Greckie wakacje - Kreta 2013 cz.I.
Jak co roku mamy sporo wakacyjnych planów i marzeń do zrealizowania. Jako że możemy sobie pozwolić tylko na jeden konkretny wyjazd, wybór był znowu trudny. Sporo myśleliśmy o wycieczkach objazdowych, głównie po Francji, poza tym Rumuni i Włoszech.
Boguś chciał też odpocząć porządnie od całorocznej pracy, więc wybór padł ostatecznie na długie wakacje pobytowe z możliwością pozwiedzania na maxa i błogiego wypoczynku.
Planując wzięliśmy pod lupę Grecję - wyspy Zakynthos lub Kretę... Ostatnie nasze wakacje w Grecji były w 2006 r. pod Riwierą Olimpijską w Stomio, bardzo miło wspominamy tamten pobyt, poza tym byliśmy na wycieczkach z Turcji na wyspach Rodos i Kos. Grecja to jeden z ulubionych kierunków wielu turystów, atutów jest sporo, trudno się dziwić - gościnność, wspaniałe zakątki, smaczna kuchnia, cudowna muzyka...po prostu chce się wracać i odkrywać jej kolejne ciekawe miejsca...
Ostatecznie padło na ofertę znanego i cenionego biura podróży - Rainbow Tours, celem naszych wakacji stał się hotel „Kavros Beach” w malutkiej, spokojnej mieścinie Kavros. Jej głównym atutem było dobre położenie do zwiedzania zachodniej i środkowej Krety. Z jednej strony ok.45 km do Chanii, z drugiej ok.17km do Rethymnonu, oraz 4 km do malowniczego jez. Kournas. Nasz hotel był ciekawie położony nad samym morzem, z basenu hotelowego schodziło się bezpośrednio na szeroką i bardzo długą, piaszczysto-kamienistą plażę ze wspaniałym widokiem na pobliskie otaczające góry.
Naszym przewoźnikiem na wakacje był jeden z głównych partnerów biura Rainbow Tours - największe polskie linie czarterowe Enter Air, które sprawiły się bardzo dobrze. Lecieliśmy Boeingiem 737-400, lot o czasie, sympatyczna załoga, przyjemny start i lądowanie.
Na wakacje wylatywaliśmy o 8.45 z lotniska w Katowicach, po dwóch godzinach i czterdziestu minutach byliśmy już w porcie lotniczym w Chanii, sprawny transport i o 14.10 czasu greckiego rozpoczęliśmy nasze wakacje w hotelu Kavros Beach. Akurat zdążyliśmy na pierwszy obiadek który był do 14.30. :).
Hotel Kavros Beach miło nas zaskoczył. Ośrodek złożony z kilku niezbyt wysokich, podobnych budynków otoczonych ładnym ogrodem. Starsza część usytuowana tuż przy restauracji, barze i dużym basenie, z którego zejście prowadziło na piaszczysto kamienistą plażę z hotelowymi leżakami. Nowsza część hotelu oferowała tylko nocleg i niewielki basen. My zostaliśmy zakwaterowani w starszej części hotelu. Pokój skromny, ale z balkonem, tv i klimatyzacją, czysty i często sprzątany. Wyżywienie w formie all inclusive bardzo nam odpowiadało - serwowano różnego rodzaju mięsa, ryby i owoce morza, sałatki, proste desery oraz greckie specjały takie jak np. musaka.
