Oferty dnia

Tajlandia - Pattaya - relacja z wakacji

Zdjecie - Tajlandia - Pattaya

Planując wakacje na kwiecień 2013 roku braliśmy pod uwagę następująca kombinacje: 5 dni zwiedzania Hong Kongu i okolicznych wysp i 10 dni odpoczynku w Tajlandii, najchętniej w Chiang Mai. W trakcie organizowania przelotów i noclegów okazało się jednak, że taka kombinacja jest trudna do zrealizowania. Po pierwsze kosztowało by to zbyt drogo (ekstra przeloty z Bangkoku do Chiang Mai i z powrotem) a, po drugie, stracili byśmy zbyt wiele cennego wakacyjnego czasu na przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Dlatego wybór padł na położoną blisko Bangkoku Pattayę. Do tego jeszcze, z powodu korzystniejszych połączeń lotniczych, musieliśmy odwrócić porządek naszych wakacji: najpierw jechać do Tajlandii a potem do Hong Kongu.

Położona nad Zatoką Tajlandzką Pattaya oddalona jest ok. 120 km od Bangkoku. Pattaya to dosyć duże miasto liczące około 100 tys. mieszkańców. Jest ona jednym z najsłynniejszych ośrodków wypoczynkowych w Azji, przyciągając rzesze turystów z Europy, Azji, Ameryki i samej Tajlandii (jest to popularny kurort dla mieszkańców Bangkoku). W 2007 roku Pattayę odwiedziła rekordowa liczba turystów - 6,5 mln. W rozwoju miasta pomaga port lotniczy, który jest położony pomiędzy Bangkokiem a Pattayą. Hotelowy autobus pokonuje drogę z lotniska do Pattayi jadąc nowoczesną, czteropasmową autostradą, zaledwie w ok. 75 minut. Pattaya słynie też z corocznego turnieju tenisowego WTA - PTT Pattaya Open.

O Pattayi krąży wiele kontrowersyjnych opinii. Kurort ten ma przypięta łatkę zatłoczonego i hałaśliwego miasta rozpusty, miasta które nigdy nie śpi. Szukając informacji o Pattayi na necie trafiałem głownie na fora amatorów seks turystyki :) Do tego, w tym samym czasie, ukazał się w dziale Magazyn na Travelmaniakach artykuł „Pattaya Dream” przedstawiający miasto w jak najgorszym świetle. Pomimo to udało mi się znaleźć wiele pozytywnych opinii o samym mieście jak i wiele interesujących atrakcji w okolicy wiec jechaliśmy tam z nadzieją, że, mimo wszystko będziemy mieli fajne wakacje. I muszę stwierdzić, że Pattaya rozczarowała nas bardzo pozytywnie.

Pattaya definitywnie nie jest miejscem dla osób przyjeżdzających do Tajlandii po raz pierwszy. Nie znajdą tu oni dzikiej, porośniętej tropikalnym lasem Tajlandii. Ale jest to miejsce warte odwiedzenia jeśli podróżuje się dłużej po tym kraju, albo przyjeżdża na kolejną już wizytę.

To co nam się w Pattayi podobało to czystość, której nie widziałem ani na Phuket, ani na Koh Samui czy w Bangkoku; świetnie rozwiązana i tania komunikacja (duże tuk tuki, tzw. songthaews lub bahtbusy, za 10 bahtów); niższe niż gdzie indziej ceny (za jedzenie, hotele, masaże, transport, wycieczki); dużo ładniejszy wystrój restauracji i salonów masażu niż na Phuket czy Koh Samui (przy takich samych albo niższych cenach); brak namolnych sprzedawców z Indii czy Nepalu; wiele ciekawych rzeczy do robienia i zwiedzania wokół miasta (jak Targ Wodny, Sankuarium Prawdy, liczne świątynie i ogrody); koralowa wyspa Koh Larn z pięknymi rafami i plażami.

A co nam się nie podobało: plaże w samym Pattaya - wąskie, zatłoczone, zastawione tysiącami parasoli i hałaśliwe setkami motorówek i skuterów wodnych. Ale nam to specjalnie nie przeszkadzało - my i tak nie spędzamy zbyt wiele czasu na plaży a hotelowa plaża, choć również wąska, była czysta i pusta.

