Jest pośrodku ciemnego jak wino morza ziemia nijaka, Kreta, piękna i żyzna, wokół wodą oblana. Ludzi tam ćma i dziewięćdziesiąt miast. Różne wśród nich języki pomieszane. - Homer Odyseja (ok. 700 p.n.e.).
I znów powrót do mojej ukochanej Grecji, tym razem padło na Kretę, wyspę absolutnie cudowną, jakże różnorodną, pachnącą tymiankiem, cytrusami, z pięknymi krajobrazami.
Ale od początku. Zatrzymaliśmy się ok. 20 min od Chani w miejscowości Kato da Raco, w uroczym hotelu takim typowo greckim z dużym ogrodem w którym kwitło mnóstwo kwiatów, cytrusów i drzewek oliwnych. Pierwszy dzień spędziliśmy na łapaniu opalenizny, odpoczynku przy basenie i pobliskiej plaży, ponieważ czekał nas intensywny tydzień. Już wieczorem wybraliśmy się do Chani - drugiego co do wielkości miasta na wyspie, nazywanego kreteńską Wenecją ze względu na wspaniałą architekturę. Jednym z piękniejszych zakątków jest tutejszy port z latarnią morską, dalej ciągną się uliczki, starówki idealne miejsce na spacery. Do Chani wybraliśmy się indywidualnie miejskim autobusem, tak jak mówiłam mieliśmy ok. 20 min do tego miasta więc nie warto wykupować wycieczki tylko samemu sobie zorganizować.
I właśnie zaczyna się nasze intensywne 5 dni.
W poniedziałek naszą pierwszą wycieczką był wąwóz Samaria, wycieczka rozpoczęła się bardzo wcześnie zbiórka o 06:30. Ale był plus tego wczesnego wstawania - mało turystów :). Trasa wąwozu jest dobrze oznakowana więc nie można się zgubić. Każdy idzie swoim tempem. Początek trasy to schody osadzone w skale wiją się opadając stromo w głąb wąwozu. Wędrówka jest doskonałą okazją, by podziwiać cudowne widoki na góry, między piniami widać majestatyczne lite skały szczytu Gingilos. Po ok. 4 km przy kamiennej kaplicy Agios Nikolaus ścieżka staje się bardziej płaska, można tu spotkać zagrożony gatunek jakim są kozy Kri-Kri niestety żywej nie uraczyłam za to szkielet jednej z nich owszem. Idąc dalej mijamy opuszczoną wioskę Samaria. Dalej wąwóz staje się głębszy, a po bokach wyrastają malownicze urwiste skały. W drodze do Sideroportes (Żelazne Wrota) kilkakrotnie przekraczamy strumień. Dwie skały mają ponad 300 m wysokości, ale przejście między nimi to tylko 3,5 m. Za skałami ścieżka wychodzi na płaskie, pozbawione cienia koryto rzeki. I pokonujemy jeszcze ok. 2 km zmierzając do Agia Roumeli, gdzie czekają tawerny z pysznym sokiem z świeżo wyciśniętych pomarańczy, każdy wychodząc z wąwozu powinien spróbować soku po takiej trasie smakuje niesamowicie. Wąwóz nie jest trudny do przejścia, ale bardzo wyczerpujący i trzeba wcześniej się do tego przygotować. Ja w pewnym momencie miałam kryzys - nogi tak bardzo bolały, że nie mogłam iść ale widoki rekompensują wszelkie niedogodności, nam trasa zajęła ponad 4 godziny z przerwani na zdjęcia i z jednym postojem żeby coś zjeść. A na koniec chwila relaksu dla stóp i kąpiel w morzu :).
Pobyt na Krecie bez rejsu na Santorini nie był by pełnym pobytem i myślę że każdy kto odwiedził tę wyspę jak z bajki zgodzi się ze mną. Pobyt na tej wyspie opisałam jako osobną podróż.
W środę naszym celem była Falasarna i Elafonissi, tę wycieczkę nie wykupiłam u rezydenta, tylko u Pani Malwiny która zareklamowała się na naszej stronie, i to był strzał w dziesiątkę. Pani Malwina to polka która będąc na Krecie, zakochała się w niej i postanowiła zostać, mieszka tam już kilka lat i organizuje wycieczki, oferuje zarówno swój program, jak i realizuje to czego oczekuje klient.
Więc w środę o 9:00 przyjechała po nas pod hotel i ruszyliśmy w trasę, plusem tej wycieczki było to że Pani Malwina ma ogromną wiedzę na temat wyspy od niej właśnie dowiedziałam się jak wygląda życie codzienne Kreteńczyków, poznałam kawałek historii, bardzo burzliwej historii. Ale wracając do przebiegu naszej wycieczki pierwszym punktem był monastyr Chryssoskalitissa, a jego nazwa oznacza złote schody wg. Legendy ostatni schodek do klasztoru jest złoty ale zobaczyć go mogą tylko bardzo wierzący, Klasztor jest otwarty dla zwiedzających, wewnątrz znajduje się muzeum posiadające zbiory ikon, szat, ksiąg liturgicznych, w osobnym pomieszczeniu znajduje się muzeum folklorystyczne.
