Do Krabi, uważanej za najpiękniejszą prowincję Tajlandii, planowaliśmy wybrać się już dawno...ale zawsze było nam nie po drodze. Dojazd do Krabi z Antypodów był dosyć utrudniony. Trzeba by było lecieć na Phuket, a stamtąd jechać ponad 4 godziny autobusem. Obecnie na Krabi działa międzynarodowe lotnisko, przyjmujące m. in. samoloty z Kuala Lumpur, więc dotarcie tam jest dla nas dużo łatwiejsze.
Krabi to Prowincja leżąca w Południowej Tajlandii nad Morzem Andamańskim. Prowincja słynie z niesamowitych stromych skał i klifów, których szczyty porośnięte są dżunglą, oraz Morza Andamańskiego, usianego podobnymi klifami-wysepkami. Krabi jest również uznawane za najdłużej zamieszkałą część Tajlandii. Znaleziska archeologiczne dokonane w licznych jaskiniach - kamienne narzędzia, malowidła na ścianach klifów, fragmenty naczyń i szkielety - udowodniają, że Krabi było zamieszkane przez Homo Sapiens już 35 tysięcy lat temu! W początkach istnienia Tajlandii/Syjamu, Krabi, zwane wtedy „Ban Thai Samor” było jednym z 12 wielkich miast Królestwa Ligoru.
Krabi to również wielki ośrodek turystyczny. Mieści się tam wiele Parków Narodowych, jak Hat Noppharat Thara, Ao Nang, Railay, znany Ko Phi Phi National Park i wiele innych. Na wchodzącym w skład prowincji obszarze Morza Andamańskiego znajduje się ok. 80 małych wysp i wysepek. Krabi zapewnia odwiedzającym je turystom takie atrakcje jak: wycieczki morskie i lądowe, nurkowanie, snorkowanie, żeglowanie, kajakarstwo, wspinaczka, wędkarstwo i inne. Jest to również cel całodniowych wycieczek turystów przebywających na wyspie Phuket, położonej po drugiej stronie Morza Andamańskiego.
Na Krabi nastawiliśmy się na zwiedzanie i wypoczynek. Zaskoczyły nas wyjątkowo niskie ceny wycieczek. Wrzesień to środek pory deszczowej, więc na Krabi nie było wielu turystów, choć pogoda była doskonała. Pewnie dlatego wycieczki były tak tanie. Trzeba również przyznać, że w porównaniu do wycieczek z Phuket, standard wycieczek z Krabi jest trochę gorszy, ale nam nie robiło to żadnej różnicy :)
Po morskiej wycieczce „Four Island”, którą opisałem w podroży:Postanowiliśmy poszukać atrakcyjnej wycieczki lądowej. Szczególnie zależało nam na możliwości spędzenia czasu z młodymi słonikami, dlatego zdecydowaliśmy się wybrać wycieczkę, która oferowała taką atrakcje. Program wycieczki, którą kupiliśmy zawierał:
Przejazdy odbywały się wygodnym klimatyzowanym vanem. Oprócz lunchu serwowano nam zimną wodę.
Normalna cena tej wycieczki to 1.900 bahtów (ok. 190 zł) od dorosłego i 1.200 bahtów od dziecka. Nam udało się utargować cenę do 1.100 bahtów (110 zł) co, za całodniową wycieczkę z tyloma atrakcjami i biletami wstępu do rezerwatu stanowi atrakcyjną cenę.
Farma słoni okazała się fantastycznym miejscem. Znaleźliśmy się na tajskiej wsi, gdzie oprócz słoni, biegały kurczaki i czuło się wiejską atmosferę. Na trekking, który trwał ok. godziny, pojechaliśmy tylko dlatego, że był on w programie wycieczki. Ale nie pożałowaliśmy, bo trasa wiodła przez dżunglę, pośród wysokich klifów, wzdłuż malowniczego jeziorka, przez plantacje palm olejowych i przez dosyć głęboką rzekę. W czasie trekkingu widzieliśmy dwa wielkie jaszczury goniące się po pniu drzewa, a nasz ”kierowca” zrobił nam z liścia palmy olejowej pięknego ptaszka, za którego zarobił 100 bahtów.