Teraz o tym rozdmuchanym sexbiznesie: Kolorowa i gwarna Walking Street jest częścią pattajskiego folkloru, naprawdę warto tam pójść wieczorem na spacer, kolację i żeby poobserwować kolorowy tłum. Prostytutek i klubów go-go przypada na kilometr kwadratowy pewnie tyle co w Patong na Phuket, tyle, ze Pattaya jest wielokrotnie większa. W każdym razie nie stanowi to jakiegokolwiek problemu a prostytutki są znacznie mniej nachalne niż w phukeckim Patong :).

Główną ulicą miasta jest Beach Street biegnąca, wraz z równoległym do niej pasażem, nad samym morzem. Mieści się tam wiele hoteli, restauracji, ekskluzywnych domów towarowych, sklepów, supermarketów, bazarków, klubów, itp. Wzdłuż ulicy znajdziecie wiele ruchomych straganów z szaszłykami, owocami, naleśnikami, owocami morza i innymi tajskimi przekąskami. Nocą liczba tych straganików zwiększa się wielokrotnie i otwiera się wiele barów. Miasto zaludnia się turystami, rozbrzmiewa muzyką i tętni wakacyjnym rytmem.

Całą Beach Street można przejść w ok. 30 minut. Można też złapać jednego z licznych Songthaew czyli pattayskich tuk-tuków. Jeśli tylko jest jeszcze miejsce kierowca zatrzyma się na jedno wasze skinienie. Przejazd takim pojazdem, zwanym tez bahtbus kosztuje, niezależnie od pokonanej trasy, 10 bahtów od osoby. Na Beach Street obowiązuje ruch jednostronny - z południa na północ. Na północy miasta ulica przechodzi w słynną Walking Street. Żeby dostać się na południową stronę miasta tuk tuki poruszają się równoległą do Beach Street - First Street, wzdłuż której również znajdują się setki sklepów, restauracji, salonów masażu i barów z panienkami.

W Pattaya zatrzymaliśmy się na 10 nocy w pięknym, znajdującym się w cichej południowej części miasta, hotelu Dusit Thani. Położony pośród zadbanych, kolorowych ogrodów, nad samym morzem hotel posiada trzy duże baseny (jeden z pool barem, jeden ze spektakularnym widokiem na zatokę i miasto i jeden głęboki na 3 m.) plus brodziki dla dzieciaków, kilka restauracji, sklepiki, w tym cukiernię z pysznymi (niestety) ciastkami, wielkie lobby z grającym co wieczór zespołem, przepiękne wielkie atrium z tropikalnym ogrodem, sadzawkami i wodospadem, świetnie wyposażoną siłownie z saunami - suchą i parową, salon fryzjerski, salon masażu, przemiłą obsługę, itd., itp. Trzy ogromne plusy: cena (za 5 gwiazdek zapłaciliśmy tyle co za 4 gwiazdki na Phuket i to w dobrej promocji); lokacja (niedaleko do morza, Beach Street, wielkiego supermarketu, wielu salonów masażu i głównego przystanku tuk-tuków) i rewelacyjne śniadania (zdecydowanie najlepsze jakie dotąd mieliśmy w azjatyckich hotelach (wybór taki, że głowa mała...i żołądek też) i do tego serwowane w restauracji zaraz przy pięknym atrium.

Rezerwując pokój w Dusit Thani warto dopłacić trochę za „Ocean View Room” i najlepiej poprosić o pokój od 4-go pietra wzwyż - wtedy macie zapewniony piękny widok na morze, Pattaya i wyspę Koh Larn.

Codziennie, o 7-mej rano, odbywa się przed hotelem ceremonia obdarowywania buddyjskich mnichów jedzeniem. Obsługa ustawiała jedzenie w woreczkach i paczuszkach na nakrytych białymi obrusami stolach. Mnisi przyjeżdżali sporym vanem. Niektórzy z nich to były jeszcze dzieci - chłopcy może 9-12 lat! Po modłach mnisi podchodzili do stołów z wielkimi miskami do których pracownicy hotelu wkładali jedzenie. Gdy któraś miska była już pełna przekładano dary do skrzynek, które wnoszono do vana. I sytuacja się powtarzała aż całe jedzenie było zabrane. Wtedy mnisi odmawiali kolejną „mruczaną” modlitwę, błogosławili darczyńców i odjeżdżali. Bardzo ciekawa ceremonia i cieszę się, że udało mi się wstać tak rano żeby być tego świadkiem :).

