Kolejne miejsce na trasie mojego poznawania Bułgarii było ściśle związane z religią, która na tych terenach dominuje - czyli prawosławiem. Prawie 85 % ludności tego kraju wyznaje prawosławie; część ludności to muzułmanie, są też katolicy.
Będąc w Bułgarii mogłam podziwiać prawosławne świątynie - większe i mniejsze. Zazwyczaj, ale nie zawsze zbudowane są na wzniesieniach na planie krzyża (symbolu Jezusa Chrystusa) lub koła (symbolu wiecznego trwania cerkwi). Podczas gdy budynek cerkwi ma symbolizować świat jej kopuła symbolizuje sklepienie niebieskie, Boga oraz świętych. Wchodząc do cerkwi możemy rozpoznać 4 podstawowe elementy: przedsionek, nawę, ikonostas oraz ołtarz. Na mnie największe wrażenie robiły właśnie ikonostasy. Jednak, aby religia mogła przetrwać na tych terenach niebagatelną rolę musiały odegrać monastyry.
Największe i najważniejsze z nich to: Monastyr Baczkowski, Monastyr Rylski oraz Monastyr Trojański. Ja na początku zobaczyłam Monastyr Baczkowski, który tak naprawdę jest drugim pod względem ważności monastyrem w Bułgarii.
Jadąc krętymi drogami mogłam obserwować szczyty Rodopów, okoliczne domki- a wjeżdżając na okoliczny teren mijaliśmy kramiki, knajpki i sklepiki. Warto do nich zajrzeć po zwiedzeniu monastyru, aby zakupić coś z bułgarskich specjałów: kozi ser, orzechy w miodzie, likiery, zioła, słodkości. Jednak zanim skupiłam się na tym co dla ciała- podziwiałam to co dla ducha.
Brama wejściowa do monastyu jest skromna, wręcz ascetyczna. Zapewne jest to zapowiedź tego, że wchodzimy w inny świat, niż ten na zewnątrz, poza bramą. Monastyr został założony w 1083r przez dwóch Gruzinów lub Armeńczyków - braci: Grigorija Bakurjana i jego brata. Od początku był ważnym ośrodkiem życia zakonnego.
W czasie tureckiej niewoli klasztor przeżył duży upadek; i tak naprawdę dopiero w wieku XVII na nowo odżyło w nim życie duchowe i sztuka piśmiennicza. Miejsce to słynie z działającej cuda ikony św. Bogurodzicy Eleusy ( Matki Bożej Miłosiernej). Relikwia ta została sprowadzona do Baczkowa w 1310 roku w obawie przed muzułmanami ze znajdująego się wówczas na obszarze Gruzji monastyru w Kras. Wierni twierdzą, że została ona namalowana przez św. Łukasza Ewangelistę. Jak większość budowli monastycznych z okresu średniowiecza także ten budynek ma charakter warowny. Obecnie w skład całego zespołu klasztornego wchodzą: trzy cerkwie, dwa rozległe dziedzińce otoczone budynkami klasztornymi oraz najstarsza część kompleksu- XI wieczna krypta, w której przechowywane są relikwie zakonników. Jednak mnie osobiście najbardziej podobały się niesamowite freski. Najpiękniejsze i najciekawsze według mnie znajdowały się na przedsionku sklepienia cerkwi św. Archaniołów.
Po zwiedzaniu monastyry przejechaliśmy do miejscowości Pamporowo - która jest górskim kurortem, co prawda troszkę zapomnianym, ale baza dla narciarzy jest całkiem niezła - a widoki w niektórych miejscach mogą zapierać dech w piersi. Tutaj właśnie mogłam pokosztować rodopskich specjałów i posłuchać pieśni ludowych z tego regionu. Po wypoczynku przejechaliśmy nad jezioro Dospat położone w samym sercu magicznych Rodopów. Jezioro znajduje się na wysokości 1200 m. n.p.m. i jest jednym z najwyżej położonych bułgarskich jezior. Wokół jeziora można podziwiać niesamowity krajobraz, jest to miejsce warte dłuższego pobytu- nie tylko 15/20 minutowego. Miejsce jest wprost stworzone dla turystyki wypoczynkowej, otoczone lasami świerkowymi i sosnowymi. Pewnie dlatego napotykamy tu masę pensjonatów, willi i hotelików.
Na wieczór docieramy do przepięknie położonego Melnika - znanego głównie z wina. Jest to najmniejsze miasteczko w Bułgarii; na stałe mieszka tu tylko około 300 mieszkańców. W mieście widzimy przede wszystkim zabytkowe domy, w których bardzo często prowadzone są mechany- czyli lokale z tradycyjnymi, bułgarskimi daniami i trunkami. Miasteczko otaczają unikatowe skalne piramidy z piaskowca. Jest tu bardzo cicho i spokojnie, a wieczorem panuje wspaniały nastrój - wiele osób spożywa wieczorny posiłek w jasno oświetlonych mechanach przy dźwiękach muzyki. Przed domami często można zobaczyć domowej roboty rakiję; wina owocowe, figowe, przetwory. Winem z Melnika raczył się sam Winston Churchil- który podobno zawsze miał zapas wina z tego regionu w swojej piwniczce. Nie chciałam być gorsza od Winstona i też zakupiłam wino- ale na razie czego w barku na super okazję :).
Kolejnego dnia wycieczki dotarliśmy do kolejnego monastyru- tego najważniejszego w Bułgarii; czyli Monastyru Rylskiego.
