Oferty dnia

Hiszpania - Majorka - relacja z wakacji

Zdjecie - Hiszpania - Majorka
Majorka – jako wyspa – nie znalazła się na żadnej z tras naszych samochodowych podróży po Europie. Dlatego, m.in., wybrałam właśnie ten rejs na majowy weekend. Przypływamy 2.maja, w Dzień Flagi. Nie pomyślałam, żeby zabrać z domu i wywiesić z kabiny, ale chociaż możemy ubrać się na biało-czerwono J Mamy czas od godz. 8-17. Jak go optymalnie wykorzystać? Niby wszystko zaplanowałam przed wyjazdem, a jednak (hihihi!) nie obeszło się bez niespodzianek…

Ale po kolei. Pierwotne założenie – korzystania ze środków transportu publicznego – by pojechać do Soller, Dei i Valdemosy, a na koniec zwiedzić Palmę, mogłoby okazać się zbyt ryzykowne czasowo, a przez to stresujące, więc pozostało jako rozwiązanie awaryjne. Nastawiłam się na wyszukanie takiej wycieczki fakultatywnej, która zapewni nam bezpieczną realizację w/w planu zwiedzania.
Polskojęzyczna (za 20 euro) – niestety odpada: w programie tylko Palma de Mallorca i plażowanie :(
W ofercie wycieczek ze statku znalazłam Valdemosę (50 euro), więc zaraz na początku rejsu, pierwszego dnia wykupiłam w punkcie wycieczkowym nasze uczestnictwo (w wersji angielskojęzycznej), żeby później nie zabrakło dla nas wolnych miejsc. Zadowolone, że wszystko się udało byłyśmy… tylko do popołudnia poprzedzającego dzień na Majorce.
W kabinie zastała nas informacja, by zgłosić się do Biura wycieczek, w związku z tą zakupioną przez nas. Co się okazało??? Że z całego statku, czyli z grubo ponad 4800 osób, nie zebrało się minimum uczestników :( ! Jest jedynie grupa francuskojęzyczna. I co tu zrobić? Chwila namysłu i taka sama decyzja nas obu. Nie mamy wyboru, będzie po francusku… nic nie zrozumiemy, ale chociaż zobaczymy. A przecież o to nam chodzi, żeby tam być, zobaczyć te miejsca na własne oczy, a resztę możemy po polsku doczytać, nawet po powrocie. Z polskiej grupy jeszcze dołączyła do nas jedna pani, która też była zainteresowana Valdemosą, więc było nam raźniej. W sumie, fajnie wyszło – jedziemy w grupie francusko-polskiej, śladami Chopina i G.Sand :) W punkcie zbiórki na lądzie, tuż przy wyjście ze statku okazało się, że z przewodnikiem można rozmawiać też po angielsku, więc nie zginiemy.

Wsiadamy do autokaru i jedziemy. Trochę zaskoczył nas duży ruch na drogach, miejscami nawet były korki, ale to tylko w pobliżu Palmy. Dalej już nie było takiego zatłoczenia. Wjeżdżamy w góry Sierra de Tramontana, porośnięte plantacjami drzew oliwnych i migdałowych. Miejscami z zieleni wyłaniają się gołe skałki – wszystko to tworzy miły w odbiorze krajobraz. Choć nie są to jakieś wysokie góry (ich najwyższy szczyt sięga wys.1445 m npm.), temperatura jest tu odczuwalnie niższa, od tej, jaka była na dole, w Palmie.

Zza któregoś zakrętu odsłoniła się nam Valdemosa, lecz na razie nie zatrzymujemy się tu, tylko jedziemy dalej, aż do północnego wybrzeża Majorki, w rejon miejscowości Deia, znanej z licznych, choć oddalonych od siebie, XIX-wiecznych rezydencji. Jedną z nich – Son Marroig – zwiedzamy. To dom austriackiego arcyksięcia Ludwika Salvatora de Bourbon, który mając 20 lat chciał uciec od życia na wiedeńskim dworze i – jako miłośnik przyrody – zakupił tu rozległą posiadłość, pragnąc chronić naturalne piękno tych stron. Rezydencja stanowi dziś muzeum, w którym zgromadzono zdjęcia arcyksięcia, obrazy i opracowane przez niego księgi o przyrodzie i tradycjach Majorki. Dla odwiedzających dostępny jest też ogród, w którym obok wypielęgnowanej roślinności ulokowano rotundę wykonaną z białego marmuru przywiezionego z włoskiej Carrary. Zarówno z okien rezydencji, jak i z ogrodu rozpościera się piękna panorama północnego wybrzeża Majorki. Widać stąd ciekawy półwysep Na Foradada („przebita skała”) z wyrastającą prosto z morza skałą, z dziurą o średnicy 18 m. Ktoś musiał mieć potężną strzałę i siłę, żeby tak przebić skałę na wylot! :)

