Koh Raya albo Koh Racha to grupa dwóch koralowych wysepek usytuowanych ok. 23 km na południe od wyspy Phuket. Wyspy te to Koh Raya Yai (yai po tajsku znaczy „duża”) i Koh Raya Noi (noi - „mala”) Wyspy słyną z krystalicznie czystych wód (widoczność pod wodą minimum 30 m.), pięknych plaż oraz okolicznych raf koralowych.
Większa z wysp jest ludniejsza, zamieszkała przez muzułmanów, głownie rolników i rybaków. Mniejsza posiada bardzo niewielu mieszkańców, jest mniej „ucywilizowana” i uznawana za jedna z najpiękniejszych wysp w bezpośredniej bliskości Phuket. Na wyspie znajduje się tylko parę hoteli i restauracji, dysponuje ona dwiema ślicznymi plażami w zatokach Siam Bay i Patok Bay. Na Raya można pływać, snorkować, nurkować albo po prostu byczyć się na plaży i cieszyć spokojem i pięknem tego miejsca. Można też wybrać się na spacer w głąb wyspy poprzez plantacje palm kokosowych. Nieliczni mieszkańcy wyspy żyją jak setki lat temu z uprawy mango, nerkowców i innych owoców, hodowli bawołów wodnych i rybołówstwa.
Podróż ścigaczem z przystani w zatoce Chalong Bay na Phuket do Raya zajęła nam tylko 35 minut. Na wyspie spędziliśmy miły dzień snurkując w dwóch różnych miejscach i pluskając się w morzu. Zrobiliśmy tez kilometrowy spacer do restauracji w głębi wyspy podziwiając dzikie i sielskie widoki. Kolo restauracji przy plaży w Siam Bay spotkaliśmy kilka wielkich gadów - monitorów bengalskich, które podeszły pod restaurację czekając na smaczne kąski. W bezpośredniej bliskości restauracji i w dżungli nieopodal naliczyłem ich siedem, w tym trzy naprawdę wielkie. Byliśmy świadkami jak jeden z gadów zaatakował rosyjskiego turystę, który podszedł zbyt blisko żeby zrobić zdjęcie. Jaszczur próbował smagnąć go po nogach długim ogonem. Na szczęście uderzył tylko z wielkim hukiem w oddzielający ich krzak. Od „kapitana” naszej wycieczki dowiedzieliśmy się, że niemiecki turysta stracił poprzedniego dnia kciuk próbując karmić monitora z reki :(.
Ogólnie wycieczka była fajna, jedzenie pyszne. Byliśmy tylko nieco rozczarowani rafą koralową. Snorkując widzieliśmy setki tropikalnych rybek ale sama rafa była półmartwa. Niewiele tam było korali, ukwiałów, ślimaków i innych kolorowych stworzeń jakie widzieliśmy na innych rafach w Tajlandii. Ale wspaniale widoki, czysta woda, monitory i inne atrakcje wynagrodziły nam to w zupełności :)
Raya, a właściwie Koh Raya Noi, jest piękna wyspą, wciąż jeszcze nie do końca „ucywilizowaną” jak np. Phi Phi. Raya posiada dwie piękne plaże (Siam i Patok). Odległość miedzy nimi to kilkaset metrów marszu przez środek wyspy. Rafa wokół Raya jest niestety prawie wymarła (nie tak piękna jak na broszurkach). Znajdziecie tam wiele tropikalnych rybek ale prawie zero korali, ukwiałów i innych fantastycznych i kolorowych morskich stworów. Atrakcja wyspy są wielkie jaszczury - monitory bengalskie. Przychodzą one z dżungli pod restauracje przy plaży w Siam Bay zwabione resztkami z kuchni (one, z kolei przyciągają turystów - ew. klientów, a wiec cos jak symbioza). Warto popłynąć na Raya ale, dla odwiedzających Tajlandię pierwszy raz i nie dysponujących nieograniczonym czasem poleciłbym inne ścigaczowe wycieczki. Z drugiej strony wycieczka jest względnie tania, więc może być alternatywą dla dnia spędzonego na lądzie.
W biurach podróży znajdziecie ofertę kilku różnych wycieczek na Raya. Oficjalny koszt większości z nich to ok. 2.000 bahtow na osobę. Nam udało się zbić cenę do zaledwie 1.200 bahtow. Wycieczka obejmuje dowóz klimatyzowanym vanem z i do hotelu, rejs ścigaczem, snorkowanie na rafie w dwóch miejscach (jak ktoś nie chce snorkować, to może spędzić parę godzin ekstra na wyspie). Czas wolny na wyspie x2, lunch w restauracji (trzeba przejść jakiś kilometr ale warto, bo można zobaczyć środek wyspy), zimne napoje, maska i rurka do snorkelingu. Płetwy trzeba wypożyczyć na przystani - koszt 100 bahtow.
Brak komentarzy. |