Wakacje na Malediwach to marzenie chyba każdego podróżnika. Któż bowiem nie chciałby wypoczywać w tak pięknym i jednocześnie znanym miejscu na świecie? Któż nie chciałby mieć wyłącznie dla siebie małego luksusowego bungalowu na jednej z tych rajskich wysepek? Oczywiście każdy.
Kto jednak zastanawiał się, co dzieje się ze śmieciami, które produkują turyści relaksujący się w hotelach oraz mieszkańcy kraju? Chyba nikt...
Rajskie śmieciNiechlubna wyspa jest przeciwieństwem raju, choć znajduje się pośród krystalicznie czystych wód Oceanu Indyjskiego, kilka kilometrów od Male. Władze Malediw niezbyt chętnie wypowiadają się na jej temat, i nic dziwnego, gdyż nie ma się czym chwalić.
Thilafushi powstała dawno temu na mieliźnie, od dwudziestu lat zwozi się na nią śmieci. Turyści widzą ją tylko z samolotu podczas zbliżania się do lotniska. Widzą nie tyle samą wyspę, co dym unoszący się z niej, który jest wynikiem spalania śmieci. Śmieci zwożone są tutaj ze stolicy - Male, oraz licznych luksusowych hoteli.
Malediwy praktycznie całkowicie zapomniały o recyklingu i większość różnego rodzaju śmieci jest spalanych, co jednak nie wpływa na zmniejszanie się tego śmietniska, które obecnie ma 3,5 kilometra długości i 200 metrów szerokości.
Każdego dnia na Thilafushi trafia około 200 ton śmieci z czego 1/4 pochodzi z luksusowych hoteli.
Pracownikami wysypiska są imigranci, którzy mają za zadanie segregację śmieci oraz ich palenie. W praktyce oznacza to oddzielanie plastikowych butelek, a reszta jest spalana. Nikt nie zwraca tutaj uwagi na to czy śmieci zawierają toksyczne substancje - wszystko co zostało w wyniku segregacji albo jest spalane, albo kierowane na rosnące hałdy, których brzegi zanurzają się w krystalicznie czystej wodzie, zanieczyszczając ją.
Osoby pracujące na Thilafushi zarabiają około 350 dolarów miesięcznie. Praca jest ciężka - 7 dni w tygodniu, bez zachowania jakichkolwiek norm bezpieczeństwa czy higieny. Nie mają specjalnych uniformów, ani masek na twarzy. Ręcznie starają się robić co mogą, aby oddzielić plastik od reszty śmieci, jednak jak sami przyznają ich praca jest czystą teorią. Dostarczane śmieci nie są segregowane, a sami nie mają odpowiedniego sprzętu. To co uda się wysegregować, trafia statkami do Indii, pozostałe próbują spalać, i to nie w nowoczesnych ekologicznych spalarniach, lecz po prostu podpalają całe hałdy.
Problem śmieci na Malediwach jest bolączką tamtejszych władz, które za każdym razem deklarują, że „coś z tym zrobią”, jednak zawsze kończy się na obietnicach. Paradoksalnie bardziej skuteczne są w apelach do międzynarodowej społeczności, aby ta wstrzymała proces zanieczyszczania środowiska, które ma wpływ na ocieplanie się klimatu, przez który podnoszą się poziomy oceanów, zagrażając wyspom wchodzącym w skład Malediw (średnio Malediwy leżą około metra nad poziomem morza).
Na apele ekologów głusi są właściciele luksusowych hoteli, którzy nawet nie chcą rozmawiać o temacie. Nic dziwnego, dla nich liczy się przecież tylko zysk.
Czy nadal chcielibyście polecieć na Malediwy?