Sama miejscowość Kavros to mała wioska, ale z licznymi sklepami, tawernami oraz wypożyczalniami samochodów i rowerów. Wielkim plusem jest jej piękne położenie u stóp malowniczych Gór Białych. Warto wybrać się nad jezioro Kournas - jedyne słodkowodne jezioro na Krecie. Z Kavros to ok. 4km, a droga prowadzi przez gaje oliwne. Spacer jest prawdziwą przyjemnością, spokój okolicy i widoki wynagradzają trudy marszu. Nad jezioro kursuje również turystyczna ciuchcia - to opcja dla leniwych, starszych oraz rodzin z dziećmi. Otoczony wzniesieniami akwen stanowi atrakcję tej części wyspy i jest świetnym miejscem na wypoczynek. Przezroczysta woda mieni się cudownymi odcieniami zieleni i błękitu - tu można zażyć orzeźwiającej kąpieli lub zrelaksować się na rowerku wodnym. Liczne ptactwo wodne, a nawet żółwie będą nam sympatycznym kompanem. W okolicy znajdziemy sklepy z souvenirami oraz tawerny.
Niespełna 4 km od Kavros znajduje się znana miejscowość wypoczynkowa Giourgiopolis - można dojechać tam turystyczną ciuchcią, autobusem lub przejść na piechotkę ciągnącą się aż do centrum piaszczystą plażą. Miasteczko może się podobać - znajdziemy tu liczne sklepiki i tawerny, zabudowania oplecione kwiatami, alejki drzew eukaliptusowych, niewielki ryneczek, kościół i port. Najczęściej fotografowanym obiektem jest biała, maleńka kapliczka na wodzie, do której można dotrzeć długą i kamienistą groblą. W Giourgiopolis wyczuwa się wakacyjny grecki klimat, a położenie tuż przy skalistych i majestatycznych górach dodaje miejscu uroku.
Kreta ma wiele do zaoferowania, zatem by poznać choć kilka jej najpiękniejszych zakątków trzeba koniecznie wyjść poza progi hotelowych wygód i ruszyć w nieznane - z mapą, gps-em, z ciekawością świata. Podczas minionych wakacji korzystaliśmy z usług polskich i lokalnych biur podróży, teraz natomiast wraz z poznaną parą zwiedzaliśmy na własną rękę korzystając z wypożyczonego samochodu. Takie rozwiązanie wymaga nieco odwagi i samodyscypliny, ale plusem jest niezależność i niższe koszty wycieczki.
WYCIECZKA BALOS I GRAMVOUSA
Tuż po śniadaniu wraz ze znajomymi wsiadamy w samochód i dość prostą, ale malowniczą droga kierujemy się na zachód wyspy w stronę portu w Kissamos - to stąd wyruszają statki na Gramvousę i Balos. Z biletem w dłoni wskakujemy na duży statek i już za kilka chwil wypływamy w kierunku upragnionego celu. Podczas rejsu towarzyszą nam chmury, jednak widoki rekompensują wszystko - skalisty przylądek Korykon robi wrażenie. Maleńka wysepka Gramvousa wita nas surowym pięknem oraz widokiem twierdzy usytuowanej na wysokim wzniesieniu. Nawet nie przypuszczaliśmy, że tego dnia czekać nas będzie górska wspinaczka. Michasia, jak zawsze przygotowana na każdą sytuację - ma ze sobą trampki, Boguś - lekkoduch... będzie wdrapywał się w japonkach! Ścieżka w stronę twierdzy jest niezwykle stroma i dość zdradliwa - trzeba uważać. Ale im wyżej, tym widoki stają się ciekawsze, idziemy więc dzielnie, robimy mnóstwo fotek i cieszymy się chwilą.
Budowę weneckiej twierdzy rozpoczęto w 1579 r., a ukończono trzy lata później. Szańce, stanowiska artyleryjskie, pomieszczenia garnizonu, kościoły - tak wyglądało niegdyś to miejsce. Czas i zawiłości losów zrobiły swoje, jednak możemy podziwiać rozległe mury, wartownicze budki, pozostałości kościoła pw. Ewangelizacji Theotoksa. Panorama okolicy jest cudowna, a nasz statek w dole wydaje się taki malutki. Po zdobyciu twierdzy podpływamy do znanej nam z fotografii zatoki Balos, będącej swego czasu bazą piratów. Ależ tam jest dziko - zadarte nosy gór, płycizny mieniące się paletą zieleni i błękitów oraz bladoróżowy kolor piasku. Na próżno szukać będziecie parasoli i leżaków, sklepów czy tawern... jest tylko przyroda... i turyści. Zachwyceni miejscem delektujemy się każdą chwilą, brodzimy jak ptactwo wodne chwytając lazur w oczy. Jeśli tak wygląda kawałek raju, to jesteśmy spokojni!
