W życiu Hindusa religia pełni niezwykle ważną funkcję, a codzienne spotkanie z bogami oraz przynoszenie im darów jest jego obowiązkiem. Dary, od pieniędzy do owoców, lądują na ołtarzu. Te pierwsze trafią do rąk braminów, te drugie wykradną ptaki, gryzonie i ... małpy.
Dżajpur - stolica Radżastanu
Indie są krajem o ogromnej, porównywalnej do Europy, powierzchni oraz o niewyobrażalnej ilości kręgów kulturowych, dialektów i mieszanek rasowych. Trudno jest stworzyć jeden uniwersalny opis mogący zdefiniować je całe. Najczęściej jednak, kiedy próbujemy tego dokonać, wyobrażamy sobie dumnych maharadżów żyjących w wielkich pałacach, otoczonych złotem, wygodami i służbą. Są oni niewątpliwie najbardziej charakterystycznymi postaciami indyjskiej historii, a ich dzieje i tradycje dały kulturowe podstawy całemu krajowi. Kolebką Indii będzie więc teren na którym rozwijały się ich królestwa, teren prowincji noszącej dzisiaj nazwę Radżastan.
Położony jest on w północno-zachodniej części kraju, w stosunkowo niewielkiej odległości od stolicy - Nowego Delhi. Większość obszaru pokrywa pustynia Thar, która na zachodzie dochodzi do granicy z Pakistanem. Jego miasta noszą znamię historycznej rangi. Pełne są pałaców, fortów i havelis - dużych i wykwintnych domów kupców i możnowładców. Stolicą prowincji jest Dżajpur noszący przydomek różowego miasta. Zawdzięcza on go kolorowi, na który pomalowane są ściany domostw i miejskie mury i który symbolizować ma gościnność jego mieszkańców. Jest ona cechą niezwykle ważną, ponieważ Dżajpur od zawsze był i jest do dzisiaj ośrodkiem handlu. Na licznych bazarach sprzedaje się wszystko, od wyrobów tekstylnych, poprzez skóry i dywany, a skończywszy na kamienia szlachetnych i wyrobach nimi inkrustowanych.
Poza handlem stolica Radżastanu słynie z licznych, wpisanych na światową listę dziedzictwa ludzkości UNESCO, zabytków. Warto zwiedzić pałac miejski, gdzie do dzisiaj mieszka, pełniąca już tylko reprezentacyjną funkcję, rodzina maharadżów. Godne zobaczenia jest także obserwatorium Dżantar Mantar z licznymi urządzeniami do mierzenia czasu, tworzenia horoskopów i obliczania wielkości zbiorów oraz położony w niedalekim sąsiedztwie miasta, potężny fort Amber. Mało osób wie jednak, że w pobliżu drogi krajowej wiodącej na wschód w kierunku Agry i Taj Mahal znajduje się święte miejsce hinduistów, jedyne w regionie o tak dużym znaczeniu. Warto nadłożyć drogi, aby tam zajrzeć. Miejsce to zwane jest Galta Dżi.
Kompleks Galta Dżi
Świątynie Galta Dżi położone są wśród wzgórz otaczających Dżajpur. Najważniejszym powodem utworzenia tego kompleksu było święte i niewyczerpane źródło, które wybija tutaj do dnia dzisiejszego. Na drodze strumienia utworzono siedem basenów, które służą do religijnych ablucji hinduistów, którymi, jak sami pokornie wierzą, zmywają swoje grzechy. Poza basenami możemy wejść tutaj do kilku świątyń, gdzie hołd oddaje się głównie Ganesi - bogu płodności i pomyślności noszącego głowę słonia, Hanumanowi - bóstwu zwycięstwa o twarzy małpy, a także najważniejszemu w tym miejscu bogu Słońca.
