Co zwiedzić na wyspie Hvar? Jest nazywany Chorwacką Maderą i klejnotem w koronie Dalmacji. Przez czasopismo „Traveler” został uznany za jedną z dziesięciu najpiękniejszych wysp świata. Hvar - czwarta co do wielkości wyspa Chorwacji. Jej sloganem reklamowym jest hasło: Jeżeli spadnie tu śnieg - hotele są za darmo!
Już z pokładu promu można wyczuć ten charakterystyczny dla Hvaru zapach: mieszankę lawendy, rozmarynu, szałwii, słońca i słonej wody Adriatyku. No i cykady... Podobno nigdzie nie brzmią tak, jak na starożytnym Faros. Tak nazywali swoją kolonię Grecy, którzy przypłynęli tu w 385 r. p.n.e. Założona przez nich w 385 r. p.n.e. osada - dzisiejszy Stari Grad - jest rówieśnikiem Arystotelesa. Niestety, jedyną pozostałością z czasów antycznych jest 9-metrowy fragment muru cyklopowego. Stari Grad zawsze cieszył się uznaniem sfer. Dlatego powstały tu liczne letnie rezydencje ludzi zamożnych, filozofów i poetów, w tym również Petera Hektorivića, nazywanego księciem poetów Chorwacji. Jego książęca mość zbudował tu sobie nawet renesansowy zamek. Tvrdalj otacza piękny park, a na licznych kamieniach wyryte są tam cytaty z dzieł gospodarza. W samym zamku mieści się dziś niewielkie muzeum etnograficzne, w którym zgromadzone są narzędzia pracy rybaków i rolników uprawiających winorośl. A przenocować można w oryginalnie zaadaptowanych kamiennych domach.
Grecy zbudowali Faros w miejscu, gdzie głęboka zatoka przechodzi w urodzajne pola ,dolinę, która od czasów starożytnych obsadzona jest winoroślami i drzewami oliwnymi. Teraźniejsza nazwa doliny to Starogradsko Polje. Grecy podzielili je na parcele o wymiarach 181 x 905 m. Powstał ager, czyli starogrecki kataster, w którym granice są oznaczone kamiennymi murkami budowanymi bez żadnej zaprawy. Na takich poletkach rosną wielowiekowe drzewa oliwne oraz endemiczna odmiana białej winorośli Bogdanuša. Produkowane z niej wino ma jakby lekki posmak sherry. Dzisiaj Równina Starego Gradu jest wpisana na listę UNESCO, żeby zachować krajobraz niezmieniony właściwie od czasów kolonizacji wyspy przez Greków w IV w p.n.e.
Samochodem, czyli promem...
Promy ze Splitu i Dubrownika przybijają do przystani na zachód od miasteczka. Jeżeli po wyjeździe z portu skręcimy w prawo, po 20 kilometrach dojedziemy do stolicy wyspy. Do Hvaru wiodą dwie drogi. Nowsza, prowadząca przez wykuty w skale tunel i starsza, która wspina się na sam szczyt wyspy. Ta druga to droga dla kierowcy, którego gnębią poważne problemy wewnętrzne. Po kilku kilometrach znikną wszelkie problemy, a liczyć się będzie wyłącznie własne życie. Niesamowicie malownicza, ale wąska i kręta droga pozwala wypróbować własne umiejętności kierowcy. Może dlatego pierwszym budynkiem, na jaki się natkniemy przy wjeździe do miasta, będzie warsztat samochodowy, który otaczają pordzewiałe blachy i stare opony.
Samochód musimy zostawić na parkingu, najstarsza część miasteczka to strefa ruchu pieszego. Rynek Hvaru jest największym placem Dalmacji. Powstał, kiedy mieszkańcy zasypali wąską zatokę. Góruje nad nim XVI-wieczna katedra św. Stefana. Jej elegancka dzwonnica z biforiami i triforiami jest dziełem miejscowych artystów, a główne drzwi wykonał Kuzma Kovačić, ten sam, który zaprojektował chorwackie kuny i lipy. Serce miasta bije w porcie. Bezpośrednio przy molo stoi budynek Arsenału, niegdyś ogromna hala stoczniowa, w której budowano weneckie galery wojenne. Na piętrze mieści się teatr zaliczany do najstarszych w Europie. Wciąż odbywają się tu przedstawienia, goście zasiadają w jednej z 28 lóż, żeby obejrzeć wystawiane, często w ludowym języku, sztuki.
