sajgonu, dzisiejszego Ho Chi Minh. Przypominają trochę krokiety czy zrolowane naleśniki z farszem, ale robi się je z papieru ryżowego lub ciasta pszennego, a nadzienie przyrządza głównie z warzyw i mięsa, czasem wężowego...
Niedaleko Hanoi w wiosce Le Mat kucharze specjalizują się w dość osobliwym przysmaku. Na przynajmniej 10 sposobów przygotowuje się w niej węże uprzednio wybierane na naszych oczach z klatek. Co więcej, wierzy się, że bijące serce gada zapite jego krwią i żółcią gwarantuje dłuższe życie. Spróbujemy tutaj też lokalnego bimbru. Azjaci znani są ze spożywania przedziwnych rzeczy, a jeden z oryginalniejszych produktów stanowi dość egzotyczne wino. Powstaje ono w procesie trwającej maksymalnie 100 dni fermentacji oczyszczonych martwych węży zalanych alkoholem ryżowym. Poza tym wietnamska gastronomia zaskoczy nas produktami ze skorpionami, gekonami czy konikami morskimi. Podobnie jak w sąsiedniej Kambodży czy Laosie w tym kraju także można zjeść niemal wszystko, nawet świerszcze, które w restauracji w Hanoi smaży się w głębokim oleju jak nasze frytki, dzięki czemu stają się równie chrupiące.
Cuda matki natury
Bogata i nienaruszona przyroda Wietnamu zachwyca malowniczymi krajobrazami. Jednym z najbardziej wyjątkowych miejsc jest ukryta między licznymi skalistymi wyspami zatoka Ha Long - Zatoka Lądującego Smoka. Wyłaniające się z jej tafli wapienne formacje przypominają grzbiet tego legendarnego stworzenia. Pod wodą powstało mnóstwo jaskiń i grot, a ląd porastają bujne lasy deszczowe z różnorodną fauną i florą. Kiedy w 1994 r. UNESCO umieściło ten zakątek na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości, zapoczątkowało to turystyczny boom. Kraj zaczęli odwiedzać nie tylko Australijczycy czy Amerykanie, ale również Europejczycy.
Rejs po zatoce Ha Long odbywa się na znakomicie wyposażonych statkach z wygodnymi kajutami, pysznym jedzeniem, miłą obsługą, a przede wszystkim pokładami z leżakami do opalania, z których można podziwiać majestatyczną okolicę. O poranku (szczególnie przy wschodzie słońca) polecam trening tai-chi - ćwiczenia głęboko zakorzenione w tradycji, wzmacniające zdrowie, relaksujące ciało i umysł. W ciągu dnia warto odpocząć na jednej z tutejszych uroczych piaszczystych plaż. Dotrzemy do niej kajakami. Obowiązkową częścią podróży są odwiedziny w wiosce na wodzie. Jej mieszkańcy pokazują gościom hodowle perłopławów oraz swoje skromne domostwa. W Wietnamie rodzina znaczy więcej niż jakiekolwiek bogactwa, z tego też względu panuje przekonanie, że im mniej się ma, tym się jest szczęśliwszym. Miejscowi sprzedają także egzotyczne owoce, muszle i perły, z którymi to towarami podpływają maleńkimi łodziami pod wielkie turystyczne statki.
Światowa stolica kaodaizmu
Wieloetniczność i wielokulturowość tego kraju wiąże się z migracjami plemiennymi trwającymi jeszcze do XX w. Rdzenni Wietnamczycy - Kinh - stanowią większość populacji (ok. 86,2 proc.) i zajmują się przede wszystkim rolnictwem w deltach Mekongu czy Rzeki Czerwonej. Oprócz nich żyją tu aż 53 mniejszości narodowe, a najliczniejszymi wśród nich są Tay (1,9 proc.), Tajowie (1,7 proc.), Muong (1,5 proc.), Khmerowie (1,4 proc.), Chińczycy Han (1,1 proc.) oraz Nung (1,1 proc.) i Hmong (1 proc.).
