Norwegia - Rejs D-DK-N-D - relacja z wakacji
Był to tygodniowy rejs jednym z najnowszych statków linii MSC - Grandiosa, z Kilonii do Kopenhagi i dalej do Norwegii. Wybrałyśmy się we dwie, z Mamą.
Teraz poszłam na łatwiznę, czyli autem dojechałam tylko z BB do Żor - zostawiłam na parkingu Biura Atlas Tours i przesiadłyśmy się do autokaru (z polskim pilotem) i z krótkimi postojami na trasie Katowice-Wrocław-Poznań dowiózł nas do samego portu w Kilonii, a po rejsie powrót analogiczny.
Porty norweskie, jakie tym razem odwiedziliśmy na trasie rejsu to: Hellesylt, Geiranger, Alesund i na koniec Flam - z którego malowniczo płynie się najpierw przez Aurlandfjord i dalej wzdłuż całego Sognefjordu, aż do pełnego morza Norweskiego/Północnego - właściwie w tym rejonie one się łączą. Dla mnie to wszystkie znajome miejsca, dla Mamy 2 były nowe. Ale nawet w tych samych portach zawsze można tak zaplanować czas, by zobaczyć coś nowego.
Pogoda średnio dopisała, choć w N to bez znaczenia, bo przy każdej jest pięknie...
Po kolei - na początek Kopenhaga.
Obudził nas słoneczny poranek i do końca dnia było słonecznie i przyjemnie ciepło.
Obie na tyle dobrze znamy Kopenhagę, że zrezygnowałyśmy z wycieczek fakultatywnych - po najważniejszych atrakcjach stolicy Danii. Wybrałyśmy wariant indywidualny. Zakupiłam na statku bilety na Shuttle bus, czyli autobus, który co pół godziny kursuje od statku do miasta i tak samo wraca. To bardzo dogodna forma transportu. W miejscu, gdzie wysadził nas autobus zaczął się nasz spacer.
Było to na tyłach cytadeli - Kastellet. Można od jednej bramy do drugiej przez środek, prostą drogą przejść ten teren fortecy, lecz ponieważ mamy czas, wybieramy drogę ”po obwodzie”, czyli po wałach, które otaczają całą cytadelę. Fosa zbudowana jest tu na planie wieloboku, przypominającego gwiazdę, więc spacerujemy po obwodzie tej gwiazdy, obserwując przyrodę, jak i zabudowania. A było co oglądać! Utrwaliłam to na zdjęciach.
Po przejściu obszaru cytadeli poszłyśmy przywitać się z kopenhaską Syrenką i - przez Park Churchila - dalej w miasto. Mijamy: Muzeum Sztuki Użytkowej, cerkiew prawosławną (chyba rosyjską), kościół św. Fryderyka (inaczej nazywany kościołem Marmurowym), Plac i pałac Amalien, nabrzeże Amalien - z parkiem, pięknym widokiem na gmach opery po drugiej stronie kanału portowego i z rozmaitymi żaglowcami, zacumowanymi po obu stronach nabrzeża.
W drodze powrotnej zatrzymałyśmy się w katedrze katolickiej. Dziś akurat niedziela. O godz. 13 było nabożeństwo w języku i obrządku ukraińskim, a o 15. odprawiana jest msza św. w języku ... hiszpańskim. Trochę mnie to zdziwiło, a jednak była całkiem spora grupa osób hiszpańskojęzycznych.
Następny dzień, po Kopenhadze, spędziliśmy na morzu. Nie było jednak czasu na nudę, na statku wciąż coś się dzieje. Organizowane są rozmaite animacje, typu: nauka tańca country, mambo czy tanga, turniej piłkarzyków, pokaz gotowania, itp. W określonych punktach na pokładzie można posłuchać muzyki na żywo: stały fortepian w pobliżu recepcji (wykonawcy się zmieniają), grupy muzykujące w barach. Są też codziennie 2-3 spektakle w teatrze, trwające zwykle 35- 45 minut.
Dziś wybrałyśmy się m.in. na popołudniowy koncert fortepianowy do teatru. Grał włoski pianista, który przedstawił wybrany przekrój znanych utworów. Rozpoczął od fantazji Chopina, kawałek Puccini’ego, wariacje na temat Mozarta, utwór „Forbidden Colours” Japońskiego kompozytora, Paganini i w finale koncert Czajkowskiego. Oczywiście był również bis. Po kolacji miało miejsce spotkanie z kapitanem – na promenadzie statku.
Hellesylt - mała osada na jednym z końców Geirangerfjordu.
To właśnie tu mamy kolejny postój statku. Na ląd wychodzą grupy, które stąd wyruszają na wycieczki, m.in. nasza grupa z polskim pilotem. Mama pojechała na tę wycieczkę: autokarem do Stryn- Loen- Olden i dalej pieszo lub elektrycznymi Troll-busikami (tak nazywają tam melexy) w kierunku lodowca Briksdalbreen. Ja nie pojechałam, bo nie chciałam psuć sobie humoru. Przed laty (najpierw w 98 r., potem jeszcze w 2001) chodziłam po błękitnych szczelinach jęzora tego lodowca. Teraz, niestety na tyle się skrócił, że w dostępnym miejscu jest tylko jezioro i widać końcówkę jęzora ponad urwiskiem skalnym, kilkaset metrów wyżej. Jak ktoś nie widział tego lodowca, to i tak się cieszy, że widzi blisko.