Podczas dziesięciu dni spędzonych w Pattayi oprócz byczenia się, cieszenia tajskim jedzeniem i wspaniałymi masarzami (codziennie), dziennych i wieczornych spacerów po mieście, zrobiliśmy sobie kilka wycieczek: objazdówkę po okolicznych świątyniach, do słynnego pattayskiego (największego w Tajlandii) Targu Wodnego, do Sanktuarium Prawdy (niesamowita ogromna budowla sakralna wykonana całkowicie z misternie rzeźbionego drewna) oraz popłynęliśmy na piękną koralowa wyspę Koh Larn. Wycieczki te opisałem w oddzielnych podróżach:

http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4466,tajlandia
http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4471,tajlandia
http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4496,tajlandia
http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4487,tajlandia
http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4468,tajlandia

Ostatnie trzy dni naszego pobytu w Pattayi przypadły na tajski Nowy Rok i słynny Water Festival, czyli cos coś w rodzaju gigantycznego, trwającego kilka dni Lanego Poniedziałku :). W tym czasie wszystkich, i Tajów i turystów, opętuje prawdziwe wodne szaleństwo. Leją się nawzajem przeróżnymi wodnymi pistoletami, sikawkami, wiadrami, wężami i czym się jeszcze da. Na chodnikach stoją „składy amunicji” - czyli beczki z wodą, a po ulicach jeżdżą półodkryte półciężarówki z rożnymi pojemnikami pełnymi wody i polewającą kogo się da „załogą” :). Najgorsze jest to, że lania nie da się uniknąć - polewacze są dosłownie wszędzie a odkryte tuk tuki nie dają żadnej ochrony, szczególnie kiedy stoją na światłach albo w korku. Najgorsze jest kiedy leją lodowatą wodą z coolerów do trzymania napojów...brrr...w tamtejszym klimacie to prawdziwy szok termiczny :). Po bardzo mokrym chrzcie bojowym pierwszego dnia, kiedy wróciliśmy do hotelu kompletnie przemoczeni, zaopatrzyliśmy się w płaszcze przeciwdeszczowe :).

Oprócz polewania wodą Tajowie smarują ludzi i samochody białą pastą. Spływające wodą ulice pełne są mokrych i usmarowanych ludzi. Panuje tylko, ściśle przestrzegana, zasada nie polewania straganów, grillów i ich właścicieli :).

Jednego dnia spotkała nas jeszcze inna przygoda. Przez parę godzin lał ulewny deszcz. Ulice zamieniły się w rwące potoki. Wody było tak dużo, że przelewała się przez hotelowe ogrody porywając z ozdobnych sadzawek kolorowe karpie, które ludzie łapali siatkami na Beach Street (!!!). Mojej żonie rwący strumień wody porwał klapka...dorwałem go po stumetrowym sprincie :). Najgorsze było to, że wybiły rynsztoki i cała nadmorska cześć Pattai śmierdziała jak szambo. Na szczęście udało nam się dojechać tuk tukiem do centrum, gdzie spędziliśmy parę godzin w wielkim domu towarowym robiąc zakupy i jedząc obiad. Gdy wyszliśmy na zewnątrz po powodzi i smrodzie nie było prawie śladu.

Ogólnie, w żadnym wypadku nie żałujemy, że pojechaliśmy do Pattayi. Odwiedziliśmy kolejny kawałek wspanialej Tajlandii. I nie jest to tylko „gniazdo rozpusty” jak mówi wiele opinii. W samym mieście i jego okolicy jest co robić i co zwiedzać, w tym takie unikatowe miejsca jak Sanktuarium Prawdy czy Targ Wodny. Ale ogólnie nie polecamy Pattai jako destynacji na pierwszy wyjazd do tego kraju :).

Zdjęcia z nocnego życia Pattai zamieściłem w oddzielnej podroży: http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4519,tajlandia

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Tajlandii:
Autor: kangur / 2013.04
Komentarze:

Fresh
2013-06-16

Super, bardzo fajnie się czyta, i te zdjęcia :)

kangur
2013-05-29

Grzesku, relacja napisana...chyba mija najdluzsza jak do tej pory :) Pozdrawiam :)

Fresh
2013-05-28

Grzesiek, ciekawy jestem relacji. Taj jak pisaliśmy PRV przed Twoim wyjazdem - ciekawy jestem, czy Pattaya jest taka jak o niej mówią i piszą.