Oddalona od lotniska w Małe o około 77 km, położona w Południowym Atolu Ari urocza wyspa Omadhoo. Polecam to miejsce szczególnie tym, którzy kochają snurkowanie, nurkowanie i łowienie ryb.
Na tej uroczej 3-kilometrowej wyspie znajduje się tylko jeden guesthouse Kuri Inn, jeden duży apartament dla rodziny Coral View Inn oraz nowa mała willa Kuri Beach View Inn, która jest obecnie w budowie i będzie dostępna pod koniec roku. Wszystkie obiekty mają tego samego właściciela. Przyjaźni gospodarze i świetna lokalna kuchnia oraz dostęp do Wi - Fi to kolejne atuty tego miejsca.
Już od dłuższego czasu marzyła nam się łączona podróż Sri Lanka i Malediwy. Po powrocie z Tajlandii, gdzie również pojechaliśmy sami bez żadnego biura podróży, zachwyceni Azją postanowiliśmy spełnić swoje kolejne marzenia.
O kierunku naszej podróży decydują jednak dobre oferty linii lotniczych, bo koszt biletów w dużym stopniu określa koszty podróży. W grudniu 2013 r. przed świętami linie lotnicze Emirates weszły na nowy rynek z super ofertami przelotów, tym razem była to Ukraina ( rok wcześniej tak dobre oferty były z Polski ale mieliśmy już bilety do Tajlandii). Wiem co powiecie - zwariowali - ale wówczas w Kijowie było w miarę spokojnie. Nikt nie przypuszczał, że sprawy przybiorą taki obrót. Kupiliśmy sobie bilety do Colombo jako prezent pod choinkę ;). Wyjazd z Kijowa 19 marca powrót 5 kwietnia 2014. Pomysł był taki: pierwsze intensywnie zwiedzamy Sri Lankę, później 7 dni na Malediwach i powrót na dwa dni na Sri Lankę.
Kupiliśmy bilety na Malediwy w Polsce ale niestety linie AirAsia zawiesiły loty na Malediwy. W związku z powyższym wstrzymaliśmy się z zakupem kolejnych i dopiero po przylocie do Colombo kupiliśmy bez problemu bilety na linie lotnicze SriLankan Airlines.
Mieliśmy dużo szczęścia bo po Majdanie linie Emirates na naszą prośbę zmieniły nam miejsce wylotu i powrotu na Warszawę bez żadnych opłat dodatkowych. Jednak to nie oddział w Warszawie nam pomógł lecz oddział w Dubaju :). Po tylu przygodach i nerwach przed podróżą reszta wyjazdu to „bułka z masłem”.
Wracamy na Malediwy :). Przelot z Colombo do Male to czysta przyjemność. Krótko bo około półtorej godziny lotu. Bardzo miła obsługa. Stewardesy w pięknych sari... Lądowanie w Male...a raczej na sąsiedniej wyspie robi wrażenie. Pierwsze widoki z lotu ptaka obiecują upragniony raj. Kolor wody obłędny... Przypominam, że Malediwy to kraj muzułmński. Szczególnie uwaga dla podróżujących Pań - aby nie obrazić mieszkańców ramiona i biodra powinny być zakryte.
Tym razem ostrzeżenie dla Pań i Panów...zero alkoholu. Bardzo dokładnie kontrolują o czym przekonałam się przy wyjeździe. W buteleczce wyglądającej jak „piersiówka” miałam miód ze Sri Lanki przy wjeździe nie zauważyli ale przy powrocie musiałam wszystko wyciągać by dostać się do nieszczęśliwej butelki... Gdzie ja miałam kupić na Malediwach alkohol to nie mam pojęcia.