Jest to największy i najstarszy monastyr w Bułgarii ; założony w X wieku stanowi obecnie jedną z największych atrakcji turystycznych kraju. Znajduje się wysoko w górach i robi ogromne wrażenie swoją wielkością, przebogatą architekturą, wspaniałą przyrodą otaczającą to miejsce i bardzo dawną historią. W tym miejscu w X wieku żył pustelnik św. Iwan Rylski; jego naśladowcy wznieśli tu klasztor umieszczając w kościele klasztornym relikwie świętego. Wszyscy bułgarscy władcy składali tu dary. Z zewnątrz monastyr przypomina twierdzę; posiada mury wysokie na 24 metry i grube na 2 metry. Od 1983r Monastyr Rylski jest wpisany na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO ; rocznie odwiedza go ponad 1 milion turystów.
Będąc w tym miejscu rzeczywiście czuje się uduchowioną atmosferę; jest to miejsce w którym nastąpiło wspaniałe połączenie przepięknej przyrody ze wspaniałą, harmonijną architekturą i malarstwem. W oczy rzucają się wspaniałe, pozłacane freski; majestatyczny Krzyż Rafaila zwany rylskim, składający się nie bagatela z 600 elementów; rzeźbiony przez 12 lat. Miejsce to było wielokrotnie niszczone przez wrogów, a mimo to wciąż powracające do swojej świetności i znaczenia; stojące na straży tradycji i kultury bułgarskiej. Wnętrze monastyru wypełnia spory dziedziniec, który otaczają trójkondygnacyjne budynki z drewnianymi krużgankami w których znajdują się cele mnichów. Pozwolono nam zajrzeć do jednej z takich cel i powiem szczerze, że byłam zaskoczona- okazało się, że jest tam dużo miejsca, cela jest sloneczna, nie przypominająca raczej miejsca, w którym ma się myśleć tylko o Bogu i życiu wiecznym. Pośrodku dziedzińca stoi bazylika Świętej Bogurodzicy. Z zewnątrz bazylika ozdobiona jest przepięknymi freskami o tematyce religijnej, które nie miały tylko charakteru ozdobniczego; ale miały również edukować przybywających tu niepiśmiennych mnichów. Spotykamy tu św. Piotra z kluczami, albo walczącego ze smokiem św. Jerzego; widzimy sąd nad dobrymi i zymi duszami; kary piekielne i obrazy przedstawiające raj.
Oczywiście i w tym miejscu do głosu dochodzą sprawy doczesne- są więc kramiki z dewocjonaliami; są pamiątki i lokalne smakołyki. Ja skusiłam się na wypiekanego tu racucha obficie posypanego cukrem pudrem, a zwanego „mekici” Pychota :).
Posilona, po kilkugodzinnej jeździe dotarłam do Sofii - czyli stolicy Bułgarii. Na początek idziemy pod najbardziej rozpoznawalny zabytek Sofii- czyli pod sobór św. Aleksandra Newskiego. Jest to największa cerkiew na Balkanach; dodatkową atrakcją jest parada wojska wraz z wojskowymi orkiestrami- taki bonusik :) Cerkiew wybudowano na cześć cara Aleksandra II; dzięki któremu Bułgaria odzyskała niepodległość. Wybudowana w stylu neobizantyjskim posiada pozłacane kopuły z 12 dzwonami. We wnętrzu świątyni znajduje się zespół fresków oraz ikon z przełomu XIX i XX wieku; wspaniały, pozłacany ikonostas oraz trony z onyksu i alabastru dla cara i patriarchy- podobno jednak car nigdy nie zasiadł na tronie przeznaczonym dla siebie. Po zobaczeniu wnętrza świątyni przeszliśmy pod pomnik cara Aleksandra II zwanego tu Carem Oswobodzicielem.
Potem spacerem przechodzimy pod przepiękny budynek Teatru Narodowego im. Iwana Wazowa, nazywanego „ojcem literatury bułgarskiej”. Podobno przyczyna jego śmierci jest dość tajemnicza i nietypowa - oficjalną przyczyną zgonu był zawał; nieoficjalnie jednak Wazow zmarł z „nadmiaru sypialnych wrażeń” podczas miłosnego spotkania. Następnie przechodzimy pod Pałac Prezydencki, który nie jest budynkiem robiącym powalające wrażenie. Przed samym budynkiem widzimy wartowników w odświętnych mundurach. Warto zajrzeć na dziedziniec budynku skrywający wczesnochrześcijańską rotundę św. Jerzego. W czasie prac restauracyjnych we wnętrzu świątyni odkryto warstwy średniowiecznych fresków. W czasie wolnym pobiegłyśmy jeszcze do Hali Targowej- jednak ku mojemu rozczarowaniu jej wnętrze było bardzo nowoczesne.
Resztę wolnego czasu spędziłam nad szklaneczką wspaniałego, świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. Po nocy spędzonej w Sofii ruszyliśmy w dalszą drogę- Bułgaria miała jeszcze dużo do odkrycia :).
papuas | właśnie taka wycieczka - Bułgaria z monastyrami Baczkowskim i Rylskim leży w sferze moich zainteresowań. W młodości nie wyszła wędrówka po szczytach Riły, to kiedyś się wybiorę pomimo sprzeciwów żony. |
kawusia6 | Dzięki :) Miło mi czytać takie słowa, bo tak naprawdę to uczę się robić zdjęcia- to znaczy wcześniej robiłam siebie na tle zabytków itp; teraz raczej staram się uchwycić jakieś ciekawe miejsce; sytuacje. Mam nadzieję, że z każdą nową wyprawą będę lepsza :) A monastyry w ogóle są powalające ! |
AniaMW | Dawno nie byłam w Bułgarii... Tymi zdjęciami z monastyrów mnie powaliłaś! |