Obyczajowość Tajów znacznie odbiega od europejskiej, zwłaszcza jeśli mówimy o sferze erotycznej. Nie bez przyczyny, „kraina uśmiechu” stała się światowym centrum seks turystyki. Jak to wszystko się zaczęło, jak panie lekkich obyczajów są widziane przez swoich rodaków, jakie są ceny za usługi i co na to religia?
Wszystko zaczęło się w czasie wojny w Wietnamie, kiedy żołnierzy amerykańscy wypoczywali na wybrzeżu Tajlandii a tamtejsze kobiety szybko znalazły sposób, żeby podreperować domowy budżet świadcząc im usługi seksualne.
Czerpanie korzyści materialnych z seksu jest w Tajlandii oficjalnie zakazane. Jednak w każdym mieście znajdują się salony masażu erotycznego, kluby go-go i domy publiczne. Władze dają legalne przyzwolenie na działanie całych dzielnic związanych z branżą erotyczną, ponieważ państwo zarabia na tym biznesie niemałe pieniądze.
Tajka świadcząca usługi seksualne nie jest nierządnicą, lecz kobietą dobrze zarabiającą i często główną żywicielką rodziny. W każdej chwili może wyjść za mąż i nie czuje się napiętnowana. Cieszy się szacunkiem społecznym, ponieważ należy do trybików gospodarki. Towarzysząc zamożnemu cudzoziemcowi, daje zarobić taksówkarzowi, restauratorowi, sprzedawcy pamiątek i hotelarzowi. Ze swoich zarobków utrzymuje rodziców na wsi oraz starszych krewnych (w Tajlandii nie ma systemu emerytalnego). Warto wziąć to pod uwagę będąc na wakacjach w tym kraju i nie okazywać niechęci oraz zgorszenia.
Nie trzeba być zainteresowanym seksturystyką, żeby odwiedzić taki bar. Często bawią się tam grupy przyjaciół a także małżeństwa. Dziewczyny mają prowizję od sprzedanych drinków. Jeśli któraś nam się spodoba i chcemy z nią dłużej porozmawiać, zaraz zjawi się manager klubu i poprosi o postawienie jej drinka, zwanego lady drink. Ceny są oczywiście znacznie wyższe niż w innych lokalach. W klubie odbywa się show, zwane potocznie „ping-pong show”. Polega na wyciąganiu sznurka i żyletek z intymnych części ciała, wyrzucaniu osławionych piłeczek pingpongowych, otwieraniu butelek w niekonwencjonalny sposób i tańcu erotycznym. Często możemy być też świadkami pełnego stosunku seksualnego na scenie.
Pay bar zwane też bar fine to opłata, którą klub pobiera za wypożyczenie dziewczyny i zabranie jej do hotelu. Wynosi zazwyczaj od 300 do 500 bahtów (ok. 30-50 zł). W barze lub w hotelu bezpośrednio sąsiadującym i ściśle współpracującym z klubem można wynająć pokój w cenie od 500 do 1000 bahtów (ok. 50 - 100 zł) na krótki czas. Dodatkowo należy doliczyć opłatę dla prostytutki, która wynosi 1500 - 2000 bahtów (ok. 150 - 200 zł). Dziewczynę można zabrać też do swojego hotelu, regulując w recepcji opłatę za wprowadzenie gościa.
GFE oznacza Girlfriend Experience, czyli prawdziwą dziewczynę, którą można sobie wynająć na czas wakacji. Będzie towarzyszką podróży, pokaże ciekawe miejsca warte odwiedzenia, zje z nami kolację, wymasuje i spełni fantazje seksualne. Dodatkowo będzie bardzo zakochana i prawdopodobnie poprosi nas o przesyłanie pieniędzy po wakacjach. W zamian obieca dochowanie wierności, porzucenie dotychczasowego zawodu i dozgonną wdzięczność.
Tak naprawdę nie są ani transseksualistami, bo często nie zmieniają płci operacyjnie, ani transwestytami, ponieważ nie tylko się przebierają za kobiety. Nazywają ich trzecią płcią. Są to mężczyźni, którzy od dzieciństwa robili wszystko, żeby stać się dziewczynami. Dzięki braniu hormonów legalnie dostępnych w Tajlandii oraz operacji klatki piersiowej i twarzy wyglądają teraz jak piękne kobiety. Można ich spotkać w branży erotycznej, bo wzbudzają spore zainteresowanie wśród Europejczyków i Amerykanów. Pracują też w teatrach, barach, ale także w innych gałęziach gospodarki, która w ogóle nie jest związana z turystyką. Nie są potępiani przez społeczeństwo. Prawnie jednak nie mogą zmienić płci (jest to nielegalne w Tajlandii). Mają więc problemy z wyjazdem za granicę - wyglądają jak kobiety a w paszporcie funkcjonują jako mężczyźni.
Tajowie, którzy mają żonę zawierają często znajomości seksualne poza małżeństwem. Oprócz głównej partnerki - mia luang, utrzymują tak zwaną małą żonę - mia noi. Czasem jest ona dobierana z udziałem tej pierwszej. Mogą sobie na to pozwolić tylko bogatsi mężczyźni, ponieważ wiąże się to z zapewnieniem obu kobietom osobnego mieszkania, samochodu oraz pieniędzy na wydatki. Jeśli związek poza małżeństwem nie ma charakteru oficjalnego i jest strzeżoną tajemnicą, kochankę nazywa się kik. Dodatkowo żonaci mężczyźni bardzo chętnie korzystają z usług prostytutek.
Największe centrum seksturystyki to Bangkok ze swoimi dzielnicami Patpong 1 i Patpong 2, których nazwy wywodzą się od nazwiska ich byłego właściciela - chińskiego milionera. To najsłynniejsza na świecie ulica nocnych rozrywek i uciech seksualnych. O tytuł turystycznej stolicy seksu walczy też Pattaya, położona nad Zatoką Tajlandzką, około dwie godziny drogi od Bangkoku. Prostytutki stoją wieczorem wzdłuż deptaku przy plaży i czekają na klientów. Najwięcej klubów nocnych znajduje się na Walking Street, ulicy która w nocy jest zamknięta dla ruchu samochodowego.
W przemyśle erotycznym zatrudnionych jest około 2 miliony prostytutek, z czego 1/5 stanowią mężczyźni. W Bangkoku i Pattayi są dzielnice, w których usługi seksualne oferują chłopcy i mężczyźni. Ich klientami są zarówno homoseksualiści jak i kobiety. W barach odbywają się przedstawienia muzyczno-taneczno-erotyczne z przerwami na prezentacje. Panowie wychodzą na scenę w bieliźnie z numerkiem na ramieniu. Jeśli któryś nam się spodoba, możemy go zamówić kupując mu „lady drink”. Po chwili przyjdzie manager i przedstawi nam cennik usług erotycznych, który jest zbliżony do tego w klubach z kobietami.
Wyznawcy buddyzmu nie potępiają ludzi na nadmierną wolność seksualną. Nie ocenia się tu nikogo w odniesieniu do z góry przyjętych zasad. Każdy człowiek sam wie co jest dla niego dobre. Religia naucza unikania niewłaściwych zachowań seksualnych, ale dotyczy to gwałtu i uprowadzenia, czyli tego, co nie odbywa się za obopólną zgodą. Prostytucja z wyboru i odmienne orientacje seksualne nie są przedmiotem odgórnej oceny.
Brak komentarzy. |