Oferty dnia

Portugalia - MADERA cz.II - FUNCHAL - stolica i OGRODY MADERY - relacja z wakacji

Zdjecie - Portugalia - MADERA cz.II - FUNCHAL - stolica i OGRODY MADERY

Funchal - piękna maderyjska stolica i jednocześnie największe miasto na wyspie! jest na tyle ciekawe, że warto poświęcić miastu osobny opis, co też z prawdziwą rozkoszą właśnie czynię.

Lądowanie na wyspie mieliśmy na szczęście miękkie (i nawet na kołach:), choć nie pilotował nas kpt. Wrona :). Po dość długim, blisko 5-cio godzinnym locie. Pierwsze widoki wyspy tuż przed lądowaniem ukazują przed nami RAJ! Jest tak cudnie, że kręci się aż łezka w oku! (a może od tego, że wreszcie tu jestem...). Tym, co nie wiedzą jak wygląda maderyjskie lotnisko wspomnę tylko, że już samo lądowanie jest tu przeżyciem wręcz hardcorowym :), bowiem pas lotniska usytuowany tuż nad oceanem należał jeszcze do niedawna do jednych z najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie. Zdarzały się tu bowiem wypadki lotnicze polegające na tym, że... zabrakło pasa i samolot jak miał szczęście, to lądował wprost w głębiny Atlantyku, a jak miał go mniej, to jeszcze po drodze rozbijał się o gigantyczne skały tuż za pasem, aby za moment zatonąć w czarnych wodach oceanu.

Brzmi to jak jakiś horror, ale tak ponoć bywało przed laty, bo wypadki tu się niestety zdarzały. Oczywiście duże samoloty pasażerskie wtedy nie mogły tu lądować, bo dla nich ów pas był znacznie za krótki i by się po prostu nie zmieściły, a podróż na Maderę odbywano kiedyś najpierw do Lizbony, a stamtąd statkiem płynąc 1000 km w stronę południa - trwało to wszystko dość długo, co mocno ograniczało rozwijający się na Maderze ruch turystyczny - głównie z Anglii; ale tak było aż do chwili, kiedy rząd Portugalii (Unia Europejska?) wpompował astronomiczne pieniądze w przedłużenie pasa startowego, na który nie było miejsca, więc zaprojektowano pas nad oceanem na kilkuset gigantycznych betonowych słupach, pod którym to nowym pasem przebiega fragment autostrady via RAPIDA.

Mimo, że na tak przedłużonym pasie boeingi mieszczą się dziś już bez problemu, to jednak widok z okna podchodzącego do lądowania wprost z morza samolotu na ten pas przyprawia o lekkie drżenie, czy aby na pewno trafimy...:).

Już pierwsze wrażenie po wyjściu z samolotu wprawiło nas w osłupienie, bowiem wychodzi się wprost na płytę lotniska i dosłownie łazi się miedzy kołami samolotów, a „ruchem pieszych” kieruje umundurowana i uśmiechnięta pracownica lotniska :), nie ma tu żadnych busików, ani rękawów, bo na to jest zbyt mało miejsca, a samoloty stoją jak samochody na parkingu; tyłują wprost na pas w kilka minut i szybko startują, aby zdążyć wzbić się w powietrze tuż przed końcem pasa :):):). ( niektórzy nawet klaszczą tuż po udanym starcie :).

Mam nadzieję, że Was zbytnio nie wystraszyłam :), ale po czymś takim zwykłe lądowanie na „lądowym” zwykłym lotnisku - to pikuś - Pan Pikuś:)

No dobra Kochani, bo zbaczam z tematu... a więc wracając do Funchal - stolica Madery położona jest amfiteatralnie otoczona dookoła zielonymi wzgórzami a od południowej strony całkowicie otwarta na ocean. Stojąc na dole miasta przy Promenadzie - i patrząc w stronę gór - widzimy przepiękne zielone wzgórza dosłownie usiane białymi domkami, domeczkami z czerwonymi dachówkami, wygląda to wszystko czarująco!

