Magda Zimnowodzka, skończyła orientalistykę na Uniwersytecie Warszawskim, zafascynowana Bliskim Wschodem i kulturą arabską. Podczas pobytu w Azji los skierował ją do Australii, gdzie postanowiła zamieszkać...
Magda powiedz nam o tym jak to się stało, że postanowiłaś się przeprowadzić do Australii?
Na początku był pomysł, aby wyjechać na dłużej do Azji. Postanowiłyśmy z koleżanką zamieszkać na Bali. Byłyśmy tam zaledwie pół roku, ale to wystarczyło, aby poznać świetnych i ciekawych ludzi. Na Bali jest bardzo dużo Australijczyków. Postanowiłyśmy więc odwiedzić naszych znajomych w Australii. Bardzo nam się tam spodobało, szczególnie ze względu na to, że tam jest zupełnie inny standard i styl życia. Powoli w mojej głowie zaczął rodzić się pomysł, aby spróbować pomieszkać tam, pożyć, zobaczyć jak to wyjdzie...
Twoja przygoda z Australią zaczęła się od indonezyjskiej wyspy Bali - skąd wziął się pomysł i jak długo trwały przygotowania, jak wyglądała np. sprawa z wizą?
Pomysł narodził się, gdy pojechałyśmy do Indonezji odwiedzić naszego kolegę ze studiów, który był na Jawie na stypendium rządu indonezyjskiego. Obu nam Indonezja bardzo się spodobała. To było coś innego - wakacje z dala od Egiptu, Turcji, itp. Pierwsza wyprawa do Azji i trafia się do takiego raju - piękne plaże, palmy, wyspiarskie życie, ciekawi ludzie... Obie byłyśmy w momencie, gdzie w Warszawie nie trzymało nas praktycznie nic, więc stwierdziłyśmy, że bardzo fajnie byłoby samemu wyjechać do Indonezji. Przygotowania trwały kilka miesięcy, najpierw trzeba było załatwić kwestie formalne związane z wizą, itp., następnie trzeba było kupić bilety, sprawdzić jak wygląda sytuacja z wynajmem mieszkania na miejscu, no i ponieważ obie chciałyśmy podróżować, a nasza wiza nie zezwalała nam na pracę w Indonezji, trzeba było odłożyć trochę pieniędzy - to chyba trwało najdłużej :).
Co do wizy to starałyśmy się o wizę wielokrotnego wjazdu, ponieważ już będąc w Indonezji chciałyśmy pojeździć po całej Azji. Ogólnie nie było żadnego problemu uzyskać wizę turystyczną, która jest ważna przez rok czasu. Rządzi się ona pewnymi zasadami, aby je spełnić należy np. co dwa miesiące wyjechać z kraju. Dla nas to była sytuacja idealna - co dwa miesiące wyjazd do innego miejsca, nowa przygoda...
Zanim przejdziemy do Australii jeszcze trochę o Bali, jak wygląda życie na bali, ile kosztuje, jak wyglądała w Waszym wypadku kwestia noclegu?
Koszty życia na Bali są dużo niższe niż w Polsce, nie wspominając już o Australii... Jadąc na dłuższy okres najlepiej wynająć dom, bądź pokój w kosie - czymś w rodzaju naszej stancji studenckiej. Z wynajęciem domu można jednak napotkać się na pewne problemy - przede wszystkim właściciele nie za bardzo chcą wynajmować domy na krótki okres, np. pół roku. Najlepiej poszukać i postarać się o taki dom na rok, na dwa lata, bądź też sformułować kontrakt wynajmu tak, aby można go było bez konsekwencji zerwać.
Koszt wynajęcia całkiem przyzwoitego, wyremontowanego domu z trzema sypialniami to w przeliczeniu jakieś 6000 zł za rok. W momencie, kiedy chcemy wynająć taki dom w kilka osób, koszt wynajmu automatycznie dzieli się pomiędzy współlokatorów. Koszt jedzenia, transportu i utrzymania - wszystko jest bardzo tanie.