Oaza luksusu
Spacer portowym nadbrzeżem może przyprawić o zawrót głowy. Przycumowane tu jachty to pływające hotele. W dzień na ich pokładach widać tylko załogę, z zaangażowaniem pucującą i tak już błyszczące relingi i pokład. Wieczorem ich właściciele bawią się w jednym z najsłynniejszych klubów wybrzeża Morza Śródziemnego. Na eleganckich sofach „Carpe Diem” można spotkać arabskich szejków, europejskich arystokratów i amerykańskich milionerów. Bardzo lubi tu wpadać na drinka rodzina Al-Fajedów, których jacht - „Petara”, jest częstym gościem przy kei w hvarskim porcie.
Zapach lawendy
Kilka kroków od nabrzeża stoi hotel „Palace”, najstarszy na wyspie, jeden z najstarszych w Chorwacji. W 1858 r. została tu zainstalowana pierwsza stacja meteorologiczna w kraju i wkrótce rozeszła się fama o niezwykłych właściwościach tutejszego klimatu. Turyści zaczęli ściągać gromadnie na tę „Chorwacką Maderę”, zachęcani do tego przez założone w 1868 r. Hvarskie Towarzystwo Higieniczne, które wkrótce otworzyło w mieście sanatorium. W 1965 r. Hvar stał się również centrum leczenia alergii. Jak twierdzi pewien mój zakochany w wyspie znajomy - leczą tu wszelkie alergie, za wyjątkiem alergii na teściową ;). Leczenie wspomagają unoszące się w powietrzu aromaty i olejki eteryczne przeróżnych ziół. Ich uprawę popierali już w XVI wieku Wenecjanie. Zioła z Hvaru pomagały pokryć niedobory na rynku europejskim powodowane załamaniem handlu ze Wschodem. Olejki z rozmarynu i lawendy były hitem wśród arystokracji wiedeńskiej. Dziś również mają szeroki wachlarz zastosowań - od produkcji pestycydów, poprzez kosmetyki, aż do lekarstw. Do niedawna na wyspie powstawało 10% światowej produkcji lawendy.
Nad miastem góruje Španjola - twierdza zbudowana za czasów panowania Habsburgów. Roztacza się z niej jeden z najsłynniejszych, pocztówkowych widoków Chorwacji. Stąd najlepiej widać kąpiące się w szmaragdowym Adriatyku urokliwe Wyspy Piekielne (Pakleni otoči). Piekielne to one wcale nie są, raczej rajskie, przynajmniej dla amatorów naturystycznych kąpieli słonecznych. Ich nazwa wywodzi się od żywicy pozyskiwanej z rosnących tam pinii, którą przerabiano na smołę używaną do uszczelniania budowanych w miasteczku statków. Wysepki są świetnym miejscem, jeżeli chcemy uciec na trochę od miejskiego gwaru. One lub mały klasztor, w którym siostry wyrabiają koronki z nici produkowanych z liści agawy. Kaktusom tym bowiem klimat Hvaru wyśmienicie służy.
Jeżeli uda Wam się przyjechać na Hvar tuż przed Wielkanocą, będziecie mieli okazję uczestniczyć w odbywającej się we wszystkich parafiach wyspy procesji za krzyżem. Jej tradycja liczy już kilkaset lat. Wybrana osoba przez całą noc prowadzi procesję po wyspie, idąc boso i niosąc ciężki krzyż. Jest to niemały zaszczyt, dlatego rodziny wpisują na listę wnuki nieraz na 30 lat naprzód. Zwykle w procesji bierze udział kilka tysięcy osób, przyjeżdżają również goście z kontynentu. Pątnicy przez całą noc śpiewają pieśni i odmawiają modlitwy, a o wschodzie słońca wracają do kościoła na mszę.
Urok Hvaru można odkrywać na wiele sposobów: pływając łódką i odkrywając samotne, urokliwe zatoczki, jeżdżąc na rowerze wśród pól lawendy, czy wsiadając do miejscowego - nieco zdezolowanego - autokaru, którego kierowca bez problemu zatrzyma się na środku drogi, żeby pasażer mógł kupić słoiczek miodu od babci handlującej na poboczu domowymi wyrobami. Połączenia autokarowe dostosowane są do rozkładu jazdy promów, łączą Stari Grad z Hvarem, Jelsą i - niestety bardzo rzadko - z Sučurajem, miasteczkiem na drugim końcu tej długiej wyspy, z którego pływają promy na Makarską Riwierę. Promy dopływają również do samego miasta Hvar, ale są to tylko promy pasażerskie oraz katamarany.
Brak komentarzy. |