Bangkok to dobre miejsce na zasmakowanie w prawdziwej, azjatyckiej kuchni. Znajdziemy tu wszystko, czego nasze podniebienie może zapragnąć. Na każdym kroku trafimy na restauracje serwujące tajskie dania, jednak prawdziwą gratką jest tu uliczne jedzenie, które na pewno nie zawiedzie wybrednych smakoszy.
Ulice Bangkoku usiane są ulicznymi straganami serwującymi dania kuchni tajskiej i szerzej rozumianej kuchni azjatyckiej. Wózki z jedzeniem rozstawiane są już od wczesnych godzin rannych, szczególnie w turystycznych dzielnicach, i pozostają tam do późnej nocy. Na każdym z nich znajduje się palnik z wokiem, przez co potrawy przygotowywane są na naszych oczach. Oprócz wspomnianych „wózków”, istnieje wiele ulicznych barów, które składają się z kilku plastikowych stolików i jednego z podgrzewanymi garnkami z ówcześnie przygotowanym jedzeniem.
Zarówno tubylcy, jak i turyści chętnie korzystają z usług ulicznych jadłodajni. Po pierwsze - jest smacznie, a po drugie - tanio. Porządne śniadanie lub obiad może nas kosztować nie więcej jak 3 Złote (ok. 25-30 Bahtów). Dzięki temu, że ceny nie są wygórowane, można spróbować wielu potraw nie nadszarpując swojego budżetu. Wybór jest szeroki...
Potrawy zmieniają się ze względu na porę dnia. Ma to związek z tym, że niektóre dania kuchni tajskiej, jak np. pad thai podaje się na śniadanie, a inne je się podczas pozostałych posiłków. W godzinach rannych, oprócz popularnego pad thai, w ulicznych barach dostaniemy także ryż z jajkiem i mięsno - warzywnym gulaszem do wyboru. Jedzenie to jest z reguły bardzo pikantne, ale jakże pyszne! Często na tego rodzaju straganach mamy do czynienia z 2 rodzajami mięsa, wyborem warzyw lub ryb. Na podobny bufet natrafimy także w porze obiadowej. Wspomniane dania kosztują 25-35 Bahtów.
Przez większą porę dnia, na ulicznych straganach możemy zjeść np. tzw. „sajgonki”. Przeważnie są one wegetariańskie, podawane z sosem (do wyboru). Trzy sztuki azjatyckich krokietów kosztują zaledwie 25-30 Bahtów. Podawane są pokrojone na plastikowych tackach z długą wykałaczką, która dzielnie zastępuje zbędny w Azji widelec. Tego typu wykałaczki używane są tu tak powszechnie, że śmiało można określić uliczne jedzenie Bangkoku „żarciem na patyku”.
Oprócz typowych dań tajskich dostaniemy tu także grillowane szaszłyki z kawałków mięsa, przeważnie drobiowego (ale nie tylko), papryki i ananasa. Każdy za 10 Bahtów! Znajdziemy także kiełbaski z grilla nadziane na patyki (również za 10 Bahtów). Podobne dania serwują także uliczne bary, w tych z bogatszym menu trafimy także na grillowane ryby za 45 Bahtów, czy inne ciekawe potrawy. Wszechobecne są stragany z opiekaną i gotowaną kukurydzą, a także z jednym z najpopularniejszych z dań kuchni tajskiej - sałatką z papai.
Nie może oczywiście zabraknąć czegoś „na słodko”. W ulicznej ofercie oprócz owoców, serwowane są również naleśniki. Dodatki do wyboru, ale im bardziej ekskluzywny, jak np. Nutella, tym droższy. Przepyszne są naleśniki nadziewane bananami i polane słodkim mleczkiem kokosowym. Do tego wykałaczka i danie wraz z zastawą podane za ok. 25-30 Bahtów. Dobrym dodatkiem do potraw są dostępne praktycznie wszędzie świeżo wyciskane soki z owoców, głównie z pomarańczy, ale znajdziemy także soki z marchwi, itp. Mała butelka soku kosztuje 15 Bahtów, a większa 25.
Dla amatorów mocnych wrażeń Bangkok przygotował coś innego mianowicie stragany z... pieczonymi owadami. Azjaci zajadają się prażonymi w przyprawach karaluchami, larwami i pasikonikami. Wbrew pozorom, są one bardzo pożywne, ponieważ dostarczają organizmowi sporej dawki białka. Co do smaku - różne są zdania, jedni twierdzą, że pasikonik smakuje jak kurczak, inni, że w smaku nie przypominają niczego innego. Do kolejnej grupy zaliczają się osoby, które najzwyczajniej brzydzą się spróbować tej jakże popularnej potrawy... Owady sprzedaje się na wagę, niewielka torebka „jedzenia” kosztuje ok. 25 Bahtów.
Przy ulicznym jedzeniu ważna wydaje się kwestia higieny przyrządzania potraw. Jedząc z ulicznych wózków nie ma się jednak czego obawiać. Jedzenie przygotowywane jest na naszych oczach, przez co wiemy, co jemy. Jeżeli chodzi np. o szaszłyki z mięsem, to zawsze możemy dokonać wyboru, gdyż łatwo da się zauważyć, czy dana porcja jest świeża, czy nie. Nawet najbardziej zahartowany żołądek może się jednak zbuntować po bardziej pikantnej potrawie, nie dotyczy to wyłącznie ulicznego jedzenia, ale także tego, podawanego w drogich restauracjach.
Menu ulicznych straganów jest bardzo bogate, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Tego typu jadłodajnie to przekrój przez całą kuchnię azjatycką, dlatego warto skusić się i popróbować różnych potraw. Za niewielką cenę możemy posmakować tu prawdziwej, tajskiej kuchni, która nie jest przygotowywana i doprawiana pod gusta turystów, ale która jest nieodłączną częścią codziennego życia mieszkańców Bangkoku...
kangur | Jeszcze jedno: jak sie, np, wybierzecie na wycieczke morska na szybkiej motorowce, to wiedzcie, ze tam nie ma toalety. Przezorny zawsze ubezpieczony :) |
kangur | Ja jestem bardzo sceptyczny jesli chodzi o jedzenie z ulicy (choc probowalem), szczegolnie takie, ktore zawiera mieso. Widzialem na wlasne oczy mieso przygotowane do gotowania i oblepione muchami. Nie mozna "na oko" ocenic co jest swieze a co nie. A nie po to wydajemy kupe kasy i jedziemy na wymarzone wakacje, zeby spedzic je w toalecie. Jesli sie poprosi w restauracji to przyzadza potrawy typowo po tajsku. Co innego roznego rodzaju placuszki, tym trudno sie zatruc. Ale to moje zdanie. W moim przypadku to kwestia rozsadku a nie strachu. Odwaznym zycze smacznego. |