Po Trekkingu rozdano wodę i można było karmić słonie. Koszyczek bananów kosztował 40 bahtów. Następnie był najprzyjemniejszy punkt programu, czyli sesja z małymi słonikami. Oprócz pary trzylatków było tam jeszcze miesięczne słoniątko ze swoją mamą. Słonik był przekomiczny: wariował, rozrabiał i bawił się z jednym z pracowników farmy. Starsze słoniki pokazały też różne sztuczki, ale odbywało się to w formie zabawy i widać było, że słoniki też to lubią. Pracownicy farmy traktowali je bardzo przyjaźnie, chwaląc, głaszcząc i drapiąc. Przyjemnie było patrzeć. Łącznie na słoniowej farmie spędziliśmy ok. 2,5 godziny.
Hot Springs to część rezerwatu Khao Phra Bang Khram Nature Reserve, w której biją źródła geotermalne. Woda jest mocno ciepła, ma szary kolor i zawiera wiele leczniczych chemikaliów. Gorące strumienie łączą się w jeden większy, który zanim wpadnie wodospadem do rzeki Phra Bang, tworzy liczne jeziorka i naturalne wanny. Można się tam moczyć, kąpać i pluskać...my pomoczyliśmy tylko nogi.
Woda z gorących źródeł nasącza też glebę okolicznej dżungli tworząc prawdziwe bagno. Przez dżunglę prowadzi drewniany pomost - szlak (boardwalk), który jest bardzo długi i ma wiele odgałęzień. Fajnie jest pospacerować suchą nogą pośród podmokłej dżungli, usłyszeć jej odgłosy i poczuć jej zapachy. Można tam spotkać wiele przepięknych motyli i wielkie ważki, które przylatują spijać wodę z wilgotnych brzegów strumieni.
Z gorących źródeł pojechaliśmy na drugi koniec rezerwatu Khao Phra Bang Khram Nature Reserve. Tutaj, po przejściu 800 metrów wspaniałym szlakiem przez dżunglę, dotarliśmy do pięknego błękitnego jeziorka Emerald Pool.
Szmaragdowe jeziorko pośrodku parnej tropikalnej dżungli robi niesamowite wrażenie. Woda jest w nim niesamowicie błękitna, kryształowo czysta i bardzo ciepła. A to przez to, że zasilające je strumienie rozlewają się na wielkich, płaskich i rozgrzanych słońcem skalach. Jeden ze strumieni wpada do jeziorka wąską naturalną rynną, którą dzieciaki używają jako zjeżdżalnie. Mieliśmy ponad godzinę na przyjemną, odświerzającą kąpiel w Emerald Pool, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Większość kąpiących się to były muzułmańskie turystki w swoich burkini, poza tym my, para młodych Hiszpanów i trochę miejscowych Tajów. Dla Malezyjczyków i Tajów byliśmy nie lada atrakcją i robili sobie z nami zdjęcia :)
Strumienie wypływające z jeziorka mają taką samą szmaragdową barwę i wiją się pośród dżungli. Wszelkie zagłębienia i naturalne wanny są wykorzystywane przez miejscowych i turystów do kąpieli.
Po powrocie do bram rezerwatu zjedliśmy przepyszny lunch w mieszczącej się tam restauracji. Musieliśmy poczekać trochę na parę Hindusów z dzieckiem, którym pokręciło się cos z czasem i wyruszyliśmy do kompleksu Świątyń Jaskini Tygrysa Wat Thumsua. Ale tą część wycieczki opiszę oddzielnie bo do świątyni wróciliśmy potem drugi raz.
Ogólnie wycieczka trwała osiem godzin i jest absolutnie godna polecenia. Po powrocie do hotelu spędziliśmy czas zgodnie z naszą wakacyjną tajską tradycją: basen, masaż, kolacja, zachód słońca na plaży w Ao Nang, odkażanie i znowu basen, czyli to co tygryski lubią najbardziej :)
kangur | Zawsze chetnie pomoge i podpowiem w miare swojej wiedzy :) |
kawusia6 | No - ponieważ myślę już o powrocie do Taj (nie wiem kiedy ale muszę) widzę, że Twoje materiały to nieocenione źródło wiedzy wszelakiej. Duże dzięki- mogę już planować :) |
kawusia6 | Szczęściarzu- opis brzmi wspaniale :) Też marzyłaby mi się taka wycieczka. Niestety- w życiu trzeba wybierać... nie wszystko można zrealizować od ręki.Gratuluję wspaniałego wypoczynku i fajnych zdjęć! |