Z lotniska do Male co kilka minut kursują „tramwaje wodne” za kilka dolarów w jedną stronę. Ishmael czyli manager Kuri Inn wszystko nam dokładnie opisał przy rezerwacji. Dostaliśmy również mapkę z zaznaczonym portem i godziną wypłynięcia promu (szybka łódka rejsowa a nie prywatna) Male do Omadhoo z Petrol Jetty o 4:00 popłudniu. Koszt w jedną stronę to 20 dolorów (mają dokładną informację na stronie) Ishmael wcześniej dokonał dla nas rezerwacji miejsc. Uwaga piątek to dzień święty dla muzułmanów więc wtedy nigdzie nie pojedziecie i nic nie załatwicie.
My przylecieliśmy w czwartek i byliśmy w Male w godzinach przedpołudniowych. Chcieliśmy poznać wyspę. Zgodnie z informacją podaną przez Ishmaela bagaże mogliśmy zostawić na promie. Tak...tylko trzeba go znaleźć...I tu zaczęła się przygoda... Ishmael napisał by w razie potrzeby dzwonić to ktoś przyjdzie i nam pokaże łódź... troszkę byliśmy zaskoczeni jego troskliwością. Zgodnie z zasadą „metryka na końcu języka ” zaczynamy wypytywać miejscowych i ZONK... nikt nie rozumie po angielsku aaaaaa tu upał jak .... ciężkie plecaki...godzinę szukaliśmy łódki... Po godzinie schowaliśmy honor do kieszeni i wykonaliśmy szybki „telefon do przyjaciela” Ishmael nie zawiódł po kilku minutach przyszedł chłopiec, który też chwilę szukał i znalazł... łódka była...w trzecim rzędzie łodzi od strony lądu... nie przyszło nam to do głowy.
Pozbyliśmy się bagaży i zaraz przy nabrzeżu znaleźliśmy coś w stylu KFS z klimatyzacją i ziiiimnym piciem. I tu już było jak w raju. Po posiłku pełni energi i nowych sił ruszyliśmy na zwiedzanie miasta.
Male nie jest rajem na ziemi - koszmarnie zatłoczone, brudne, głośne miasto ale dobra wiadomość dla Pań dużo sklepów z pięknymi materiałami i to za grosze :) sama kupiłam 4 m pięknego turkusowego materiału za 30 zł!!! Właśnie szyję sukienkę :).
Po tłocznym Male podróż szybką łódką to czysta przyjemność! Mokra bryza...oszałamiająca prędkość... cudowne widoki. Po drodze mija się kilkanaście kurortów. Robią wrażenie te domki na turkusowej rafie. Łódka przed Omadhoo ma tylko jeden postój w stolicy Atolu i ...dopłynęliśmy... coś pięknego nasz raj na ziemi :).
W porcie komitet powitalny Ishmael i Adhunaan wraz z wózeczkiem na bagaże :) uroczy widok... Sama wyspa maleńka ok 3 km2 i około 1000 mieszkańców. Wąskie czyste uliczki i zero samochodów, poza skuterem Adhunaana i kilkoma rowerami nie widziałam żadnej motoryzacji... są oczywiście łódki. Domy bardzo skromne można powiedzieć, że „surowe” ale w każdym telewizor :). Życie codzienne bardzo spokojne. Tak naprawdę dopiero wieczorem można spotkać większość mieszkańców w porcie lub przed domami. Z drugiej strony my w ciągu dnia byliśmy cały czas na wodzie lub w wodzie więc może nie będę się wypowiadać co do aktywności mieszkańców... Troszeczkę nieufni ale przyjaźni. Najbardziej otwarte są dzieci :) jak na całym świecie...ciekawość jest silniejsza niż strach.
Sam pensjonat uroczy i czysty. Wzięliśmy opcję z wyżywieniem bo poza kilkoma sklepami i kawiarnią nic nie znajdziecie. Zachciało nam się dobrej kawy z pączkiem. Na blogu „Cel w podróży” przeczytaliśmy, że jest takie miejsce i cóż kolejny ZONK :). Szukaliśmy cały wieczór i znaleźliśmy się w knajpce w porcie... ciekawe miejsce... sami musicie sprawdzić. Wielkie zaskoczenie właściciela i nasze. Pobyt niezapomniany. Zawzięliśmy jednak się i na drugi dzień zwycięstwo :) spienione mleko posypane kawą z pączkiem o smaku kokosa dwie minuty od Kurii Inn.
