Pierwsza podróż do Grecji odbyła się autokarem i trwała prawie 30 godzin. Jechaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię. Może i trochę męcząca podróż ale dużo tańsza a i zmieniające się kraje, widoki na wyciągniecie ręki. Z każdym postojem odczuwaliśmy coraz wyższą temperaturę, zmieniała się roślinność Już na ziemi greckiej postój w bardzo przyjemnym zajeździe-barze i pierwszy kontakt z greckim jedzeniem, kolumnami, kwiatami.
Po naszych smętnych drogach, duże wrażenie zrobiły na mnie greckie autostrady, rozjazdy, wielopoziomowe rozwiązania. Oprócz tego trochę byłam rozczarowana, bo raczej pusto a jeżeli już rośliny to tylko drzewa oliwkowe ciągnące się kilometrami.
Wreszcie dotarliśmy do Paralii. Miejscowość typowo wypoczynkowa na Riwierze Olimpijskiej u stóp Olimpu. Zbudowana prawie od zera tylko dla turystów. Same hotele, pensjonaty i mnóstwo sklepów. Wszystko na planie kwadratów. Paralia ma bardzo piękną, szeroką plażę. Obok znajduje się stary port rybacki. To tutaj 20 lat temu zaczął się rozwój obecnego miasteczka. Wzdłuż portu i dalej wzdłuż pięknej plaży prowadzi 2-kilometrowy bulwar ocieniony palmami do bardzo małej turystycznej miejscowości Olimpic Beach.
Nad wszystkim góruje słynny Olimp. Właściwie nazwą tą określany jest cały masyw górski a najwyższy szczyt to Mitikas - prawie 3000 m n.p.m.
Aby z wybrzeża przedostać się na równiny za górami, przejeżdża się przez malowniczy wąwóz noszący nazwę Dolina Tempi. Ponoć to Zeus cisnął grom nieźle wnerwiony na Posejdona i ziemia się w tym miejscu rozpadła. Droga prowadzi wzdłuż wysokich, pięćset metrowych litych skał, rozdzielających masyw Olimpu od gór Ossa. Dnem wąwozu wije się rzeka Pinios. Wśród drzew w dolinie, przylepiony do skał ukryty jest uroczy XIII - wieczny kościół Agia Paraskewi. Prowadzi do niego most wiszący nad rzeką.
Ten prześliczny wąwóz przemierzałam kilkakrotnie, jadąc zwiedzić Larisę - miasto z antycznymi ruinami, gdzie mieszkał i zmarł Hipokrates, Trikalę - tessalskie miasto z historią co najmniej 5000 lat oraz najcudowniejsze, robiące wrażenie wiszących w powietrzu - Meteory - prawosławne klasztory wybudowane wysoko na skałach. Legenda głosi, że pierwszy - Wielki Meteor - wybudował św. Atanazy w r. 1336.Wzniósł się na skrzydłach orła. Następnym nie było już tak łatwo. Zarówno sami budowniczowie jak i materiały budowlane były dostarczane na linach.
Obecnie są tam 24 klasztory, z których część jest udostępniona turystom i ku ich wygodzie wybudowano drogi. Natomiast 6 klasztorów jest nadal zamieszkałych - 4 męskie i 2 żeńskie. Widziałam zakonników wciąganych w koszu do jednego z klasztorów. W zdumienie i niedowierzanie wprawiły mnie wnętrza kościołów tak wysoko, tak przepięknie zbudowanych. Potęga i upór człowieka mogą wszystko.
Do Aten jechaliśmy całą noc aby wczesnym, jeszcze szarym rankiem znaleźć się w Pireusie. Siedziałam i wpatrywałam się w wielkie i małe promy, zabierające ludzi na inne wyspy, na niesamowity ruch w porcie. Nie miało to nic wspólnego z moim wcześniejszym, romantycznym wyobrażeniem Pireusu znanego z piosenek.
Wspomnienie z Aten to niesamowity upał, Akropol z tłumem turystów, Agora grecka i rzymska, Plaka - bardzo malownicza, pierwszy stadion olimpijski. Jednak hitem nad hitami jest zmiana warty przed Parlamentem. Tego nie można pominąć. Rozbawi do łez największego ponuraka.
Jak Grecja to przede wszystkim wyspy. I pomimo, że mieliśmy w planie zwiedzanie części kontynentalnej to chociaż mały łyk klimatów wyspiarskich musiał być. Z Volos popłynęliśmy na Skiathos w archipelagu Sporad. Całodzienna wycieczka statkiem, którego kapitan uczył nas tańczyć zorbę. Na Skiathos malownicze, kręte uliczki z białymi domkami i oczywiście niebieskimi okiennicami.
W pamięci pozostało mi też Termopile, gdzie bohaterski król Sparty Leonidas wybrał 300 najlepszych wojowników ale tylko takich, którzy mieli już potomka i dał łupnia Persom. Zginęli ale opóźnili marsz najeźdźców i w efekcie ocalili grecka flotę.
Stojąc przy pomniku Leonidasa, patrzyłam na wzgórza, na których ginęli i wyobraźnia przenosiła mnie w tamte, okrutne czasy. Myślałam, jak bogata w historię jest każda piędź tej ziemi, ile krwi tu wsiąkało przez tysiąclecia, ilu bogów tu się awanturowało i filozofów dyskutowało.
Wyjeżdżając po 12 dniach obcowania z historią, miałam absolutny niedosyt i silne postanowienie powrotu do tego kraju.
Brak komentarzy. |