Wiele miast i miasteczek leżących przy głównym drogach popada w zapomnienie właśnie dlatego, że są pośpiechu omijane. Setki tysięcy turystów zmierzających na bułgarskie i greckie wybrzeże przemykają co roku autostradą koło Niszu w południowej Serbii nieświadomi tego co ich omija. Oto smutna historia miasta oraz porady co warto w nim zobaczyć.
Odwieczna twierdza
Twierdza to serce Niszu. Jest tu od zawsze i nikt nie wyobraża sobie miasta bez niej. Stoi nad brzegiem Niszawy pamiętając najpewniej jeszcze czasy celtyckie, a już z pewnością rzymskie. W kamiennych murach twierdzy zapisana jest cała historia miasta. Od rzymskich legionistów, przez dzikich Słowian, okrutnych Turków i Austro- Węgrów, po dzisiejszych Serbów przechodziła z rąk do rąk jak całe Bałkany. Stała niewzruszona podczas gdy nowi najeźdźcy dobudowywali w niej insygnia swojej władzy. Najbardziej rzucają się w oczy czasy tureckie. Turcy osmańscy najdłużej zabawili właśnie na tych terenach, co widać niemal w każdej dziedzinie życia. W twierdzy pozostał po nich arsenał, tradycyjna łaźnia- hamam, przerobiona dziś na restaurację, meczet Bali Bega i jedna z pięciu, główna brama twierdzy nazywana Stambulską.
Niestety Serbowie mają ostatnio większe zmartwienia niż ochrona zabytków, więc mimo uregulowań prawnych chroniących twierdzę w Niszu, wiele jej bezcennych części niszczeje. Rzymskie ostatki porasta dzika roślinność, a niedbali przechodnie dorzucają tylko śmieci. Smutne, ale serbskie...
To co zostało po serbskim powstaniu
Nisz to miejsce dla amatorów mocnych i nierzadko krwawych wrażeń. Południowi Słowianie nie mieli czasu na wznoszenie wielkich katedr, artystycznych wież czy wymyślnych mostów. Zawsze pochłonięci byli walką w kolejnych wojnach jakie regularnie spadały na Bałkany. Mrożącą krew w żyłach pamiątką jednej z nich jest Cele Kula, czyli wieża czaszek. Należą do serbskich powstańców, którzy zbuntowali się przeciwko okupacji tureckiej na samym początku XIX wieku. Przyłączenie Niszu do Serbii było strategicznym celem walk. Powstanie trwało aż 9 lat, a jedno ze strać z przeważającymi siłami tureckimi odbyło się na wzgórzu Czeged. Tutaj Serbami dowodził wojewoda Stevan Sindjelić, który widząc ogromną przewagę Turków rozkazał wysadzić w powietrze prochownię. W bohaterskiej obronie Czegedu zginęło ponad 3 tyś. Serbów, ale zadano również śmierć 6 tyś. nieprzyjaciół. Hurszin, pasza dowodzący armią sułtańską postanowił skupić głowy serbskie płacąc za nie po 25 groszy i ku przestrodze przed kolejnymi zrywami niepodległościowymi kazał wznieść z nich wieżę. Pustymi oczodołami spoglądało na przechodniów prawie tysiąc gołych czaszek. Natomiast ciała poległych Serbów zostały obdarte ze skóry, którą wypchano i wysłano w triumfalnym darze sułtanowi.
Dla ochrony wieży przed deszczem i temperaturą wzniesiono nad nią kaplicę. Do dziś w prawie 5 metrowej konstrukcji tkwi jeszcze 57 czaszek noszących ślady broni. Jedna z nich należy prawdopodobnie do słynnego wojewody Sindjelića. Pozostałe uległy zniszczeniu lub zostały wykradzione i pochowane przez członków ich rodzin.
Co ciekawe o Cele Kuli nie zachował się żaden zapisek z źródłach tureckich...
Historia za murem
Kolejna tragiczna, wojenna historia Niszu i całej byłej Jugosławii zaklęta jest w murach i drutach kolczastych faszystowskiego, obozu koncentracyjnego Crveni Krst (Czerwony Krzyż). Jest on o tyle unikatowy, że można go oglądać dokładnie takim jaki został opuszczony przez Niemców, którzy nie mieli czasu go zniszczyć. Miejska legenda głosi, że do dziś na teren obozu nie zlatują się ptaki, tak jakby nadal bały się tutejszych duchów. Odwiedzający mogą wejść do budynku więzienia łącznie z celami- samotniami, które zamiast łóżek posiadają konstrukcję z drutu kolczastego rozpiętego na całości podłogi. Z głównego palcu można dostać się również na wieżyczki strażnicze. Całość objęta jest ochroną muzeum, które upamiętnia około 30 tyś więźniów, którzy przeszli przez obóz w ciągu 3 lat jego istnienia. Aż 12 tyś więźniów zostało straconych w pobliskim Bubnju. Niemcy wtrącali tutaj głownie serbskich komunistów i partyzantów. Cyganie i Żydzi należeli raczej do mniejszości.
Miasto południowe
Bałkańskie miasta najlepiej poznawać po prostu po nich spacerując i pozwalając im wyznaczać kierunek wędrówki. Nisz potrafi prowadzić wędrowca wśród nowoczesnych oszklonych biurowców i kamienic w centrum, po to by po chwili wyprowadzić go w dzielnice przycupniętych przy drodze, rozsypujących się kamiennych domków, spadku po wschodnich najazdach. Zaledwie dwustu tysięczne miasto ma w sobie coś z austro-węgierskiego uporządkowania architektury, trochę głęboko zakorzenionego orientu i sporo słowiańskiej niedbałości. Jak cały region Nisz funkcjonuje gdzieś na granicy kultur.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można liczyć na to, że jakiś tubylec przyłączy się bez wyraźnego powodu do przechadzki, zaproponuje kawę i opowie nigdzie niepublikowaną historię.
Brak komentarzy. |