Jeśli chcecie poszusować w dziewiczych alpejskich krajobrazach, wybierzcie się do Gurgl. Narciarze tak nazywają dwie stacje narciarskie, połączone ekspresową kolejką. Austriacy mówią o nich „Alpejski diament”. I nie bez powodu - białe szaleństwo zaczyna się tam na wysokościach, na których w innych stacjach kończą się wyciągi narciarskie. Deski odpina się pod drzwiami hotelu, a śniegu jest w bród.
Najpierw jednak trzeba pokonać krętą drogę na końcu doliny Ötztal (możliwy też dojazd skibusem). Zostawiamy za sobą gwarne Sölden i ruszamy pod górę. Dookoła biało, ruch samochodów niewielki, tylko tablice przy drodze informują, że wjeżdżamy na coraz wyższy poziom: 1800 metrów, 2000, 2100. Ale uwaga! Na samej górze obowiązuje znaczne ograniczenie prędkości, a nocą surowy zakaz jazdy samochodem! Docieramy na poziom 2150 metrów. Jesteśmy w Hochgurg, najwyżej położonej stacji zimowej w Austrii!
Patrząc na gęstą sieć wyciągów oplatających stoki, trudno uwierzyć, że kiedyś było tutaj kompletne pustkowie. Ośrodek został bowiem zaplanowany przy stołach kreślarskich i wybudowany na górskich halach. Ktoś potem wpadł na pomysł, aby połączyć go z niżej leżącym, sąsiednim Obergurgl (1930 m n.p.m.) i zrobić narciarską huśtawkę. Tak ruszyła panoramiczna kolejka Top-Express, jedna z najfajniejszych gondoli w Tyrolu, moim zdaniem, pokonująca dystans prawie czterech kilometrów w niecałe dziesięć minut. Kolejek nigdy nie ma - przewozi 1200 osób na godzinę!
Dwie bliźniacze stacje dają teraz dużo większe możliwości uprawiania narciarstwa - gdy znudzi się szusowanie w Hochgurlg, zawsze można szybko przeskoczyć do Obergurgl i odwrotnie. Narciarska huśtawka działa niezawodnie, a podróżowanie nią to prawdziwa uczta dla oczu. Za każdym razem, kiedy jest okazja się nią przejechać, podziwiamy ogromne przestrzenie górskie przykryte czapą śniegu i obserwujemy w dole wyczyny śmiałków wypuszczających się poza trasy - moda na jazdę off-piste również tutaj dotarła.
Ale prawdziwą królową stoków jest tu Hohe Mut, skąd ponad dwukilometrowy zjazd, wymuldzoną trasą mogą zaryzykować wytrawni narciarze. Jeśli nie wystarczy jazdy za dnia, zawsze też można skorzystać z oświetlonego stoku na Gasibergu koło Obergurgl (5km, średnio trudny). Snowboardziści też będą mieli się gdzie wyszaleć. Czeka na nich funpark ze skoczniami w Obergurgl i fajny halfpipe w Hochgurgl (120 m długości).
Nasz trzygwiazdkowy Sporthotel Ideal w Hochgurgl rzeczywiście jest idealny. Nie dość, że nartostrada leży o rzut beretem, wystarczy rano przypiąć deski i jechać, co praktykujemy codziennie, to jeszcze rozpieszcza nas pyszną tyrolską kuchnią. Codziennie rano po śniadaniu zjeżdżamy czerwoną trasą do Downhill Grill i wyciągamy się w górę kolejką Hochgurgl.
Potem jeszcze trzeba przeskoczyć na krzesła, aby dotrzeć do punktu widokowego Top Mountain Star. Czasem mocno wieje, ale warto się poświęcić dla tej chwili. Na górze jest jak w bajce. Wstrzymujemy oddech z wrażenia, bo jak okiem sięgnąć, widać ciągnące się aż po horyzont morze trzytysięczników. Cenna informacja dla zmarzlaków - jest tu również piękna, panoramiczna kawiarnia, gdzie można posiedzieć przy gorącej herbacie.
Na pyszne austriackie kluski (kaloryczne, ale kto się im oprze?) przejeżdżamy na stronę Obergurgl, do kultowej restauracji Hohe Mut Alm (2670 m). Może nie jest tu najtaniej, w ogóle nie jest tanio, za to jest pysznie! A i widok na górskie olbrzymy zapewne wliczony w cenę.
Samo Obergurlg warte jest zwiedzenia - to najwyższa w Europie wioska, gdzie zbudowano kościół. Jednak rozgłos zyskała wcale nie dzięki świetnym terenom narciarskim i pierwszorzędnym hotelom, ale pewnemu wydarzeniu. Ta mała górska miejscowość trafiła bowiem na pierwsze strony gazet całego świata, kiedy 27 maja 1931 roku Auguste Piccard, francuski badacz stratosfery wylądował awaryjnie na tutejszym lodowcu Gurglerferner podczas próby bicia rekordu w lataniu balonem.
Obergurgl stało się modelową miejscowością w programie badawczym UNESCO dotyczącym planowego rozwoju Alp. Nie zamierza ani powiększać liczby tras narciarskich, ani modernizować niektórych starych krzeseł. Za to starannie przygotowane tutejsze stoki z pewnością docenią mistrzowie nart jak i amatorzy spokojniejszej jazdy. Początkującym można polecić łagodne zbocza Gaisberg, dobrym zaś jeźdźcom - Festkogl, gdzie można się dostać wyciągiem Rosskar.
Sezon w tym roku zakończy się imprezą „Firn, Fun&Fire” (12-24 kwietnia). W programie wiele bezpłatnych atrakcji: freeriding z instruktorem, Firn Ski Tour z lokalnym przewodnikiem, joga w Alpach i koncerty muzyczne. Wszyscy mile widziani na stoku.
Brak komentarzy. |