Dalej udaliśmy się na plażę Elafonissi jak ja to mówię - kreteńskie Karaiby, jak to zobaczyłam szok, różowy piasek czego kolor zasługą jest mnóstwem pokruszonych muszelek. Elafonissi z Kretą łączy charakterystyczna płytka laguna. Ciepła i krystaliczna woda przechodząca od zieleni po błękit. I do tego parasole, leżaki co w całości wygląda jak egzotyczny raj. Na Elafonissi są straszne wiatry, i dobra rada nie rozkładać się blisko wody nam wszystko zalało ;). Wychodząc z plaży można kupić lokalne produkty, takie jak miód tymiankowy który polecam jest pyszny, no i oczywiście Raki.
Zachwyceni Elafonissi jedziemy w stronę również zaliczanej do najpiękniejszych plaż Grecji - Falasarny. Droga na Falasarnę jest stroma, ale widok na plaże z góry cudny. Falasarna jest całkiem inna niż Elafonissi. To plaże ze złocistym piaskiem przypominającym mak, ukryte pomiędzy skalistymi zatoczkami, plaża jest ładna ale przy Elafonissi tylko ładna :).
Kolejnym wypadem był rejs statkiem wzdłuż najbardziej na zachód wysuniętego półwyspu Krety i na Wyspę Gramvousa, gdzie zwiedzaliśmy ruiny weneckiej twierdzy, na którą żeby się dostać trzeba było pokonać dosyć dużą ilość schodów, widoki przepiękne a w oddali widać Lagunę Balos na którą się udajemy.
Balos to tzw. Greckie Bora - Bora, cudowna laguna z płytką wodą i miejscami również różowym piaskiem jak na Elafonissi, woda jak zupa z masą muszli o różnorodnych kształtach, no i ten kolor nie do opisania odcienie szmaragdu, błękitu po głęboki granat. Balos jest dzika, bez sklepików, bazy hotelowej, dostać można tam się właśnie promem lub autem ale droga jest podobno bardzo stroma. Balos jak i zarówno Elafonissi należą do tych miejsc do których się powraca, nie umie stwierdzić które z tych miejsc jest piękniejsze, słyszałam wiele opinii że zdecydowanie Balos, a mojemu Konasiowi zdecydowanie bardziej podobało się Elafonissi, jak dla mnie obydwa miejsca zasługują na miano raju. Na Balos też radzę nie rozkładać się blisko wody ponieważ miałam powtórkę z rozrywki znowu mi wszystko zalało.
I nadszedł piątek ostatni dzień wycieczek, to była druga wycieczka wykupiona u Pani Malwiny. Pierwszym punktem było słodkowodne jezioro Kournas Lake o szmaragdowym kolorze i bogatej faunie, był to całkiem inny krajobraz niż widziałam dotychczas na wyspie ale równie piękny. W pobliżu można wypożyczyć rowerek wodny i miło spędzić czas.
Z Kournas udaliśmy w kierunku Preveli, po drodze zatrzymując się w jednym z najpiękniejszych monastyrów w południowej części Krety, zajmuje ważne miejsce w historii i sercach Greków za sprawą roli, jaką odegrał w czasie bitwy o Kretę. I najważniejszy punkt programu plaża Preveli, droga na plażę jak na wszystkie ciekawsze miejsca na wyspie nie należy do najłatwiejszych, samo zejście to znowu masa schodów do pokonania a o wejściu nawet nie wspomnę, sama plaża to niewielka zatoka z ciemnym piskiem plaża jest podzielona na 2 części dzięki rzece wypływającej z wąwozu do morza libijskiego. Po kąpieli udaliśmy się do wąwozu drogą wiodącą wśród palm rzadkiego gatunku rosnącego w niewielkiej części Azji i właśnie na Krecie, w Preveli oraz na plaży Vai. Preveli to chyba najpiękniejsze miejsce jakie udało mi się zobaczyć na wyspie, powala swoją egzotycznością, tutaj czułam się jak w dziczy, jest to kawałek Azji w Europie i tak też się czułam jakbym znalazła się po za Europą.
No i ostatni punkt to Rethymno w którym byliśmy tylko godzinę ponieważ zmęczenie dało o sobie znać. Jest to trzecie co do wielkości miasto Krety, pełne zabytków, gdzie łączy się kultura wschodu i zachodu, architektura łączy wpływy weneckie i tureckie, w Rethymno znajduję się m.in port wenecki, warowna forteca i liczne uliczki jak w Chanii, oraz wiele innych zabytków.
Kreta jest tak piękna i tak różnorodna że nie można jej opisać słowami, na tej wyspie znajdziemy wszystko malownicze miasteczka, piękne monastyry, lazurowe laguny, morza i jednocześnie góry, a dla spragnionych ruchu wąwozy w tym jeden najdłuższy w Europie. Kreta spełni wymagania najbardziej wymagającego turysty każdy znajdzie coś dla siebie. Nawet kawałek egzotyki w takich miejscach jak Preveli. Kreta to nie Grecja w pigułce, Kreta można śmiało powiedzieć - to świat zaklęty na tym mającym 260 km2 skrawku ziemi. To i tak jeszcze mało by opisać królową greckich wysp.
Polecam wycieczki u P Malwiny Łukomskiej tel: 306973162236 - http://www.gea-odkrywajipoznawaj.eu/
Ceny wycieczek fakultatywnych na Krecie i zwiedzania:
dona20 | dziękuję za super opis , :), jedziemy we wrześniu na Kretę i fajnie tak sobie poczytać , super :) |