W sercu miasta stoi Katedra (Se), od tego miejsca zaczyna się główna Aleja miasta: Avenida Arriaga - piękna, szeroka aleja - malowniczy przykład calcateros - to chodniki z dekoracyjnej mozaiki ułożonej w fantazyjne wzory z różnobarwnych kostek bazaltowych. Inne uliczki w głębi miasta zbudowane są tu z małych kamyków, więc chodzenie tu na szpilkach musi być nie lada wyczynem i ogromną niewygodą:). Aleja obsadzona jest platanami i jacarandami, które wiosną zapewniają spektakularny widok z jaskrawoniebieskich kwiatów. Krok stąd znajduje się nadmorski bulwar zwany tu Avenida de Mar; idąc tym bulwarem dotrzemy do pięknego i gwarnego Starego Miasta (Zona Velha) - kiedyś ubogiej dzielnicy, ale dziś to miejsce zapełnione jest kawiarniami, restauracjami i sklepikami z pamiątkami wśród starych kamieniczek, a turystów jest tu nie mniej niż mieszkańców.

Odwiedzający po raz pierwszy Funchal nie mogą pominąć w swoim planie dnia gwarnego i niezwykle barwnego Mercado dos Lavradores - to rodzaj zadaszonego targu owocowo-kwiatowo-rybnego mieszczącego się w ciekawym, secesyjnym budynku z lat 30-tych XX wieku. Wnętrze Mercado tworzy rodzaj patio, gdzie sprzedawcy kwiatów, warzyw i owoców kuszą odwiedzających egzotycznymi, kolorowymi kwiatami i owocami o dziwnie brzmiących nazwach i niespotykanym wyglądzie i smaku.

Świeże ryby sprzedaje się tu wprost z marmurowych blatów, na których odbywają się sceny iście z horrorów!!! Ryby są tu filetowane ostrymi nożami na oczach kupujących a wszystko w iście lejącej się, krwistej scenerii na białych fartuchach sprzedawców; scenerii, która u niektórych co bardziej wrażliwych może spowodować odrażające wrażenie. Króluje tu oczywiście miejscowa specjalność- głębinowa ryba o upiornym wyglądzie - słynna espada - występująca tylko w dwóch miejscach na ziemi: na wodach wokół Madery i u wybrzeży południowych wysp Japonii; to czarna, połyskująca ryba wyglądem przypominająca węgorza, jednakże z ogromnymi, przerażającymi oczami i wielkimi ostrymi zębiskami (natura wyposażyła tę rybę w ten dziwny rodzaj urody nie bez przyczyny. Ryba ta żyje w zupełnych ciemnościach na głębokości 2000 m, a wychodzi na żer na głębokość ok 800-900 m i stąd się ją poławia specjalnymi żyłkami długości 1 km!; tej ryby oczywiście nikt jeszcze nie widział żywej, bowiem zanim rybacy wyciągną ją na powierzchnię, ryba nie przeżywa ogromnej różnicy ciśnień, które natychmiast ją zabija); tak na marginesie dodam, że jadłam espadę kilkakrotnie w różnych miejscach Madery - i jest doprawdy przepyszna! Bialutkie, delikatne mięsko, zupełnie pozbawione ości jest doprawdy rozkoszą dla podniebienia miłośników ryb. Polecam spróbować! Koniecznie!

To tyle ciekawostek na temat espady (czyt. eszpady), ale jeszcze jedna malutka uwaga! Nie należy mylić espady z estapadą - bo ta druga, to zupełnie inna specjalność Madery - to rodzaj mięsno-warzywnego szaszłyka, również bardzo smacznego, choć o podobnie brzmiącej nazwie to jednak jest to coś kompletnie nie rybnego:), i czasem taka pomyłka może spowodować nasze zdziwienie w restauracji, gdy nieopatrznie złożymy zamówienie chcąc skosztować rybę, a ku naszemu zdziwieniu dostaniemy od szefa kuchni szaszłyk! :), tak więc uważajmy na to, co zamawiamy: espadę czy estapadę :).