W drodze powrotnej do portu Kissamos spoglądamy jeszcze na dzikość krajobrazu - warto było zobaczyć to miejsce.
ELAFONISSI, FALASARNA, CHANIA
Dzień zapowiadał się niezwykle interesująco. Droga do Elaffonissi wiodła nas przez malownicze, ale wąskie i pełne zakrętów górskie drogi. Liczyliśmy na przejazd robiącym wrażenie Wąwozem Topolia, jednak w tym czasie trasa była nieprzejezdna i musieliśmy zawrócić, wybierając inną drogę dojazdu. Spragnieni zwiedzania, jeszcze przed pobytem na plaży wstąpiliśmy do Moni Chrisoskalitisas - klasztoru pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwany także klasztorem Matki Boskiej od Złotych Schodów. Już z drogi podziwiać można bardzo ładny widok na ten sakralny obiekt - stoi na wzniesieniu, więc nie trudno go przeoczyć. Aby wejść do środka, trzeba kupić bilet. W serce klasztoru prowadzą schody, ponoć jeden z nich ma mienić się złotem. Miejsce ma typowo grecki klimat - ściany malowane bielą, niebieskie drzwi i okiennice, gdzieniegdzie pną się oleandry oraz spacerują koty.
Zwiedzamy kościół klasztorny pod wezwaniem Zaśnięcia Bogarodzicy oraz Trójcy Świętej oraz małe muzeum. Z tarasu zachwycamy się obrazem okolicy - wzgórza, jakieś ruiny oraz cudowna niebieskość morza. Robimy fotki i pośpiesznie ruszamy w dalszą drogę - laguna przecież czeka! Elafonissi położone jest w południowo-zachodniej części Krety, to jedno z najbardziej znanych miejsc na wyspie. Wstęp na lagunę jest bezpłatny. Dla chętnych udostępniono leżaki i parasole, to już pewnie za opłatą. Zakątek zauroczy każdego - brodzimy więc po błękitnych i ciepłych płyciznach oraz przesiewamy przez palce różowo-blady piasek. To kawałek raju na ziemi, nie dziwcie się więc, że miejsce to stało się dla mnie inspiracją i podyktowało strofy wakacyjnego wiersza:
zapach soli oliwek i tamaryszku
szkoda czasu na sen
gdy jesteś w samym centrum
wciśniętych do skarpety marzeń
własnych sąsiadów
kalimera nigdy tu nie nudzi
ani armada meltemi co podrywa
pareo w paski obijając zadarte nosy
namiotu Lefka Ori
dziesięć palców panierka
z bladego różu posypka łaskocze
kobiecym sposobem dotykam
paciorków na sznurku i dni -
niech się kołyszą leniwie leniwie
Z żalem opuszczamy Elafonissi, ech, chciałoby się tu zostać na dłużej. Może kiedyś jeszcze wrócimy? Mamy „w garści” mnóstwo pamiątkowych zdjęć, w jesienną pluchę będziemy wędrować wspomnieniami.
Ale to nie koniec atrakcji na dziś - przez góry kierujemy się w stronę Falasarny - tam czekają pamiątki przeszłości oraz piękna piaszczysta plaża. Na trasie nie ma mowy o nudzie - górskie krajobrazy są jak malowane, od czasu do czasu przystajemy, by zachować to wszystko w kadrze.