Wróćmy więc do Australii, pewnie wiele osób chciałoby wyjechać i zamieszkać tam. Jak wyglądają przepisy regulujące kwestię stałej emigracji do Australii?
W Australii ta sprawa jest bardziej skomplikowana. Jeśli chodzi o wyjazd turystyczny to nie ma żadnego problemu, wystarczy złożyć podanie o wizę przez Internet i taka wiza jest przyznawana na rok, co trzy miesiące trzeba wyjechać z kraju żeby tą wizę odnowić.
Inaczej wygląda to w przypadku, gdy chce się czy pracować, lub wyjechać do Australii na dłużej. Osobom w młodym wieku najłatwiej jest uzyskać wizę studencką, która zezwala na pracę na terenie Australii w wymiarze 20 godzin tygodniowo. Wiąże się to jednak z dodatkowymi kosztami, bo oprócz samej opłaty wizowej, należy mieć opłaconą szkołę. W efekcie większość zagranicznych studentów zarabia wyłącznie na opłatę czesnego i wynajem pokoju gdzieś na obrzeżach miasta. Starając się o tego typu wizę po wyborze kursu i jego opłaceniu należy złożyć do Biura Imigracyjnego dokumenty zawierające list polecający ze szkoły, którą się wybrało, wyniki badan medycznych, oraz potwierdzenie wykupu ubezpieczenia zdrowotnego.
Można też postarać się o wizę pracowniczą, co wiąże się ze znalezieniem pracy jeszcze przed wyjazdem do Australii. Ułatwieniem jest posiadanie odpowiednich zdolności znajdujących się na liscie pożądanych zawodów. W takim przypadku można dość łatwo dostać wizę pracowniczą.
W Australii istnieje także pojęcie wizy partnerskiej. Kiedy mamy partnera Australijczyka bądź Polaka, który mieszka w Australii, można postarać się o taką wizę. Nie da się jej załatwić w Warszawie, trzeba się starać o nią w Berlinie. Dlatego też czasem warto jest wjechać do Australii np. na wizie turystycznej i starać się o inną wizę już na miejscu. Do tego dochodzi także kwestia łączenia rodzin, itp.
Kraje Unii Europejskiej pozostają obecnie w cieniu kryzysu, co przekłada się także na dużą liczbę osób bezrobotnych. Jak wygląda rynek pracy w Australii pod kontem emigrantów? Czy osoba z Polski ma szanse znaleźć pacę, jakie musi spełniać wymagania związane np. z językiem?
Wyjeżdżając do Australii z myślą o pracy, wypada znać angielski na dosyć dobrym poziomie, chociaż nie jest to regułą, bo spotkałam się też z ludźmi, którzy niezbyt dobrze mówią po Angielsku. Generalnie Australia potrzebuje rąk do pracy ze względu na to, że na tak ogromnym terytorium żyje zaledwie około 22 miliony ludzi. Jednak nie jest też tak, że wszyscy przybysze z zagranicy są od razu chętnie zatrudniani.
Najłatwiej jest znaleźć pracę w gastronomii - kelner, kucharz, barista, hostessy, catering - tu zawsze potrzeba rąk do pracy i w tego typu ogłoszeniach o pracę można przebierać, szczególnie, jeśli posiada się doświadczenie w branży. Dużo ludzi zatrudnia się także w handlu - supermarketach, i rożnego rodzaju sklepach. Bardzo pożądane są osoby z tak zwanym „fachem w ręku” - budowlańcy, elektrycy, hydraulicy, itp. - te zawody są w Australii także bardzo dobrze opłacane. Jeżeli natomiast chodzi o prace biurowe, to wymagają one dobrej znajomości języka, w większości także studiów w odpowiednim kierunku, oraz w wielu przypadkach - statusu rezydenta lub wizy stałej.
W Australii trzeba być także bardzo dyspozycyjnym, gdyż większość biur, sklepów i urzędów czynna jest jedynie do godziny 17-tej. Ciężko jest zatem - w przypadku np. wizy studenckiej połączyć szkołę z pracą. Dosyć łatwo jest znaleźć pracę okazjonalną, natomiast ze stałą pracą na umowę o pracę jest troszkę gorzej.