Warunki w pensjonacie bardzo dobre. 4 pokoje - maksymalnie 8 osób (w Coral View Inn również 4 pokoje, a w nowobudowanym a Kuri Beach View Inn będzie 3 pokoje). Na tłumy turystów nie ma co liczyć. Zdjęcia znajdziecie na ich stronie. W ogólnodostępnym holu recepcja gdzie przez cały dzień służy wam pomocą Ishmael. Mała biblioteczka, żelazko apteczka itp. oraz sklepik z pamiątkami - lokalny wyrób. Istotna informacja - darmowe Wi - Fi czasami słabo działa ale to przecież wyspa :). Osobno miejsce na posiłki na świeżym powietrzu - zaraz obok kuchnia. W tle lokalna muzyka.
Kucharz cudowny. Codziennie pyszna jajecznica, tosty, gofry itp. Woda mineralna do każdego posiłku a do obiadu soki, owoce i Coca cola. Obiady pyszne kolacje też... może poza zupami hehe.
I oczywiście domowe koty. Jeden z charakterkiem został naszym przyjacielem nazwaliśmy go Maniek. Jego taniec z krabem rozbawił nas do łez. Codziennie dotrzymywał nam towarzystwa przy posiłkach i wieczornych rozmowach.
Na ogrodzie hamaki i leżaki. Codzienne sprzątane pokoje oraz zmieniania pościel i ręczniki. Są osobno ręczniki plażowe. Z tylu obiektu sznurki do suszenia. Ogólnie całe otoczenie czyściutkie. Jest wypożyczalnia sprzętu do nurkowania i snurkowania. My maski i rurki mieliśmy swoje.
W pierwszy dzień postanowilismy poznać wyspę i jej uroki. Najlepiej po wyspie poruszać się boso - wszędzie piaseczek a nie musisz nosić butów :). Rafa wokół wyspy taka sobie ale na atrakcje nie narzekaliśmy. Dwie plaże publiczne. My pokochaliśmy plażę z cypelkiem. Ishmael i Adhunaan pomyśleli o wszystkim. Na plaży urocze białe leżaki. Na plaży my i lokalni mieszkańcy... matki z dziećmi... trzymają się na uboczu nie chcą przeszkadzać turystom. Kobiety ubrane od stóp do głów w chustach kąpiące się wraz z nami... niezapomniany widok.
Tak naprawdę większą część czasu plażę i turkusowe morze mieliśmy tylko dla siebie. Nie zapomnijcie o kremach z filtrem min. 30 bo słońce pali mocno. Poczuliśmy to na własnej skórze przy snurkowaniu mimo filtrów 50.
Co do porannych spacerów to ja byłam raz... Warto dodać, że pobudka codziennie gwarantowana 5 rano, bo muezzin wzywa do modlitwy. Kompanami spacerów porannych są płaszczki i to nie jedna tylko kilka. Suną majestatycznie wzdłuż cypelka i nie przeszkadza im obecność człowieka.
Co do wieczorów... nie uwierzycie ile nietoperzy znajduje się na wyspie i to całkiem spore okazy... powrót z zachodów słońca nabierał smaczku gdy przelatywały nad naszymi głowami. Druga atrakcja powrotów to tysiące uciekających krabów. Ruch jak na autostradzie.
Jeśli chodzi o dodatkowe wycieczki można skorzystać z oferty ogólnej przygotowanej przez Ishmaela lub zaproponować własne indywidualne wyprawy. My byliśmy zwolennikami tej drugiej opcji bo doskonale wiedzieliśmy co chcemy robić. Woda...woda...rekinki rafowe...manty ray...woda...woda...piasek :)
Proponowane są poranne i popołudniowe wycieczki. Po śniadaniu około godziny 9.30 i po obiedzie około godziny 14. Sprawa przemyślana bo woda i słońce bardzo wyczerpują.