W takich warunkach rozwinął się kaodaizm (od imienia najwyższej istoty Cao Dai) - religia wietnamska, której światowa stolica znajduje się w 150-tysięcznej miejscowości Tay Ninh niedaleko granicy z Kambodżą. Jego wyznawcy uważają go za kolejny, wyższy poziom religijnych monoteistycznych systemów zachodnich, a za swój symbol przyjęli boskie oko wpisane w trójkąt. W rzeczywistości to połączenie elementów buddyzmu, taoizmu, konfucjanizmu, chrześcijaństwa, różnych filozofii świeckich oraz w niewielkim wymiarze islamu i judaizmu. Wnętrze głównej świątyni kaodaizmu w Tay Ninh jest niezmiernie kolorowe. Zdobią je zarówno kwiat lotosu, azjatyckie smoki, oko opatrzności, jak i rzeźba Chrystusa. Turyści mogą wziąć udział w barwnej ceremonii religijnej odbywającej się 4 razy dziennie, podczas której wierni noszą białe jednakowe szaty, a kapłani w zależności od hierarchii - stroje żółte, czerwone i niebieskie.
Ale Sajgon!
Miasto, które przez ponad 20 lat pełniło funkcję stolicy Wietnamu Południowego (oficjalnie Republiki Wietnamu), w 1976 r. przemianowano na Ho Chi Minh na cześć polityka i przywódcy Komunistycznej Partii Indochin. Oblicze wielkiego Ho (1890-1969) widnieje do dziś na wszystkich banknotach, a jego portrety wiszą w salonach fryzjerskich, przydrożnych barach czy w każdym wietnamskim domu. To właśnie on uchodzi za bohatera narodowego, który wyzwolił naród z rąk Francuzów i Amerykanów i wprowadził komunizm.
Szacuje się, że dawny Sajgon z sąsiednimi miastami, miasteczkami i wioskami zamieszkuje niecałe 10 mln ludzi, co czyni go najliczniejszym ośrodkiem metropolitalnym w kraju. Panujący na ulicach chaos można by obserwować całymi godzinami, a wbrew pozorom wypadków zdarza się tu bardzo mało. Przejście na drugą stronę jezdni na terenie jednej z 24 dzielnic Ho Chi Minh dla Europejczyka będzie na pewno walką o przetrwanie w dżungli miejskiej, ponieważ przynajmniej 5 pasów wypełnionych rowerami, motocyklami, rikszami, samochodami i ciężarówkami trzeba pokonać w trakcie trwania ruchu ulicznego. Zmotoryzowani Wietnamczycy poruszają się jednak na tyle spokojnie, że idący równym tempem pieszy powinien bez problemu bezpiecznie dotrzeć na przeciwległy chodnik. Charakterystyczny zgiełk - dźwięki klaksonów i delikatnych dzwonków rowerowych, warkot silników i inne zwyczajne odgłosy życia miasta - potrafi zmęczyć przybysza z Zachodu.
Podczas zwiedzania dużych aglomeracji, zresztą jak na całym świecie, warto także wzmóc swoją czujność i uważać na drobnych ulicznych złodziei, szczególnie jeśli znajdziemy się w otoczeniu tłumu. Niejeden nieostrożny turysta stracił już aparat fotograficzny zawieszony na szyi, paszport czy telefon komórkowy. Dlatego wartościowe, a niepotrzebne nam na co dzień rzeczy warto trzymać w hotelowym sejfie albo zostawić w pokoju w walizce zamkniętej na szyfr czy kluczyk.
Wietnamskie bogactwa
Turystyka jest obecnie jednym z ważniejszych źródeł dochodu Wietnamu. W 2012 r. odwiedziło go 6,84 mln turystów z całego globu i ta liczba wciąż rośnie. Wyborna wietnamska kawa, spożywana tutaj codziennie, uważana jest za najlepszą w całej Azji, a kraj zajmuje drugie miejsce na świecie (zaraz po Brazylii) pod względem jej produkcji. Poza tym uprawia się w nim też ryż (zbierany 3 razy w roku w delcie Mekongu i 2 razy na obszarze rozlewisk Rzeki Czerwonej), herbatę, ananasy i tytoń oraz poławia ryby czy krewetki na eksport. Do głównych partnerów handlowych państwa należą Chiny, Japonia, Australia, USA, Singapur i Tajwan. Przemysł włókienniczy i odzieżowy zawdzięcza swój dynamiczny rozwój taniej sile roboczej. To właśnie w Ho Chi Minh realizuje się mniej więcej 1/3 wszystkich inwestycji zagranicznych. W jego fabrykach m.in. montuje się samochody i sprzęt elektroniczny. Popularnością cieszą się również wyroby tradycyjnego rzemiosła wykonane z bambusa, słomy ryżowej, laki i drewna.