Cokolwiek byśmy jednak chcieli w Australii robić, podstawą jest pozwolenie na pracę i znajomość języka przynajmniej na poziomie komunikacyjnym.
Przyjeżdżamy, mamy wizę, mamy pracę ale ... nie mamy gdzie mieszkać.
Ze znalezieniem domu w Australii nie ma większego problemu, ponieważ wszelkie agencje nieruchomości mają bardzo szeroką gamę ofert zarówno do wynajęcia domów jak i na kupno. Jednak nie jest to sprawa tania. Wynajęcie domu w dzielnicy oddalonej od centrum miasta to jakieś 300-320 dolarów (australijskich) tygodniowo.
Z mieszkaniami jest inaczej niż w Polsce, ponieważ w Australii przeważnie nie buduje się mieszkań. W momencie, kiedy już buduje się mieszkania, są to przeważnie apartamenty w centrum miasta, które są drogie zarówno jeśli chodzi o kupno czy wynajem.
Istnieje możliwość znalezienia pokoi, nawet w samym centrum miasta. Znam ludzi, którzy znaleźli pokoje przez Internet, jeszcze przed przyjazdem o Australii. Płacą oni po 100-150 dolarów tygodniowo w centrum miasta. Za 300-400 dolarów miesięcznie można wynająć pokój przy plaży.
Jak wyglądają zarobki w Australii, jak mają się one do naszych polskich czy europejskich, jakie są średnie zarobki?
Zarobki w Australii są znacznie wyższe niż w Polsce, jednak ceny przekładają się na ich wysokość. Obecnie najniższa stawka krajowa wynosi około 15.50 dolara australijskiego za godzinę, co daje jakieś niecałe 589 dolarów tygodniowo. Pensja jest wypłacana co tydzień. Średnia pensja przeciętnego Australijczyka, który pracuje na umowę na pełen etat to jest tak około 800 dolarów tygodniowo. Tak jak wszędzie, są tacy, co zarabiają znacznie więcej i tacy, co zarabiają mniej.
Czym może pochwalić się kuchnia australijska?
Australijskie potrawy nie różnią się zbyt wiele od standardowej piersi z kurczaka, warzyw i ziemniaków, które jemy w Polsce. Australijczycy wzorują się na kuchni brytyjskiej. Największą różnicą dla mnie jest fakt, iż potrawy są bardzo mało doprawione. Australijczycy nie używają praktycznie w ogóle soli, potrawy byłyby dobre, gdyby nie brak dodających im smaku przypraw. Kiedy ugotuje się coś polskiego, coś, co jest kwaśne, słodkie lub pikantne czy słone, to albo Australijczykom nie smakuje, albo robi wśród nich furorę. Mój numer jeden jeżeli chodzi o kuchnię Australijską to pieczona wieprzowina z sosem jabłkowym.
Jak dużo Polaków spotkałaś w Australii?
Tak naprawdę myślałam, że Polaków w Melbourne nie ma zbyt wielu, natomiast już w pierwszym tygodniu przyszedł do mnie monter telewizyjny, który okazał się być Polakiem :). W Melbourne mieszka największa grupa emigrantów z Polski w całej Australii. Gdzieniegdzie można usłyszeć rodzimy język. Polacy są wszędzie :).
Najlepsze wyobrażenie na temat ilości Polaków w Australii dał mi organizowany co roku w Melbourne polski festiwal. Przybywają tutaj tłumy Polaków. Czasem nie można się nawet przecisnąć przez rzesze rodaków czekających w kolejce po bigos, placki ziemniaczane, czy zimnego Żywca...
W samym Melbourne jest kilka sklepów z polską żywnością. Można tu dostać wszelkiego rodzaju rzeczy - od śledzi, sera białego, po pasztetową i wódkę ... wódka polska oraz polskie piwo jest dostępne również w australijskich sieciach sklepowych.
Czy transport publiczny w Australii jest powszechny? Jak wygląda sprawa jazdy samochodem, i przepisów z tym związanych?