Do ruin antycznej Falsarny podążamy przez bujne gaje oliwne, grunt ścieżki wysypany jest kamyczkami, zostawiamy samochód w cieniu i ruszamy na piechotkę. Falasarnę wzniesiono w epoce hellenistycznej, stanowiła ważny ośrodek portowy i handlowy. Dziś ze wspaniałości miasta niewiele zostało, można sobie tylko wyobrażać jak prezentowało się przed wiekami. Dla lubiących historię pobyt tu to gratka - pozostałości starożytnych domostw, świątyń i ulic, kamieniołom, groby. Przy drodze dojazdowej natkniemy się na kamienny „tron”, natomiast na wzgórzu pozostały ślady akropolu i świątyni. Zakątek ten nie jest zadeptany przez turystów, można spacerować w ciszy ciesząc się lekcją historii oraz malowniczymi widokami okolicy. Godną uwagi jest również plaża w Falasarnie - szeroka i z ładnym, żółtym piaskiem - warto tu przybyć, by odetchnąć nieco po trudach zwiedzania.
Zwieńczeniem dnia był wieczorny pobyt w Chanii - mówią, że wtedy jest tam najpiękniej. Miasto przyciąga jak magnes, dlatego mamy kłopot z zaparkowaniem samochodu, gdy się udaje, oddychamy z ulgą. Chania to miejsce o przebogatej historii. Według mitów na wzniesieniu zwanym dziś Kastelli istniała minojska osada Kydona. Miasto przejęli Rzymianie, później zostało przekazane Imperium Bizantyjskiemu. Tu swoją twierdzę mieli Genueńczycy i Wenecjanie. W 1645r. Chanię zdobyli muzułmanie. W 1850 r., kiedy Kreta powróciła do Grecji, Chania została stolicą wyspy(aż do roku 1971, kiedy to stolicą Krety mianowano Heraklion). Miasto ma mnóstwo do zaoferowania - znajdziemy tutaj wiele kościołów (katedra, Agios Nikolaos, San Rocco, Agii Anargyri, Agia Ekaterini), meczety (Paszy Hasana, Paszy Housseina), tureckie łaźnie, weneckie domy i doki, zabytkowy port, liczne muzea (Muzeum Historyczne i Ludowe, Muzeum Marynistyczne,Muzeum Archeolgiczne), halę targową. Wszystkich tych interesujących rzeczy nie zdołamy przecież zobaczyć podczas krótkiego pobytu, dlatego skupiamy się na wędrówce po weneckim porcie oraz klimatycznych uliczkach starówki.
Chania wita nas blaskiem zachodzącego słońca - weneckie zabudowania na portowym nabrzeżu piją ostatnie promienie, woda mieni się srebrem, a w nadmorskich restauracjach zaczyna tętnic wieczorne życie - wszystko prezentuje się wspaniale. Z przyjemnością błądzimy po wąskich uliczkach starówki w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na posiłek. Kolację w Chanii zapamiętamy na długo - było smacznie i z klimatem, i nie zabrakło oczywiście greckich smakołyków. Po obfitym posiłku ruszamy jeszcze na krótki spacer po porcie - po zmroku zakątek nabiera szczególnych barw - oświetlone weneckie zabudowania tworzą bajeczną atmosferę. Chłoniemy więc widoki, łapiemy morską bryzę na ile się da, bo niestety czas wracać do hotelu. Zmęczeni, ale szczęśliwi, możemy powiedzieć: to był wspaniały dzień!
kate81 | super relacja, także planuje wyjazd w te wakacje na Kretę i też z tym samym biurem podróży ,jeszcze myślę który hotel i czy Santorini jest warte zobaczenia a widzę ,że sporo kosztuje :) |
aniutka | Wspaniała relacja z podróży , pozdrawiam :) |
margo | miałam przyjemnośc byc w tych miejscach...bardzo ładnie opisane |
gmariusz8 | Fajne, czyta się jak dobra ksiazke :-) |