Ale wracając do opisu Funchal (bo go wreszcie nigdy nie skończę). Idąc w stronę zachodnią nadmorskim Bulwarem Avenida du Mar, miniemy opisany wcześciej Mercado dos Lavradores, aby dojść do pięknego, okazałego budynku Palazo de Sao Laurenco; tu należy skręcić aby dojść do placu gdzie stoi piękny, charakterystyczny budynek Banco de Portugal i tuż obok niego - okazały pomnik kapitana Zarco - odkrywcy Madery. Idąc dalej na wschód nadmorskim bulwarem obsadzonym palmami jak na promenadę przystało, dojdziemy do Fortalezza de Sao Tiago z 1655 r. wzniesionej tu gdy francuscy i angielscy piraci nękali mieszkańców i napadali na wyspę. Dziś ten Fort nie prezentuje się zbyt okazale (ale to moje subiektywne zdanie) i w zasadzie poza jaskrawożółtą elewacją byłby wręcz niezauważalny, ale jest to w końcu historyczne miejsce, kryjące we wnętrzach podobno jakieś muzea (nie wiem jakie, bo nie byliśmy), więc Ci, co dysponują większą ilością czasu mogą tam zajrzeć. Być może okażą się ciekawe?

Stąd jest już tylko mały krok do futurystycznej, szklanej bryły stacji kolejki linowej (Telefericos da Madeira) - liczącej 39 małych, klimatyzowanych wagoników, które w 15 minut zabiorą nas w niezapomnianą podróż nad dachami Funchal i nad biegnącą na wysokich filarach via Rapidą. Taka przejażdżka zapewnia niezapomniane widoki na przepiękną panoramę miasta i jest atrakcją samą w sobie; warto taką wycieczkę zaplanować w słoneczny dzień. Stacja kolejki kończy się na wzgórzu Monte - gdzie rozpoczęliśmy naszą pierwszą przygodę z Ogrodami Madery.

Maderyjskie Ogrody - to osobny temat, jest ich tu na Maderze i w samym Funchal niezliczona ilość, pomijając już fakt, że w zasadzie cała Madera - to jeden wielki ogród!

Do Funchal podczas naszego pobytu wybieraliśmy się kilkakrotnie; kolejnym razem odkrywając głębiej jego urokliwe zakamarki, poznając wąskie uliczki Zona Velha, kręciliśmy się po mieście co krok znajdując ciekawe miejsca, pomniki, budynki, piękne kamienice, malutkie kościółki, wracaliśmy na Promenadę aby pospacerować po ślicznym porcie, popodziwiać replikę Santa Maria, czy wpływający właśnie do portu wielki wycieczkowy liniowiec.

Opisywanie ogrodów jest dość trudne, bo każdy z nas ma inną wrażliwość estetyczną i czym innym może się zachwycać, jednakże kwiaty, kwitnące drzewa i krzewy i egzotyczne, roslinne piękności - bezsprzecznie kochamy chyba wszyscy!

Główną atrakcją Monte jest piękny, choć dość ekscentryczny ogród Monte Palace. Dokładną historię powstania tego wspaniałego miejsca można poczytać w przewodnikach, a od siebie napiszę, że to miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Cały teren ogrodu położony jest tarasowo, stąd mnóstwo tu schodów i „tematycznych” zakątków, obsadzonych mieszanką miejscowych gatunków leśnych Madery oraz egzotycznych roślin sprowadzonych ze stref tropikalnych całego świata. Znajdziemy tu malownicze stawy i jeziorka pełne barwnych karpi i rybek koi, łabędzi, dzikich kaczek, jest tu mnóstwo fontann, wodospadów, wodnych kaskad, strumyków, grot i orientalnych pawilonów wtopionych w bujną zieleń. W ogrodzie jest mnóstwo azulejos - pięknych, ceramicznych obrazków ze scenkami rodzajowymi, znajdziemy tu też poustawiane kolorowe posągi wojowników chińskiej dynastii Qin, bedące kopią tych z Terakotowej Armii z Xi’an; również pomiędzy pieknymi roslinnymi okazami znajdziemy posągi Złotego Buddy, egipskie wazy, greckie amfory, japońskie świątynie, i inne azjatyckie elementy małej architektury, mnóstwo współczesnych rzeźb, masek, itd.

Wszystkie te elementy mogą tworzyć obraz nieco kiczowaty powodujący taki miszmasz czy groch z kapustą, ale nam to zupełnie nie przeszkadzało. Ba! nawet nam się podobało! Jest to wszystko tak sprytnie skomponowane, że i tak dominującym elementem na którym skupiamy naszą uwagę jest zieleń i tropikalna roślinność - więc te wszystkie rzeźby i azjatyckie akcenty nie powodują oczopląsu, tylko wprowadzają aurę tajemniczości i przełamują wręcz monotonię wszechobecnej zieleni.