W Australii jeździ się samochodami, praktycznie każdy posiada tu prawo jazdy i samochód. Dlatego też transport publiczny nie jest zbyt dobrze rozwinięty i nie działa zbyt prężnie. Są oczywiście autobusy, pociągi czy tramwaje. W samym centrum miasta zawsze to działa lepiej niż na obrzeżach.
Na obrzeżach często jest tak, że do stacji kolejowej trzeba dojechać autobusem, który przyjeżdża raz na godzinę, więc żeby dostać się do centrum miasta trzeba spędzić dwie godziny w podróży. Dla porównania - ta sama trasa samochodem zajmuje ok. 30 minut. W Australii dobrze rozbudowana jest sieć autostrad, praktycznie z każdej części aglomeracji można dostać się do centrum miasta autostradą - szybko i sprawnie, natomiast oczywiście nie za darmo :)
Ze względu na dobre drogi jazda samochodem jest bardzo przyjemna w Australii. Ruch jest lewostronny, obowiązują troszeczkę inne przepisy niż w Polsce. Do prowadzenia samochodu wystarczy międzynarodowe prawo jazdy, o które możemy ubiegać się w Polsce. Może to także być polskie prawo jazdy z tłumaczeniem przysięgłym na j. angielski.
Każdy stan w Australii ma własne przepisy dotyczące ruchu drogowego. W Wiktorii jeśli przekroczymy limit prędkości o 20 km. na godzinę, w tym momencie tracimy prawo jazdy. Zostaje ono zawieszone na pewien okres. W całej Australii panują surowe zasady dotyczące prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Bardzo często w weekendy ulice blokują specjalne autobusy policyjne, które zatrzymują każdy samochód i sprawdzają każdego alkomatem niezależnie od tego czy jechał szybko, wolno, dobrze czy źle. Kary i mandaty są bardzo wysokie...
Jacy są Australijczycy?
Australijczycy są zupełnie inni od Polaków, ich życie nie jest takie zaganiane, nie żyją w pędzie takim jak my. Do pracy nie podchodzi się na zasadzie, że to jest nasze całe życie, przeważnie po pracy wychodzi się gdzieś czy to do pubu czy to na spacer po plaży jak jest ładna pogoda. Australijczycy są otwarci, uśmiechnięci, bardzo mili.
Australijczycy mają zupełnie inne podejście do pieniędzy i czasu. Są bardzo wyluzowani, czasami aż do przesady - dla nas, Polaków może to być wręcz denerwujące, szczególnie, kiedy chce się coś załatwić. Australijczycy nie przejmują się też tak bardzo wydatkami, bo pieniądze są po to żeby je wydawać, a nie po to, aby je odkładać przez całe życie na mieszkanie. Przez wyższe zarobki jest im troszeczkę łatwiej gospodarować tymi pieniędzmi, nie muszą zadłużać się na całe życie, żeby kupić mieszkanie czy samochód. Myślę, że przez niezłe zarobki oraz wysoki standard życia, Australijczycy mają komfort psychiczny, przez co nie muszą się o nic martwić.
Plany na przyszłość?
