Mallorca, ecstasy and motion!
Od lat słowa te, będące tekstem popularnej piosenki zespołu Loft, towarzyszą wszystkim chcącym odwiedzić tę największą wyspę archipelagu Balearów. Od lat 50-tych ubiegłego wieku jest ona jedną z najpopularniejszych destynacji turystycznych basenu Morza Śródziemnego, dzisiaj już przesyconą ośrodkami wypoczynkowymi, ruchem lotniczym i rzeszami turystów. Kilka lat temu jej ciężar przejęły hiszpańskojęzyczne wyspy zatoki Meksykańskiej i to one, powtarzając historię europejskiej siostry, zaczynają odczuwać uciążliwość masowych podróży. Na Majorce natomiast coraz więcej miłośników turystyki kwalifikowanej, osób pragnących, poza odpoczynkiem na plaży, aktywnie spędzić wolny czas zwiedzając bądź oddając się najróżniejszym sportom. Poza tymi wodnymi ogromne grono miłośników ma kolarstwo górskie. Na wyspie znaleźć można dziesiątki kilometrów dobrze przygotowanych i wymagających dróg górskich, które wprost przyciągają swoim pięknem amatorów dwóch kółek. Swoistym guru drogowej inżynierii ekstremalnej jest na Majorce Antoni Parietti - żyjący w latach 1899-1979 twórca dwóch najciekawiej położonych i najniebezpieczniejszych odcinków górskich dróg. Jedna z nich wiedzie wśród szczytów pasma górskiego Serra de Tramuntana do popularnej zatoki Sa Calobra. W sezonie pełnej autokarów wycieczkowych dowożących turystów do ujścia wąwozu Torrent del Pareis i na odpływające z niej stateczki pasażerskie. Druga droga majorkańskiego inżyniera wdziera się w najdalej wysunięty na północ punkt wyspy, na sam koniec surowego acz pięknego półwyspu Formentor.
Cap de Formentor.
Sam odcinek drogi Antoniego Pariettiego liczy niespełna 14 kilometrów długości. Rozpoczyna się tuż za największym miasteczkiem północno-zachodniej części wyspy o nazwie Pollenca, w pobliżu osady portowej o tej samej nazwie. Od samego początku krętym zakrętom towarzyszą piękne widoki. Liczba jednych i drugim nie pozwala tak kierowcy oderwać oczu od wąskiej szosy jak i współpasażerom od pięknych panoram. Pierwszym miejscem gdzie można chwilę odetchnąć jest parking przy punkcie widokowym Mirador es Colomer. Nazwę swoją wziął od małej wysepki Colomer, którą widać jak na dłoni obok najwyższej skały półwyspu opadającej do morza klifem o wysokości 232 m. W sąsiedztwie parkingu znajduje się mobilny sklepik serwujący lody, napoje orzeźwiające i kawę oraz pomnik upamiętniający inżyniera Pariettiego. Sam punkt oblegany jest przez wiele osób jadących bądź wracających z wycieczki na kraniec półwyspu. Dla pragnących wrażeń i piękniejszych widoków od parkingu odchodzi kręty odcinek drogi o długości ok. 1,5 km wiodący na pobliskie wzgórze. Na jego szczycie znajduje się wieżyczka obronna z XVII wieku. Jedna z takich, których na Majorce jest bardzo dużo i które służyły do alarmowania mieszkańców przed atakami piratów. Za Miradorem es Colomer droga kręto schodzi w dół, aby między drzewami piniowymi dotrzeć do plaży Formentor i ekskluzywnego hotelu o tej samej nazwie. Miejsce to jest kolejnym w trakcie wycieczki na półwysep, w którym warto się zatrzymać. Można wykąpać się w krystalicznej wodzie bądź posilić w jednej ze znajdujących się tam restauracji. Auto zaparkować można na parkingu płacąc jednorazowo 7euro bądź 10euro w zależności czy wybierzemy ten położony dalej lub bliżej plaży. Dalsza droga prowadzi do najdalszych i najdzikszych obszarów półwyspu. Znacznie się ona zwęża, a jej jakość wyraźnie spada, co potęguje niepewność i odrobinę strachu u kierowcy. Im dalej jednak wgłąb półwyspu wjeżdżamy tym staje się on piękniejszy. Po drodze mijamy dziką zatoczkę Cala Figuera, do której udać trzeba się pieszo wąską, stromą ścieżką. Trud marszu rekompensuje jednak zaciszna urokliwa zatoczka otoczona wysokimi klifowymi zboczami. Ostatni odcinek drogi wiedzie już surowymi zboczami górskim, z których co chwilę staczają się, zmęczone erozją, drobne kawałki kamieni. Jeszcze kilkaset metrów, jeszcze kilka zakrętów i jest! Połyskująca w słońcu, kontrastująca niebywale z wszechobecnym błękitem nieba i morza, latarnia morska Formentor. Ostatni, najdalej wysunięty kraniec tak półwyspu jak i całej wyspy.
Latarnia Formentor.
Latarnia na półwyspie Formentor jest zwieńczeniem całej malowniczej wycieczki. Zbudowano ją na wysokości 200 metrów w roku 1860. Dumnie stoi więc już na tej niebezpiecznej ziemi ponad 150 lat. Na początku światło uzyskiwano spalając, będącą na wyspie pod dostatkiem, oliwę z oliwek, później po 1911 roku wykorzystywano latarnie gazowe, aby w roku 1962 zastąpić je elektrycznymi. Światło latarni jest na tyle silne, że przy dobrej widoczności jest zauważalne z odległości 60 metrów. Mieszkańcy sąsiedniej
Minorki mają więc szansę zobaczyć jej blask tak samo jak w pogodny dzień widoczne jest z Formentoru wybrzeże tej siostrzanej wyspy. Wewnątrz latarni działa dzisiaj bar serwujące świeże przekąski i kawę, które mimo wysokiej ceny, dzięki otoczeniu smakują wybornie. Warto skusić się na coś do picia, usiąść na chwilę i zatopić spojrzenie w spokojnej tafli mieniącego się u stóp półwyspu morza poprzecinanej śladami pędzących po nim motorówek. Czasami między towarzyszącym im warkotem silników usłyszymy dźwięki popularnych utworów muzycznych. To druga forma podziwiania uroków półwyspu. Z sąsiednich, nadmorskich miasteczek, wypływają statki wycieczkowe, które zabiorą nas do stóp Formentoru, dadzą nacieszyć się plażą i odstawią do portu. Równie piękne widoki, ale bez potu wylanego na stromej i krętej drodze Pariettiego, jakieś takie niepełne.