Jeśli spojrzymy na to miejsce nie jak na pierwotny, naturalny las - tylko jak na celowo zaarnżowaną ogrodową przestrzeń, to wtedy docenimy starania autorów i pomysłodawców tego dość ekscentrycznego, jednakże niesamowicie pięknego miejsca.

W każdym bądź razie dzień spędzony tutaj na pewno dostarczy wielu estetycznych doznań i mimo ceny bardzo polecam zobaczyc to miejsce (jest drogo, ale warto: wjazd kolejką w obie strony + bilet do Ogrodów to wydatek Euro 24,5 / od osoby!).

Powyżej Ogrodów Monte Palace znajduje się bardzo ważny dla maderyjczyków kościół Nossa Senhora del Monte - to cel pielgrzymów z całej wyspy przybywających tu tłumnie na święto wniebowzięcia 15 VIII; jeszcze inni przybywają tu aby oddać hołd przed grobem ostatniego z Habsburgów - cesarzowi Austrii - Karolowi I, który zmarł na Maderze w 1922 roku, a w 2004 został beatyfikowany przez naszego papieża Jana Pawła II. Stąd już jest tylko krok ze Wzgórza, aby znaleźć się na głównym placu Monte, ocienionego starymi platanami z mnóstwem kafejek i pamiątkarskich straganów.

Kolejnym pięknym ogrodem, którym zachwycaliśmy się innego dnia, był słynny Ogród Botaniczny (Jardim Botanico). Po wizycie w Monte Tropical Gardens - wstęp tutaj wyda nam się śmiesznie tani (tylko 3 Euro). Ten ogród jest istnym rajem dla botaników (texarkana/Agatko - jeśli to czytasz, to coś z pewnością dla Ciebie :). Dopiero tu można zobaczyć jakie nieprawdopodobnie zdumiewające jest bogactwo bujnej, maderyjskiej roślinności. Ogród ten zajmuje dawną posiadłość znanej na wyspie rodziny Reidów (założycieli najbardziej luksusowego i najdroższego dziś hotelu - „Reid’s Palace”); ogród jest podzielony tematycznie, są tu ogrody różane, kaktusarium, sektor orchidei, geometryczny ogród strzyżony, arboretum, dział roślin użytkowych, zielnik, azalie i rododendrony i wiele innych, ale najbardziej przykuwający uwagę jest tzw. Parter Dywanowy - to przepiękne, idylliczne wręcz miejsce. Natychmiast wpadają w oczy piękne ukwiecone równiutkie rabatki ułożone w romby, kwadraty, trójkąty i koła fantazyjnie skomponowane z różnobarwnych kwiatów i z roślin o ozdobnych liściach; nieopodal „Dywanu” jest piękny park ze smokowcami (draceny smocze) a na koniec trafimy do kolorowej ptaszarni - papugarnii (Jardim dos loiros), gdzie słychać odgłosy głośnych, piskliwych i skrzekliwych różnobarwnych papug, pawi, łabędzi, itd..., (jest tu nawet niezwykły paw - albinos, calutki biały jak śnieg! Tak się na niego zapatrzyłam, że z zachwytu zapomniałam go uwiecznic na zdjęciu :).

Z tych ogrodów można wjechać kolejką linową do Monte, a stamtąd opisywaną już wcześniej Teleferico prosto w dół na promenadę w Funchal, lub autobusem 139 do Avenida do Mar, lub taksówką do centrum gdzie tylko chcemy (za 10 Euro), ewentualnie wiklinowym toboganem z Monte (o tym napiszę później) :).

Jeśli jestem przy opisie ogrodów Madery, to ten nie był ostatnim, w którym szukaliśmy soczystej zieleni bo burej zimie w Polsce. Kolejnym botanicznym Rajem był Jardim de Sao Francisco, znajdujący się w centrum stolicy tuż za Palazzo de Sao Laurenco przy Avenida Arriaga - piękne klimatyczne miejsce z drzewami „butelkowcami” i kwitnącymi w pełni magnoliami; zauważyliśmy tu mnóstwo rysowników i artystów, którzy siedząc w cieniu pięknych drzew tworzą tu swe barwne dzieła. Kolejny to Jardim de Santa Catarina - mieszczący się tuż przy końcu promenady idąc w stronę zachodnią.