Valdemosa (w języku katalońskim: Valldemossa) – główny punkt programu.
Już kilkakrotnie była opisywana w relacjach travelmaniaków, którzy wcześniej tu byli, jak np. Patka, Michasia z Bogusiem; sama czytałam pilnie te relacje przed wyjazdem(!) więc teraz nie będę się już rozpisywać, tylko wypunktuję. Nasze zwiedzanie obejmuje:
- klasztor kartuzów: kościół, stara apteka, rekonstrukcja dawnej celi zakonnej, kolekcja eksponatów sztuki sakralnej i lokalnych wyrobów z ceramiki
- mini-koncert chopinowski w sali koncertowej pałacu Rey Sancho
- pomieszczenia, w których przebywał Chopina i George Sand (3 pokoiki + ogród), te wnętrza objęte zakazem fotografowania
- czas wolny (ponad godzinę) – przeznaczony w pełni na dalsze, indywidualne zwiedzanie miasteczka: kościół parafialny – św. Bartłomieja (pochodzący z XIIIw, przebudowywany w XVII i XVIII w., Wnętrze o beczkowym sklepieniu, z późnobarokowym ołtarzem i malowidłami oraz barwną rozetą nad głównym wejściem), dom narodzin św. Katarzyny Thomas – XVI-wiecznej zakonnicy, stare pralnie miejskie, a przede wszystkim – niezwykle urokliwa, zwarta zabudowa miasta, wąskie stare uliczki, z domostwami sprzed wieków, w których nadal żyją ludzie i dbają o schludny wygląd swoich miejsc zamieszkania i pracy…

Przed odjazdem zapytałam przewodnika, czy byłaby taka możliwość, żeby w drodze powrotnej autokar zatrzymał się w Palmie i wypuścił nas tam, a my później we własnym zakresie dojedziemy sobie na statek. Pan przewodnik nie tylko przystał na to, lecz powiedział, że sam chciał przedstawić taką propozycję grupie. Jak miło, że czasem ludzie potrafią myśleć w spójny sposób! Kierowca wjechał w ścisłe centrum miasta, przewodnik pokazał nam jeszcze gdzie mamy najbliższy postój taksówek i na nabrzeżu, w okolicy katedry rozpoczynamy indywidualne zwiedzanie głównego miasta Majorki.

Oczywiście w pierwszej kolejności udajemy się do katedry – La Seu (wstęp 7 euro). Na nią też przeznaczamy najwięcej czasu. Ta potężna, gotycka świątynia rzeczywiście robi wrażenie! Jest niesamowita i z zewnątrz, i w środku. Najwięcej podziwu wzbudza w niej ogromna przestrzeń wewnątrz, 2 gigantyczne witraże, w kształcie koła i wiele innych elementów architektury i wystroju. To budowla z duszą. Wznoszona zasadniczo w latach 1230-1346, lecz na przestrzeni wieków przyjmowała do wystroju wnętrza „kwiatki do kożucha” od wielu wybitnych twórców ze znacznie późniejszych okresów, jak choćby od A.Gaudiego (1903-14) czy najnowszy element, oddany w 2007 roku - kontrowersyjny wystrój ołtarza w jednej z bocznych naw (po prawej stronie od ołtarza głównego), autorstwa artysty plastyka pochodzącego z Majorki – Miquel’a Barceló Artigues’a. Nie mają one już nic wspólnego ze stylem gotyckim. Jednak dopiero to wszystko razem tworzy ten „żyjący organizm”, jakim jest katedra – La Seu w Palmie. Mnie to nie zbulwersowało, choć – na pewno zaskoczyło. Dominującą w odbiorze całości emocją był jednak zdecydowanie – z a c h w y t !

Po wyjściu z katedry zostało nam jeszcze ok. 1,5 h czasu na przyjemny spacer po starówce i deptaku pośród palm.
Powrót na statek taksówką (cena 12 euro), co po rozdzieleniu na 3 osoby było zupełnie nieodczuwalnym kosztem :)

W ten sposób kończy się nasz tegoroczny majowy weekend w Hiszpanii. Majorka pozostawiła miłe wrażenia, za sprawą malowniczych krajobrazów, pięknej, śródziemnomorskiej szaty roślinnej, ciekawych zabytków, śladów chopinowskich, urokliwej, klimatycznej zabudowy miast… Zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie wszystkie walory tej wyspy, lecz i tak całkiem sporo udało nam się „wycisnąć” w ciągu jednego dnia, bez domieszki pośpiechu (którego bardzo nie lubię na wakacjach!). Reszta niech pozostanie jako zachęta, by jeszcze kiedyś tu wrócić :)
A na dalszej trasie rejsu przed nami teraz słoneczna Italia…
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Hiszpanii:
Autor: AniaMW / 2017.05
Komentarze:

piea
2017-05-31

w sumie, to jak na te kilka godzin - całkiem sporo zobaczyłyście; domyślam się, że tempo było odpowiednie:) ;
ta willa arcyksięcia bardzo ładna- ciekawe i mało znane miejsce, rzadko kto tam dociera..., no ale taka podróżniczka jak Ania - to nie może być inaczej:)
Pozdrowionka