W 1957 roku Górny Śląsk wzbogacił się o dwie niezwykłe atrakcje turystyczne. Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej udostępniło do zwiedzania zaadaptowany własnymi siłami fragment sztolni, część rozległego labiryntu chodników i wyrobisk, ciągnących się kilometrami pod Tarnowskimi Górami.
Kopalnie na Górnym Śląsku istniały już w czasach wczesnego średniowiecza. Powstanie Tarnowskich Gór wiąże się z eksploatacją rud ołowiu i srebra. Pierwszą bryłkę kruszcu miał, według legendy, wyorać niejaki Rybka. Wiadomo na pewno, że w 1528 r. książę opolski Jan II nadał Tarnowskim Górom ustawę górniczą, regulując tym samym wydobycie kruszców.
„Wodny” problem
Sztolnie i chodniki były wykuwane w dolomicie, przez stulecia powstało ponad 20 tys. szybów, 150 km chodników, zarówno wysokich (do 4 metrów), jak i takich, w których trzeba się było niemal czołgać (nawet 60 cm wysokości). Problemem było odwadnianie kopalni. Budowano wprawdzie chodniki odwadniające, ale i tak gwarkowie, posuwający się płytkimi szybami w ślad za złożem, eksploatowali je tylko do poziomu wód. Przełomem okazał się XVI w., kiedy na ziemi tarnogórskiej pojawili się tacy specjaliści jak Jakub Rapp, Jan Trapp czy Mikołaj Heindenreich, zwani twórcami „kunsztów wodnych”. Pod tą nazwą kryły się m.in. czerpadła łańcuchowe, zwane pater noster czy kieraty konne. W połowie XVI w. w kopalniach pracowało przy odwadnianiu dzień i noc ok. 700 koni. W pewnym momencie więcej funduszy szło na odwadnianie kopalni niż na wydobycie rudy. Zdecydowano więc o budowie sztolni odwadniających. Ich budowa wymagała jednak dużych nakładów inwestycyjnych, zarówno przy budowie, jak i później. Trzeba było zatrudniać wielu górników, którzy dbali tylko o stan sztolni i wymianę przegniłych fragmentów obudowy. Te inwestycje i troska zdecydowały, że liczne chodniki i sztolnie zachowały się do dziś w tak dobrym stanie.
Odbudowa całej kopalni to proces wymagający dużych nakładów pieniężnych i czasu, zdecydowano więc, że aby jak najszybciej udostępnić publiczności atrakcję turystyczną, najpierw zostanie oddany właśnie fragment sztolni odwadniającej. Wybór padł na najmłodszą z wydrążonych - sztolnię „Głęboką - Fryderyk”. Drążona przez 14 lat, od 1821 r., okazała się w końcu najdłuższą z tarnogórskich sztolni. Miała 15 km długości i odprowadzała do rzeki Dramy wody z większości podziemnych systemów górniczych.
Zwiedzanie Sztolni Czarnego Pstrąga
Dziś do zwiedzania udostępniony jest 600-metrowy fragment pomiędzy szybami „Ewa” i „Sylwester” zwany „Sztolnią Czarnego Pstrąga”. Jego zwiedzanie odbywa się na łodzi, którą steruje przewodnik, nazywany czasem żartobliwie Charonem. Skojarzenie jest zresztą słuszne. Tak samo jak mityczny przewodnik dusz, sternik łodzi przeprowadza zwiedzających przez tajemniczy świat podziemi, oświetlony tylko lampkami karbidowymi, pchając łódź między sztolniami i snując górnicze opowieści. Gdzieniegdzie pokaże fragmenty skał, na których widoczne są pionowe, nieco skośne rowki, czyli strzały po otworach strzałowych. Wyjaśnia, że skały odstrzeliwano za pomocą czarnego prochu, za lont służyła słoma, a glina była przebitką. W ten sposób wydrążono chodnik, którego szerokość waha się od 1,20 do 2,5 metra, a wysokość w niektórych miejscach aż do 4 m. W wodzie o głębokości ok. 1 metra mignie czasem pstrąg, zwabiony światłem lampy, w której świetle wydaje się czarny. Od niego wzięła się nazwa sztolni. Ale skąd pstrąg w kopalni? Przewodnik, uśmiechając się tajemniczo, opowiada, jak to przed wiekami, kiedy gwarkowie z poświęceniem walcząc z wszechobecną wodą, budowali sztolnię, jeden z nich, imieniem Zeflik obraził ducha kopalni. Młody był i pyskaty, nie słuchał starszych, przestrzegających go, że gwizdać w kopalni nie wolno, pracę szanować trzeba. To wszystko może by Skarbnik jeszcze mu wybaczył. Zeflik jednak podniósł rękę na samego ducha podziemi. Kiedy ten, przybrawszy pewnego dnia postać szarej myszki, postanowił przyjrzeć się pracy górników, Zeflik bez litości strącił zwierzątko do wody. Za ten czyn został skazany na wieczny pobyt w kopalni pod postacią pstrąga właśnie.
Jako sypialnię wykorzystują sztolnię również nietoperze niejednokrotnie przelatujące nad głowami turystów. Bardzo odpowiada im panująca tam stała temperatura 10 stopni Celsjusza.
Nad sztolnią rozciąga się prawie 200 hektarów Parku Repeckiego, w którym rosną buki, dęby, tulipanowce, kasztanowce, cisy, niektóre z nich pamiętające jeszcze czasy gwarków. Wśród nich wyrastają dwa szyby sztolniowe: „Ewa” i „Sylwester”. W „Ewie” znajduje się przystań łodzi. Zwiedzanie sztolni odbywa się ruchem wahadłowym. Informacja, z którego szybu rozpoczyna się zwiedzanie, znajduje się wewnątrz rotundy nadszybia.
Wizyta w „Sztolni Czarnego Pstrąga” jest idealną propozycją na weekendowy wypad z rodziną. Rejs małą łódką po tajemniczych korytarzach sztolni spodoba się na pewno nie tylko młodszym członkom rodziny. Do sztolni można dojechać autobusem linii nr 1 spod dworca PKP w Tarnowskich Górach lub samochodem, który zostawiamy na parkingu ok. 500 metrów od wejścia do kopalni. W ciepłe dni najlepiej wybrać się tam rowerem.
Brak komentarzy. |