Niestety do wielu tych pięknych ogrodów nie dotarliśmy ze względu na mocno ograniczony czas pobytu, który zarezerwowaliśmy w pełni na poznanie innych atrakcji wyspy; obiecaliśmy sobie jednak, że wrócimy kiedyś jeszcze na Maderę - i wtedy koniecznie nadrobimy „ogrodowe zaległości” i wzbogacimy nasze doznania o kolejne botaniczne perełki takie jak np.: Ogrody Palheiro czy tajemniczy ogród przy Quinta das Cruzes.

Jeden tydzień na Maderze to stanowczo za mało, aby choć trochę poznać oblicze tej niewiarygodnej wyspy, dlatego obowiązkowo postanowiliśmy jednogłośnie, że wrócimy tu wkrótce, aby dokończyć odkrywanie tego, czego tym razem nie odkryliśmy.

PS. Apropos toboganów zjeżdżąjących z Monte - to maderyjski patent, rodzaj wiklinowych wyplatanych koszy - sań na drewnianych płozach, sterowanych przez dwóch ”kierowców” w maderyjskich kalelusikach, ubranych w białe spodnie i koszule, którzy odpychając się i hamując butami w odpowiednich miejscach zjeżdżają w dół z zawrotną prędkością! Ku uciesze siedzących w owych saniach pasażerów; czasami odgłosy z toboganów to wręcz krzyki przerażonych prędkością gości spragnionych wrażeń :).

Podobno, Ernest Hemingway, po zjeździe tobboganem z Monte, opisał swoje wrażenia z tego zjazdu, jako „najbardziej ekscytujące doświadczenie w jego życiu!” :).

Dziś tobogany to już atrakcja czysto turystyczna, ale nie zwsze tak było; kiedyś, dawno temu, gdy samochody były jeszcze rzadkością, a kolejki na Monte nie było, zjazd konnym wozem z takiej stromizny byłby wręcz samobójstwem - wymyślono więc, niejako z konieczności - takie sanie, które okazały się genialnym wynalazkiem i mieszkańcy Monte przez wiele lat korzystali z tego środka lokomocji.

I to by było na tyle jeśli chodzi o Funchal i Ogrody; a myślę, że to i tak w wielkim skrócie, resztę uroków Madery (środek wyspy, wschód i zachód oraz spacery po lewadach) opisałam w kolejnej Relacji poświęconej temu rajskiemu kawałkowi ziemi :).

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Portugalii:
Co warto zwiedzić?

Obowiązkowo:

  • Ogrody Monte i Botaniczny;
  • Kościół Nossa Senhora du Monte
  • okolice Katedry (Se), Palazzo Sao Laurenco, Avenida Arriaga;
  • Bulwar Nadmorski Avenida do Mar;
  • Stare Miasto: Zona Velha;
  • Mercado dos Lavadores;

Trzeba/lub można (na co nam nie starczyło już czasu, wiec może następnym razem...):

  • Konwent Santa Clara;
  • Muzeum winiarnia: Old Blandy Wine Lodge;
  • Muzeum i Ogród Cuinta das Cruzes;
  • Quinta do Palheiro Ferreiro;
  • Museum de Arte Sacra ( dla tych co lubią zwiedzać muzea i galerie);

Porady i ważne informacje

Informacja dla Pań elegantek - chodzenie po Funchal (poza Promenadą) w jakichkolwiek pantofelkach na obcasach (szczególnie na szpilkach), graniczy prawie z akrobacją cyrkową i jest wręcz niebezpieczne; więc zanim wrzucicie eleganckie buciki do walizki, należy się mocno zastanowić, czy warto!

Nie należy również przesadzać z ciepłą odzieżą, jakiś polarek na wieczór, cienka kurtka przeciwdeszczowa w zupełności wystarczą;

Autor: piea / 2012.03
Komentarze:
Brak komentarzy.