Niesprecyzowane, pożyjemy, zobaczymy... :)
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Grzegorz Marchlewicz
madziuszka | Amen. |
kangur | Madziuszka masz calkowita racje. To co napisalem dotyczy wylacznie Europejczykow. Widze, ze ja i Madziuszka (i pewnie wiekszosc Polakow z Australii) juz nauczylismy sie bac czegokolwiej powiedziec, zeby nie byc posadzonym o rasizm. I tak wlasnie wiekszosc Australijczykow sie boi, moze nie w domu ale w pracy, biurach, rzadzie, itp. A w Australii jest rasizm i to wielki. A przesladowana rasa jest rasa biala/kaukazka. Jesli jestes z Europy (oprucz UK) to musisz wszystkie angielskie egzaminy zdawac spiewajaco. Twoi szefowie maja wobec ciebie wielkie oczekiwania. Jesli jestes z Afryki to nie musisz nic robic. Nie musisz pracowac, mozesz sie bujac tu i tam i z nudow tworzyc gangi, okradac i chlastac kosami innych ludzi, byc wiecznym studentem za panstwowe pieniadze, paradowac po City w kolorowych, afrykanskich strojach i wysylac glupim, bo pracujacym bialym, czy Azjatom sygnal: patrz frajerze ja nic nie robie a zycie mi slodko plynie. Nikt nigdy nie ochrzani Afrykanczyka opieprzajacego sie w pracy bo zaden boss nie chce byc, bron Boze, posadzony o rasizm. Wiem, ze i Polacy mieli zasilki i pomoc w latach 80-tych ale byla to pomoc ukierunkowana na to zeby ludziom pomoc wyjsc szybko na swoje i zadzialala. Co do Azjatow, to ja ich lubie, bo to sa ciezko pracujacy ludzie, nie maja zadnych for przez to, ze sa Azjatami (chyba ze sa uchodzcami) no i maja podobne do naszego podejscie do zycia. Tworza oni, natomiast, bardzo zwarte spolecznosci, wspomagaja i zatrudniaja tylko siebie nawzajem, obracaja sie tylko w swoim zamknietynm kregu. Dlatego wielu z nich nie ma potrzeby albo okazji rozmawiac po angielsku. Moi sasiedzi Chinczycy oboje maja biznes nauka jazdy. Przyjezdzaja do nich czasem klijenci na lekcje, albo czasem widze ich samochody na miescie. Jeszcze nigdy nie widzialem ucznia-niechinczyka. Hindusi, natomiast, koncza u siebie tzw. "angielskojezyczne licea". Z papierkiem z takiego liceum nie musza oni zdawac zadnych egzaminow jezykowych i przyjezdzaja do Australii umiejac czytac i pisac i majac spory zasob slow ale ani oni nie moga zrozumiec Australijczykow ani ich nie da sie zrozumiec. Czesto cale rodziny z Imdiach skladaja sie i wysylaja paru wyksztalconych krewnych do Australii zeby przecierali szlaki. Potem, wykorzystujac rozne sposoby sciagaja reszte rodziny. Wiekszosc facetow siada na taksowki i autobusy i jezdza po 12 godzin. O Aborygenach nie wspominam bo ci maja szczegolne prawa, wielokrotnie wyzsze zasilki i jak ktorys zechce popracowac to rzad daje mu kase na dojazdy taksowka do pracy... Tak wiec potencjalny Polak, starajacy sie o stala wize w Australii musi liczyc sie z tym, ze wszelkie poprzeczki bedzie mial ustawione wysoko... |
madziuszka | wiesz ja na kazdym kroku spotykam sie np z azjatami, ktorzy pracuja w kawiarni a nie potrafia odpowiedziec na najprostsze pytanie- od ilu dolarow mozna placic karta? - maja tylko wyuczone skinny latte, moccha, espresso, tuna roll - a nic poza tym nie kumaja, nawet u mnie na uczelni poza- australisjki staff nie rozumie co sie do nich mowi, nie raz bylam swiadkiem jak Australijczycy nie mogli kupic odpowiedniego biletu w autobusie bo kierowca nie kumal co sie do niego mowi- we wlasnym kraju nie moga sie porozumiec we wlasnym jezyku;) nei to zeby byc rasista, ale wiekszosc nacji naplywowych ma z jezykiem problemy - oczywiscie nie generalizuje bo sa i tacy, ktorzy mowia swietnie po angielsku i z nawet ladnym akcentem. Po prostu znajomosc jezyka na wysokim poziomie nie jest regula przy zdobywaniu pracy- szczegolnie jesli Twoj szef jest takze "przyjezdny"... |
kangur | Swietnie opisane zycie w Australii. Co do wiz to i z wiza pracownicza i z partnerska jest obecnie bardzo ciezko, a angielski trzeba znac bardzo dobrze (chyba, ze jest sie uchodzca). Ludzie, ktorzy kiepsko mowia po angielsku (a jest ich w Australii bardzo duzo) to prawdopodobnie przedstawiciele emigracji sprzed 1996 roku, kiedy jeszcze przepisy byly duzo lagodniejsze. |