Lizbona była weekendowa i to moim zdaniem błąd, nie da się jej poczuć w ciągu 3 dni...no może 7 by starczyło ;), ale po kolei.
Dzień 1: Lot i zakwaterowanie oraz spacer nad oceanem.
Dzień 2: Zwiedzanie Lizbony zaczęliśmy od dzielnicy Expo i Oceanarium, w Expo warto zajrzeć do Casino ;) a oceanarium moim zdaniem bajka. Krok drugi w tym dniu to podróż na drugi koniec miasta do Torre Bellem, pomnika odkrywców i klasztoru Hieronimów oraz cukierni z regionalnymi babeczkami - Pasteis de Belem - polecam, warto spróbować, receptura nie zmieniła się od 1813 r. Krok następny to Alfama i jej przeurocze zakątki - plac narodowy, winda św. Justyny, degustacja wina ;), na koniec zostawiliśmy sobie zamek św. Jerzego, położony na najwyższym z 7 wzgórz, na których leży Lizbona.
Lizbona jest ogromna, przecięta w dwóch miejscach - rzeką i wyżej akweduktem - bardzo okazałym ;). Z jednego końca na drugi trzeba poświecić około godziny i 30 Euro na taxi lub 5 Euro na całodobowy bilet komunikacji miejskiej, która obejmuje tramwaje, autobusy i metro.
Dzień 3: wycieczka: Estoril + Sintra + Przylądek Rocca. Przylądek - najdalej wysunięty ląd na zachód - myślę, że obowiązkowy punkt programu. Sinta mnie powaliła, piękny kompleks pałacowo-zamkowy, koniecznie z wnętrzem! Estoil natomiast to typowy turystyczny kurort - można sobie darować - moim zdaniem oczywiście.
Dzień 4: wycieczka: Nazare - Obidos - Batalha - Fatima. Nazare - fajny punkt widokowy, urocze miasteczko, Obidos - miasto zamknięte średniowiecznymi murami - najlepsze na spacer. W Obidos lokalnym specjałem jest najlepszy jaki piłam likier wiśniowy podawany w kieliszkach z czekolady... rewelacja... z jego powodu mój bagaż był cięższy o 6 kg w drodze powrotnej ;). Batalah - przecudowna katedra, majstersztyk, nie można się nadziwić precyzji wykonania detali. Fatima - cóż, dla mnie to wieki zawód... nie poczułam klimatu, betonowa pustynia- „zaliczyć” warto ale czas lepiej przeznaczyć na inne atrakcje. Jedyne co mnie zainteresowało - to korona w skarbcu z kulą wyciągniętą z ciała Jana Pawła II.
Dzień 5: Powrót. Szybko i intensywnie było ale wrażenia niesamowite. Piękne, różnorodne miasto, przepyszne jadzenie (polecam bakalau - ichniejszą potrawę z ryb), porto i inne wina oczywiście.
Aha no i ludzie - grzeczni, uprzejmi, za wszystko dziękują ale są zamknięci w sobie, sprawiają wrażenie niedostępnych.
W razie pytan jestem do dyspozycji ;)
Lizbona
Okolica Lizbony:
Brak komentarzy. |