Po zwiedzeniu zabytków Angkoru lezących na szlakach czerwonym i purpurowym (mała i duża pętla), pozostał nam jeszcze jeden dzień na zwiedzanie. Tym razem pojechaliśmy do swiątyń najbardziej oddalonych od Siem Reap, należących do tzw. „Kompleksu Roluos”.
Roluos to wieś położona ok 15 kilometrów od Siem Reap. Dawniej był to teren pierwszej (jeszcze przed Angkorem) stolicy Imperium Khmerów - Hariharalaya.
Obecnie miejscowość ta znana jest głownie za sprawa znajdujących się nieopodal ruin wspaniałych świątyń. Trzy spośród świątyń Kompleksu Roluos należą do najstarszych zachowanych budowli khmerskich. Są one pamiątkami początków khmerskiej cywilizacji i zostały wzniesione w połowie IX wieku, więc liczą prawie 1.200 lat. Do budowy niektórych użyto wyłącznie cegieł, inne zaś wykonano częściowo z cegieł a częściowo z bloków laterytu i piaskowca (pierwszą wielką angkorską świątynią wykonaną całkowicie z kamienia jest prawdopodobnie Ta Keo).
Kompleks Roluos stanowią dwie duże świątynie: Bakong i Preah Ko oraz wiele pomniejszych kaplic.
Mr. Heng, nasz kierowca tuk tuka, odebrał nas spod hotelu o ósmej rano. Pogoda była ciężka, było gorąco, duszno i pochmurnie. Deszcz wisiał w powietrzu więc, na wszelki wypadek, zabraliśmy hotelowe parasolki. Gdy tylko ruszyliśmy owiał nas ożywczy wiaterek i zrobiło się całkiem przyjemnie. Parasolki okazały się nieprzydatne. Oprócz paru przelotnych deszczyków pogoda była dobra, choć nie było błękitnego nieba.
Jechaliśmy przez nieznane dzielnice Siem Reap. Nie było tam luksusowych hoteli. Były za to wyboiste drogi, proste domy, warsztaty, sklepy przemysłowe, wielkie targowiska. Wszędzie pełno ludzi i motorków. I tumany kurzu unoszącego się z wyschniętego mułu naniesionego przez powódź.
Gdy wyjechaliśmy poza granice miasta na drogę krajowa NH6, krajobraz zmienił się diametralnie. Znaleźliśmy się na kambodżańskiej wsi. Po obu stronach drogi płaskie, szmaragdowe pola ryżowe ciągną się aż po horyzont. Tu i ówdzie jakaś mała chatka na palach i jakieś szopy czy komórki sklecone ze słomianych mat. Od czasu do czasu mignie większy dom jakiegoś zamożniejszego rolnika. Mijają nas setki motorków, rowerów, samochody i motoriksze wyładowane ludźmi i towarami do granic możliwości, a czasem dwukołowy wóz zaprzężony w woły.
Co i rusz widzimy egzotyczne dla nas obrazki. Na rozlewiskach pasą się bawoły wodne, a na suchszych łąkach kościste azjatyckie krowy. Widzimy rolników pracujących na polach ryżowych, brodzących po pas w wodzie. Jeden z nich przeorywuje zalane pole, tuż koło drogi, plugiem zaprzężonym w dwa bawoły. Wszędzie widać dzieci łapiące ryby w rozlewiskach.
W Roluos skręcamy z głównej drogi w prawo i jedziemy środkiem wsi. Mamy okazje zobaczyć jak żyją zwykli Khmerzy. Domy na kurzych łapkach wyglądają tu nieco lepiej. Wszędzie pełno dzieci, psów, krów i kurczaków. Czasami widać chodzące po podwórkach świnie i gęsi. Przy drodze mały bawołek ssie z zapałem swoją mamę. Po środku wsi niewielki sklepik z ogromną reklamą Coca-coli. Potem pojawiają się starożytne mury obronne i, nie wiadomo kiedy, dojeżdżamy do pierwszej świątyni - Preah Ko.
Świątynia Preah Ko została zbudowana w roku 879. Budowla otoczona jest fosą o wymiarach 400 x 500 metrów. Świątynia ta, wraz otaczającymi ją niegdyś budynkami drewnianymi, zajmowała powierzchnię ok 330 ha. Była to jedna z pierwszych budowli świątynnych w starożytnym, nieistniejącym już dziś mieście Hariharalaya (stolicy ówczesnego Imperium Khmerskiego). Nazwa świątyni - Preah Ko (Świątynia Świętego Byka) - wywodzi się od trzech posągów byków wykonanych z piaskowca, znajdujących się na terenie kompleksu. Posągi te przedstawiają najprawdopodobniej mitycznego białego byka Nandi, wierzchowca boga Śiwy - patrona świątyni.