My wybraliśmy snurkowanie i nurkowanie, bezludną wyspę, wyprawę na koniec atolu by spotkać manta ray i rekiny wielorybie (niestety one nie chciały spotkać nas...mamy pretekst by wrócić i spróbować jeszcze raz :)), nocny połów ryb.
Każda wyprawa to rytuał. Za każdym razem Ishmael i Adhunaan towarzyszyli nam od pensjonatu do portu niosąc nasz prowiant czyli wodę mineralną, ciasteczka Oreo (które smakowały wybornie po snurkowaniu...) oraz kakao w kartonikach :).
Naszym sternikiem oraz „guru” snurkowania był Adhunaan. Bardzo blisko bo około 20 minut od Omadhoo są świetne miejsca do nurkowania i snurkowania. To tutaj pierwszy raz widzieliśmy rekiny rafowe. Przyznam szczerze, że widok kilku rekinów w tym jeden prawie dwumetrowy robi wrażenie adrenalina zaczyna krążyć we krwi. Super emocje. Adhunaan bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Robił wszystko byśmy byli zadowoleni z naszych wypraw :). Troszczył się o bezpieczeństwo. Jednak to ostatnie snurkowanie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jeszcze teraz mam „ciary” na samo wspomnienie. Wyprosiliśmy Adhunaana o dodatkowe 15 minut snurkowania. Zgodził się bez problemu. Pływamy sobie a pod nami rekinki i nagle czuję jak Adhunaan łapie mnie za rękę i wskazuje przed siebie. To było cudowne przeżycie...dwie piękne eagle rey. Jedna bardzo szybko odpłynęła ale ta druga zrobiła prawdziwy show... jej taniec w wodzie ...widok bezcenny... Dla takich chwil warto żyć.
Polecam również wyprawę na desert island. Wokół wyspy bardzo fajna rafa. Mała wysepka oddalona od Omadhoo o 45 minut jazdy motorówką. Przejażdżka z panem sternikiem niezapomniana. Na początku miałam wrażenie, że odlecę :). Duża prędkość i fale. Miałam wrażenie że za chwilę przekonam się jak wygląda druga strona burty. Droga powrotna to już czysta przyjemność. Pęd wiatru we włosach, fale i słońce. Podobno mamy szczęście (przez grzeczność nie zaprzeczę) bo przez prawie dwie godziny wyspę i mieliśmy tylko dla siebie. Niestety musicie liczyć się z tym, ze na tej wysepce może was być więcej, bo kurorty organizują tu obiadki dla swoich gości.
Kolejna atrakcja to nocny połów ryb. Duża dawka emocji i świetne efekty. Złowiłam dużego tuńczyka, który smakował super. Na całe moje szczęście to kucharzowi przypadł zaszczyt go przygotować. Nie będę opowiadać o „ wojennych ranach” gdy zamiast ryby złowiliśmy rafę...tutaj warto dodać, że połów odbywa się na „żyłkę” :). Efektem była utrata kawałka hybrydy na paznokciu (wyjaśnienie dla Panów - lakier do paznokci)... Panowie nie mogli zrozumieć nad czym rozpaczam :). Porównywanie z Adnnanem ran...bezcenne.
Wracaliśmy regularnym promem, który płynie około 4,5 godziny. Ciężko bylo zostawić ten kawałek raju ale szlaki już przetarte wiec warto wrócić szczególnie gdy ma się świadomość, że jest się tam mile widzianym.
Raj na ziemi
Pwanda | Hej do nurkowania nie musisz umiec pływać :) pozdrwim i cieszę się że Wam się podoba. To zachęta do dalszych wspomnień :) |
papuas | Opis barwny i szczegółowy - jednym słowem bezcenny. Fajne podwodne fotki. Mimo zachęty nie pojadę - zbyt słabo pływam :( |
Fresh | Oj tak, Opis extra. Wanda prosimy o więcej rajskich zdjęć z Malediw :) |
Pawel_88 | Bogaty opis :) super :) trzeba spełniać marzenia :) Prosimy o wiecej fotek z tego raju :) |