Ogromne możliwości Wietnamu jeszcze do niedawna pozostawały niedoceniane. Dziś wielu inwestorów z zagranicy buduje swoje zakłady bądź hale handlowe na obrzeżach Hanoi i dawnego Sajgonu z uwagi na bardzo dogodne warunki do prowadzenia biznesu.
Całą dobę na ulicy
Obserwacja tętniącego ulicznego życia to jedna z najtańszych rozrywek turystycznych Azji. Wietnamczycy uwielbiają jadać na zewnątrz, spotykać się, dyskutować i podpatrywać sąsiadów. Filiżanka pysznej kawy arabica ze skondensowanym mlekiem daje sporą dawkę energii na początek dnia. Na obiad polecam natomiast zjeść cały półmisek wybornej i pożywnej zupy pho (Pho) w lokalnym barze. Wydaje się, że ten kraj nigdy nie śpi, a jego mieszkańcy cały czas się czymś trudnią. Nic w tym dziwnego, handel mają po prostu we krwi. Na ulicy bardzo często widuje się stoiska na dwóch kółkach, czyli rowery obwieszone artykułami gospodarstwa domowego: miotłami, ściereczkami, durszlakami, sztućcami, czy ludzi roznoszących owoce lub przekąski z 2 koszami przewieszonymi przez ramię. Kupimy tu absolutnie wszystko - od antyków po kolczyki od Prady, oczywiście, w wersji made in Vietnam. Nie bójmy się targować, bo bez tego nie zrobimy zadowalających nas zakupów, a i sprzedawca nie będzie do końca usatysfakcjonowany.
Wietnam uchodzi za idealny kierunek dla tzw. backpackersów, czyli mało wymagających turystów podróżujących z plecakiem i zazwyczaj zatrzymujących się w hostelach. Jednak coraz szybciej on także ulega zmianom cywilizacyjnym. Sekretne i bezludne plaże przestają być dzikie, gdyż nad nimi wyrastają nowoczesne kurorty, a przez jeszcze do niedawna spokojne wysokogórskie wioski przechodzą grupowe wycieczki. Infrastruktura turystyczna jest coraz lepsza, co niewątpliwie przyciąga ciągle powiększającą się liczbę gości z rozmaitych zakątków świata. Jeśli chcemy więc zobaczyć autentyczną kulturę i dziewicze krajobrazy Indochin, musimy się pośpieszyć.
Całoroczny sezon
Na podróż do tego kraju każda pora roku będzie dobra, trzeba tylko zawsze wybrać odpowiedni region z kilku stref klimatycznych. Aby uniknąć sezonu monsunowego i upałów na południu, najlepiej przyjechać w okresie od listopada do lutego. Wakacje na plaży polecam zaplanować, omijając miesiące od października do marca, kiedy fale na środkowym wybrzeżu są zbyt silne na uprawianie sportów wodnych z wyłączeniem kite- i windsurfingu oraz surfingu, których miłośnicy, żądni ekstremalnych wrażeń, przybywają specjalnie w tym czasie. Na centralnych wyżynach Da Lat (Dalat) przez cały rok panuje chłód, a na dalekiej górzystej północy państwa w Sa Pa bywa całkiem zimno. Najwięcej turystów Wietnam gości od września do kwietnia.
Jak widać, wycieczka do krainy smoków zadowoli zarówno indywidualnych podróżników, rodziny z dziećmi, jak i pracowników firm biorących udział w wyjazdach Incentive. Wizyta w tej części Azji każdego zaskoczy wielością doznań, tak odmiennych od tego, co znamy na co dzień. Nie zdziwmy się więc, gdy po powrocie poczujemy ochotę na więcej...
Brak komentarzy. |