Architekturę Preah Ko wyróżnia sześć centralnie ulokowanych baszt. Znajdują się one na niewysokiej platformie i ustawione są po trzy, w dwóch równoległych rzędach. Wieże w pierwszym rzędzie poświęcone są trzem kolejnym panującym ówcześnie królom, a wieże w drugim rzędzie - ich małżonkom. Na to czy wieże odpowiadają męskim czy żeńskim członkom królewskiej rodziny wskazują postaci mitycznych bóstw flankujące otwory wejściowe każdej z tych budowli, z których jedne mają postać męską, a drugie - kobiecą. Otoczona bujną zielenią świątynia wygląda wyjątkowo pięknie.
Po zwiedzeniu Preah Ko wracamy do naszego tuk tuka. Tu opada nas chmara dzieciaków sprzedających pamiątki i owoce. Żeby było sprawiedliwie kupujemy trzy apaszki, po jednej od trzech dziewczynek, a od czwartej kupujemy kiść przepysznych małych bananów, i ruszamy w dalszą drogę. Po kilku minutach jesteśmy pod wielką świątynią Bakong.
Świątynia Bakong była oficjalną świątynią miasta Hariharalaya, zbudowana w roku 881 i poświęcona bogu Śiwie. Jest ona najważniejszą, a zarazem największą budowlą zespołu świątyń Roulos. Wzgórze świątynne otoczone jest murem z laterytu oraz dwoma rowami z wodą. Zewnętrzna fosa miała wymiary 700 x 900 metrów. Przy budowie świątyni Bakong po raz pierwszy zastosowano w dużym zakresie bloki kamienne, głownie wykonane z piaskowca. Ceglane wieże w centralnej części świątyni przybrane są misternymi zdobieniami. Ta część świątyni została zbudowana w stylu Angkor Wat prawdopodobnie ok. 200 lat później.
Otoczona przez dżunglę świątynia robi ogromne wrażenie już od samego wejścia. Droga na świątynne wzgórze prowadzi przez groblę, która w dalekiej przeszłości była zarazem głównym traktem miasta. Od strony przylegającej do niej fosy oddzielają ją kamienne bariery w kształcie węży naga z siedmioma głowami każdy. Weszły one później na stałe do klasycznej architektury khmerskiej. Pierwszy, zewnętrzny pas kamiennych murów ma kształt prostokąta. Wewnętrzna część zbudowana jest na planie krzyża.
Po wdrapaniu się, po wyślizganych schodach, na górną platformę świątyni możemy podziwiać przepiękny widok na jej dolne partie i otaczającą ją dżunglę. Pośród starych ruin wyróżnia się współczesny i kolorowy, ale zbudowany w tradycyjnym stylu khmerskim, budynek buddyjskiego klasztoru. Górna część świątyni zachwyca licznymi, wspaniałymi rzeźbami, płaskorzeźbami i ornamentami wykutymi w kamieniu. Mityczne postacie walczących demonów, motywy roślinne, posągi tańczących kobiet, kamienny słoń naturalnej wielkości, posągi lwów strzegące schodów. Stare budowle wyglądają wspaniale na tle żywej tropikalnej zieleni.
Pozostałe świątynie Kompleksu Roluos, a właściwie niepozorne ale piękne kaplice - Lolei i Prasat Pre i Monti, zwiedziliśmy niejako „z biegu”. A ponieważ zostało nam sporo czasu, zdecydowaliśmy się pojechać kolejny raz do Angkor Wat. Tym razem jechaliśmy tam zupełnie inną drogą, znowu pośród pięknych pól ryzowych.
W Angkor Wat spędziliśmy parę godzin. Tym razem, bez pospiechu, zwiedzaliśmy te miejsca, które najbardziej nam się podobały podczas pierwszej wizyty w tej pięknej i ogromnej świątyni. Opis Angkor Wat oraz zdjęcia z obydwu wizyt zamieściłem w podroży „Angkor Wat - Milenium zaklęte w kamieniu”: http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4856,kambodza.
Potem już tylko normalka: powrót do hotelu, lunch, masaż, zakupy, kolacja, hotelowy basen... i kolejny dzień wakacji zleciał nie wiadomo kiedy. Pozostały jednak niezapomniane wrażenia i zdjęcia na pamiątkę :).
Podaje namiary na świetnego sprawdzonego kierowcę tuk tuka w Siem Reap, Mr. Henga. Facet uczciwy, pomocny, sympatyczny i punktualny. Bierze 15 USD za cały dzień, od rana do wieczora. Jeśli przylecicie do Siem Reap odbierze was gratis z lotniska. Transfer powrotny na lotnisko kosztuje 5 USD. Gość dosyć dobrze mówi po angielsku. - hohengdriver@gmail.com
kangur | Dzieki :) |
pilarosiu | Ciekawie opisujesz :) |