Największa od kilkudziesięciu lat powódź, która nawiedziła Tajlandię wbrew oczekiwaniom, może dotrzeć do stolicy kraju Bangkoku. Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna, przy umacnianiu wałów przeciwpowodziowych żołnierze oraz ochotnicy, w tym mnisi.
Do tej pory powódź objęła około 30 procent terenów
Tajlandii, żywioł zniszczył wiele miasteczek, niszcząc płody rolne i paraliżując produkcję w regionach przemysłowych. Szacuje się, że do tej pory woda oraz lawiny błotne spowodowały śmierć ponad 300 osób.
Miliard metrów sześciennych wodyWedług wcześniejszych przewidywań woda miała ominąć
Bangkok, sytuacja jednak zmieniła się. W kierunku stolicy zbliża się ponad 1 miliard metrów sześciennych wody. Władze miasta obawiają się, że główny kanał przeciwpowodziowy może nie przyjąć tak dużej ilości wody.
Do umacniania wałów przeciwpowodziowych skierowano żołnierzy, pomagają także ochotnicy. W wielu miejscach jednak ludzki wysiłek okazał się niewystarczający, umocnienia nie wytrzymały naporu wody.
Gubernator apelujeGubernator Bangkoku Sukhumbhand Paribatra zaapelował do mieszkańców najniżej położonych dzielnic miasta, aby przenieśli swój dobytek na najwyższe piętra domów. Zlecił także organizację ponad 150 miejsc, w których będą mogli schronić się powodzianie.
Sytuacja jest na tyle groźna, że zdecydowano się na częściową ewakuację międzynarodowego portu lotniczego Don Muang znajdującego się 24 km na północ od Bangkoku.