Grupa od lodowca zrobiła autokarem taką pętlę, dojeżdżając z kilkoma jeszcze postojami w klasycznych punktach widokowych - do Geiranger. A ja statkiem dopłynęłam do Geiranger - na drugiej końcówce Geirangerfjordu. To jedno z moich ulubionych miejsc w Norwegii, niezwykle malownicze. Pochodziłam trochę po urokliwej okolicy. Jednak z powodu deszczu, który w godz. popołudniowych lał już równo, nie wybrałam się na zaplanowaną wędrówkę w góry. A przy lodowcu dziś mieli ładnie, nawet z przebłyskami słońca.
Alesund – kolejne, prześliczne miasto. Na szczęście po raz pierwszy byłam tu przy pięknej, słonecznej aurze i takie wrażenia mi pozostały w pamięci. Dziś pochmurno, więc i koloryt miasta trochę bardziej szary. Jednak ukształtowanie terenu (wzniesienia, półwyspy, zatoczki) i tak dobrze widać, więc jest OK. Tu obie z Mamą wykupiłyśmy wycieczkę fakultatywną. Obejmowała ona najpierw spacer z lokalnym przewodnikiem (Polakiem, mieszkającym tutaj) po mieście, a następnie rejs katamaranem do miejscowości Oye na końcu Hjorundfjordu, z paroma przystankami na trasie płynięcia. Co było ciekawego – pokazuję na zdjęciach.
Flam – ostatni port na trasie naszego rejsu na terenie Norwegii.
Samo Flam – przystań dla statków i promów, w końcówce jednej z odnóg Sognefjordu, z dużą liczbą knajpek i sklepów z pamiątkami oraz Muzeum Flamsbany, czyli pociągu. Przejażdżka tym pociągiem, z Flam do Myrdal i z powrotem – stanowi główną atrakcję tej okolicy. Co – poza widokami – jest tu niezwykłego? Nigdzie na świecie skład połączonych wagonów, na zwykłych torach (bez zębatki i wsparcia linami) nie ma tak stromej drogi jak Flamsbana. Oto kilka parametrów trasy: odległość Flam-Myrdal 20 km, różnica poziomów: 863,5 m, 20 tuneli w skałach i 4 tunele wodne. Jest też pewna niespodzianka, którą opisywałam za naszym pierwszym razem podróży tym pociągiem, w relacji z 2005 roku. Mama teraz pojechała na wycieczkę z całą grupą a ja – program indywidualny. Wybrałam się na wędrówkę ok. 4,5 km wzdłuż trasy tego pociągu i równolegle płynącej rzeki, przez osadę Lunden do dawnej lokalizacji wioski Flam, gdzie znajduje się stary, drewniany kościółek z XVII wieku.
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Norwegii:
Co warto zwiedzić?
wszystko, co po drodze...
Komentarze:
AniaMW 2022-08-04 | 👍🏻🙂🙋🏻 |
piea 2022-08-04 | ja też chłodu nie lubię (chociaż gdybym miała wybierać, to zdecydowanie wolę niż upał 35C!), ale tak jak zawsze podkreśla Ania - zgadzam się całkowicie: Norwegia piękna przy KAŻDEJ pogodzie! ; Ania była tam dziesiątki razy... przy wszystkich pogodach:) my byliśmy tylko raz i trafiliśmy na piękną aurę (słonecznie, ciepło i bez deszczu!);
Ech... ja do Norwegii- to nawet już jutro! 😍 dla mnie to piękno natury takie, którego trudno szukać w innych miejscach.... i bardzo, bardzo chetnie wrócę tam kiedyś jeszcze... choć niekoniecznie statkiem😜; jeśli chodzi o same rejsy.... nie jestem zwolenniczką...., choć jeśli już, to nie miałabym nic przeciwko, ale małymi jednostakami; te kolosy Costy, MSC, itd...- to kompletnie nie moja bajka 😜; a w przeciwieństwie do wielu - lubię kołysanie, i nie mam żadnych chorób morskich; ach popłynąś gdzieś kiedyś takim jakimś pięknym żaglowcem..... to bym mogła już dziś😍 |
papuas 2022-07-29 | Norwegia to niewątpliwie piękne krajobrazy; eechhh te fiordy - śliczności; napatrzyłem się u Ciebie
cyt ".. Norwegia piękna przy każdej pogodzie ..." - być może, i chociaż chłodek mi nie przeszkadza to jednak zdecydowanie nie lubię zwiedzania w deszczu, bo robienie wtedy foto to mordęga
trochę żal, że nie zobaczyłem tych fiordów i urwisk, ale ... do rejsu ustawiam się trochę jak do jeża - nie moja bajka
rekomendujesz, że na statku nie ma nudy - jakoś nie mam przekonania, tym bardziej, że jestem wyłącznie polskojęzyczny :) |
AniaMW 2022-07-15 | Dzięki. Można trafić na falę upałów (kiedyś nawet w Narwiku mieliśmy ponad 30 stopni!). Ale nawet gdy jest chłodniej - widoki rekompensują niedobory temperatury ;) |
danutar 2022-07-15 | Jakoś wciąż nie ciągnie mnie do takich chłodnych krajów - strasznie ciepłolubna jestem i obawiam się, że będzie zimno. Ale oglądam Twoje fotki - może jednak nabiorę ochoty. Jak nie teraz, to może kiedyś... ;)
Pozdrawiam serdecznie, Aniu :) |