El Caminito del Rey czyli Ścieżka Króla to niezwykła atrakcja turystyczna w Andaluzji, w okolicach miejscowości El Chorro. To wymarzone miejsce dla tych wszystkich, którzy od wylegiwania się na plażach i siedzenia w barach przy winku wolą piesze wędrówki i podziwianie malowniczych widoków. Na ścieżkę wpuszczane są grupy do 30 osób co ok. 30 minut.
Szlak biegnie wzdłuż wąwozu, którego dnem płynie rwąca rzeka Guadalhorce. Ściany wąwozu, to pionowe, wapienne skały, do których - przy pomocy stalowych konstrukcji - na wysokości dochodzącej do 100 m, przytwierdzone są platformy ścieżki. Pierwotna trasa zbudowana została na początku XX w. i miała służyć robotnikom budującym tam zaporę wodną. Otwarta została przez króla
Hiszpanii Alfonsa XIII, który część trasy przeszedł osobiście, stąd nazwa – Ścieżka Króla. Po zakończeniu budowy zapory wodnej ścieżka była przez lata wykorzystywana przez turystów i miłośników wspinaczki. Z czasem jednak, w wyniku postępującej degradacji kładek, trasa stała się niebezpieczna, a nawet doszło do kilku wypadków śmiertelnych. Dlatego w 2000 r. szlak został zamknięty, co jednak nie powstrzymywało niektórych śmiałków przed ryzykowną wędrówką. W 2013 r. rozpoczęto prace związane z budową nowej ścieżki, a w 2015 r. udostępniono turystom nową, bezpieczną trasę.
Wstęp na ścieżkę jest płatny 10 euro i podobno warto zarezerwować bilet wcześniej przez internet (ja byłam z wycieczką, więc miałam to załatwione). Na ścieżce obowiązkowe jest noszenie kasku, który dostajemy przy wejściu. Wyczytałam w internecie, że długość szlaku wynosi 7,7 km. Mnie jednak – mimo upalnej pogody – czas przeleciał tak szybko, że droga wydała mi się dużo krótsza. Spacer tą trasą jest fascynujący, a wrażenia niesamowite. Miejsca tego nie polecam jedynie tym, którzy mają bardzo poważny lęk przestrzeni. Większość osób jednak przejdzie szlak bez problemu. Oryginalny znak przed wejściem na ścieżkę sugeruje, że na szlak nie powinny wchodzić osoby o nerwowym usposobieniu. Myślę jednak, że to ma jedynie wpłynąć na zwiększenie poziomu adrenaliny. Trasa wydaje się, bowiem, bardzo bezpieczna.
Na początku idziemy przyjemną, leśną drogą, z przepięknymi widokami na okolicę. Po pewnym czasie wchodzimy na wiszące nad wąwozem ścieżki. Zachwytom nie ma końca, a aparaty po prostu same pstrykają fotki. Równolegle do ścieżki – po drugiej stronie wąwozu – przebiega linia kolejowa do
Malagi. Podziwiamy wchodzące w jej skład mosty i tunele. Można też zobaczyć śmiałków przemierzających trasę po torach kolejowych. Nie mam pojęcia dlaczego: czy dla adrenaliny (nie chciałabym spotkać się z pociągiem w ciasnym, skalnym tunelu), czy też w celu uniknięcia opłaty za wstęp na ścieżkę… Robiące wrażenie elementy szlaku to jeszcze balkon ze szklaną podłogą oraz most wiszący na wysokości 100 m, przez który przechodzi się na drugą stronę wąwozu.
Podsumować można tylko w jeden sposób – jest cudnie, fantastycznie, wspaniale… Każdy, kto może, niech odwiedzi to miejsce. Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba zobaczyć, doświadczyć, przeżyć. Zapraszam do galerii.
Na trasie nie ma żadnych sklepów, więc warto mieć z sobą zapas napojów i coś na przekąskę. Po ściezce jest obowiązek poruszania się w kasku, który otrzymujemy przy wejściu. Trasa jest zamykana w przypadku silnego wiatru.