W Bułgarii byłam po raz pierwszy, co więcej, był to obóz braci studenckiej. Jednak oprócz błogiego lenistwa na Złotych Piaskach oraz całonocnych zabaw w lokalnych klubach, nie byłabym sobą gdybym nie pojeździła co nie co po okolicy.
Same Złote Piaski to miejscowość typowo turystyczna, wypełniona hotelami, punktami gastronomicznymi i wszelkimi formami usług, jakich tylko klient może zapragnąć. Znajdują się tam zarówno kule do „wystrzału” w powietrze, możliwość sfotografowania z egzotycznymi zwierzętami jak i w strojach z wcześniejszych epok. Jeśli ktoś szuka spokoju, ciszy, kameralnej atmosfery oraz chce poznać zwyczajne życie mieszkańców - tę miejscowość stanowczo odradzam. Jeśli jednak celem jest połączenie odpoczynku i zabawy, Złote Piaski są do tego wręcz stworzone. Jak dla mnie całej tej otoczki dla turysty było aż nadto więc wszelkie wycieczki po okolicy realizowałam samodzielnie. Lokalna komunikacja kursuje regularnie, punktualnie, bilety kupuje się u specjalnie do tego wyznaczonej osoby.
Jak to zwykle bywa, warto się targować, zwłaszcza z taksówkarzami w Warnie jeśli chcemy dojechać do mauzoleum. Jeep Safari to naprawdę świetna sprawa, nawet mimo że kierowcy kompletnie nie mówią i nie rozumieją języka angielskiego.
Osobiście nie polecam organizowanych wieczorów bułgarskich. Owszem, jest to możliwość do skosztowania specjałów lokalnej kuchni, ale moim zdaniem, jest to największy plus całego wydarzenia. Wśród pokazów doliczyłam się zaledwie 3 tańców stricte regionalnych, zaś cała reszta to mieszanka wielokulturowa, włącznie z połykaczami ognia czy klaunami. Ocena zależy od subiektywnego podejścia.
Cały pobyt w rejonie Morza Czarnego zaliczam do udanych.
Brak komentarzy. |