Galtę odwiedzają co roku tysiące pielgrzymów, głównie z regionu Radżastanu, którzy chcą obmyć swoje ciało, a których nie stać na dalszą podróż do którejś ze świętych rzek hinduizmu - Jamuny czy Gangesu. Miejsce to, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się opuszczone, ma swoich lokatorów. W świątyniach i kaplicach żyją bramini, najwyżsi rangą społeczną obywatele Indii, którzy medytują godzinami i spotykają się z wiernymi. Są oni otwarci na każdego, także na innowierców, o ile zostawią jakiś skromny datek.
Spotkanie z braminem polega na krótkiej, indywidualnej rozmowie w trakcie której wykonuje on najróżniejsze znaki i rytuały. Ich zwieńczeniem jest narysowanie na czole pomarańczowej kropki. Kropka ta nazywa się tilaka i symbolizuje trzecie oko, które w trakcie modlitwy otwierają nam bogowie. Poza braminami Galta ma innych lokatorów. Nie tak spokojnych i dużo bardziej łapczywych na nasze podarki.
Uwaga! Małpy!
Przy bramie wejściowej do kompleksu Galta Dżi zawsze napotkamy, chroniącego się przed słońcem, pod połamanym i podziurawionym parasolem, handlarza orzeszków. Warto zaufać miejscowym i kierując się ich wskazówkami nabyć niewielką ich ilość. Chociaż ciężko w to uwierzyć, to mogą one ochronić nas przed niespodziewanym atakiem i ustrzec przed poważnymi uszkodzeniami ciała.
Od samego wejścia na teren świętej Galty daje się odczuć religijną atmosferę i przeszywającą ciszę. Skupienie i zaduma, malujące się na twarzach przechodzących osób, wymusza szacunek do tego miejsca, nawet jeśli ideologicznie jest nam ono obce. Co kawałek widać niewielkie grupki pielgrzymujących kobiet lub mężczyzn, które, zdejmując uprzednio buty, wchodzą do poszczególnych, poświęconych różnym bogom przybytków.
Historia ocalenia...
Mimo tego, że jest prawie pusto czuję na sobie irytujące, oblepiające całe moje ciało, spojrzenia. Przyglądam się bliżej zabudowaniom świątyń i oczom nie wierzę. Gzymsy, schody, ołtarzyki, wnęki, wszystko pełne małp. Podobnych do magotów jakie widziałem i przed jakimi uciekałem na brytyjskim Gibraltarze. Jeszcze jeden krok i ... ruszyły. Są wszędzie. Zanim się obejrzałem zostałem otoczony, a dwa tuziny oczu wbiły się w trzymane przeze mnie zawiniątko z orzeszkami, których znaczenie szybko pojąłem. Otworzyłem pakunek i szybko zacząłem obdarowywać nimi natarczywych gospodarzy. Udało mi się ich uspokoić. Od tej chwili mogłem spokojnie podziwiać świątynie jak i przyglądać się ich mieszkańcom. Kilku z nich uczepiło się mnie jak przysłowiowy rzep psiego ogona. Towarzyszyły mi cały czas, a ciszę przerywały wrzaski ich kłótni i bijatyk. Doszliśmy razem na sam szczyt pobliskiego wzgórza, do świątyni słońca, mijając po drodze niewielkie baseny i obmywających się w nich hinduistów.
Wewnątrz zastaliśmy bramina. Wykonał on krótką modlitwę, którą zwieńczył nałożeniem mi na czoło charakterystycznej kropki, za co pokornie przyjął datek. Małpy ucichły na chwilę czując powagę tej chwili. Podszedłem do krawędzi wzgórza, skąd rozciąga się imponujący widok na cały, połyskujący swoim różem, Dżajpur. W drodze powrotnej czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka. Zobaczyłem człowieka, który rozmawiał z małpami. Wykonywały one najdrobniejsze jego polecenie, tak jakby rozumiały każde słowo. Jak się później dowiedziałem osoba ta zwana jest „monkey master”, jest stałym bywalcem Galty i za drobną opłatą może być naszym przewodnikiem. Wystarczy o niego pytać ... wśród małp.
Brak komentarzy. |