Norwegia - Nordkapp - relacja z wakacji
Początek był mało optymistyczny. Płynąc z północy, ze Svalbardu, mieliśmy nadzieję zobaczyć Nordkapp od strony wody. Tylko przy okazji rejsu jest taka możliwość. Niestety. Nie było nam dane. Tym razem aura odmówiła. Przepływaliśmy, nawet bardzo blisko, jednak przy pełnym zachmurzeniu, w ulewnym deszczu, nie było widać kompletnie nic, poza szarą masą chmur i ścianą wody :( Dobrze, że przynajmniej za pierwszym razem, gdy od południa przyjechaliśmy drogą na Nordkapp (w 1993 roku - Maluchem!), pogoda była łaskawsza i poznaliśmy ten północny kraniec Europy przy pięknej, słonecznej pogodzie. No cóż, nie może być za każdym razem tak samo pięknie.
Chociaż bez słońca i w strugach deszczu, ale przecież jesteśmy w Norwegii! I to na samym jej północnym krańcu… Chociaż Nordkapp jest już właściwie wyspą, jednak na tyle przybrzeżną (oddzieloną od stałego lądu wąskim przesmykiem wody, który dawniej pokonywało się promem, a obecnie droga prowadzi tunelem), że jej północny przylądek został oficjalnie uznany za najdalej na północ wysunięty punkt kontynentalnej Europy. Znajduje się na północnej szerokości 71º10’. Teraz, gdy wracamy z 80-go stopnia szerokości północnej, takie 71 nie robi na nas zbyt wielkiego wrażenia, jednak atmosfera miejsca i tak jest wyjątkowa.
Od strony wody nic nie widzieliśmy, ale zanim dojechaliśmy na Nordkapp od strony lądu, mieliśmy dłuższy postój w Honningsvag. Po ponad 20 latach nieobecności zobaczyliśmy, jak bardzo rozbudowała się ta maleńka (kiedyś) osada. Poprzednio było tu dosłownie parę domów, kościółek (pochodzący z XVII wieku, choć wersja współczesna jest już nowsza) i przystań promowa, przypominająca przystanek autobusowy. A teraz? Całe miasteczko! – z ulicami, sklepikami, z Biurem informacji turystycznej, a zamiast mikro-przystani promowej (wyeliminowanej za sprawą tunelu) solidne nabrzeża dla statków wycieczkowych… Piszę „statków”- w liczbie mnogiej, bo równocześnie może być kilka zacumowanych. Akurat w dniu naszego dopłynięcia obok stał już Costa: NeoRomantica, a dalej jeszcze Hurtigruten: Nordkapp. A więc równocześnie 3 statki – co dało „mega-zagęszczenie ludzi” w miasteczku. Na szczęście przybywały o różnych porach i odpływały sukcesywnie. Na koniec, wieczorem, został już tylko nasz. Przestało też padać! :) Och, jak spokojnie zrobiło się wokół.
Jako, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, nasze apetyty oczekiwały jeszcze słońca. To jednak, dziś, nie zaszczyciło nas swoją obecnością. Trochę szkoda, bo właśnie słońce o północy stanowi największą atrakcję na Nordkappie… obniża się, ale nie zachodzi, tylko utrzymuje się nad wodą, ponad linią horyzontu. Ze statku było kilka możliwości wyjazdu autokarem na Przylądek Północny. My wybraliśmy tę najpóźniejszą, tzn. ok. 21-szej wyjazd z Honningsvag. Po drodze autokar zatrzymał się jeszcze przy osadzie Lapończyków (z możliwością zobaczenia renifera z bliska, a także odwiedzin w sklepiku z wyrobami rękodzieła Samów. Jadąc dalej widzieliśmy jeszcze – przez okna – stada reniferów, które zawsze można tam spotkać. Niestety, słońca się nie doczekaliśmy. Obyło się tym razem bez spektaklu słońca, bo kurtyna chmur nie raczyła zejść ze sceny i grała rolę główną tej nocy :( . Niewiele było widać. Ograniczyliśmy się do kilku zdjęć dla udokumentowania miejsca i chwili naszej tu obecności, a resztę czasu spędziliśmy wewnątrz budynku, który też ma ciekawą ofertę dla turystów: jest muzeum, maleńka kaplica św. Jana, 2 sale kinowe – wyświetlające filmy o najciekawszych miejscach i zjawiskach natury na najdalszej północy Norwegii; jest też bufet i …znakomita (!) kawa late. Smakowała nam, jak nigdzie indziej.
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Norwegii:
Porady i ważne informacje
Cena wycieczki fakultatywnej ze statku (MSC) na Nordkapp to 80 EUR (w tym mieści się już opłata wstępu na Nordkapp, która jest pobierana od każdego, niezależnie czy dociera na Nordkapp indywidualnie, czy z grupą).
Komentarze: