Przy drodze z Granady do Toledo, już na terenach La Manchy mijamy zamek i ustawiony szereg wiatraków; nie wiadomo w hołdzie bohaterowi narodowemu Cervantesowi czy może z myślą o turystach. Nieistotne, i tak fajnie to wygląda, a wszyscy pstrykają przez okno.
Dojeżdżamy do Toledo i widok miasta za rzeką na skale, jak z renesansowego obrazu El Greca, naprawdę robi duże wrażenie. W Toledo na każdym kroku widać przygotowania do święta Corpus Christi, nawet McDonalds przystrojony. Najpierw objeżdżamy miasto 6 km pętlą z postojem na punkcie widokowym, a później już pieszy spacer ulicami starego miasta. Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić na twórcze poszwendanie się. Idziemy w stronę katedry udekorowanymi uliczkami; przed katedrą ratusz i pałac prymasowski. Wchodzimy do katedry i oglądamy w skarbcu ogromną, bo prawie 3m monstrancję, którą za 3 dni poniosą w procesji Bożego Ciała. Wg słów przewodnika jest niesiona przez 12 - 15 mężczyzn, którzy są zasłonięci jakąś materią. Ciekawie to musi wyglądać, bo uliczki często ze spadem, a monstrancja swoje waży. Podziwiamy wnętrza katedry i dzieła sztuki, w tym obrazy znanych mistrzów, które tu się zgromadzono. Po wyjściu oglądamy wyrób metalowych pamiątek - kiedyś Toledo słynęło przecie z wyrobu białej broni. W czasie wolnym zamiast zwiedzać indywidualnie siadamy i raczymy się dla ochłody sangrią. Następnie w kościele św. Tomasza oglądamy bodaj najsłynniejszy obraz El Greca - Pogrzeb hrabiego Orgaza. Dalej obok tzw. Domu El Greca idziemy do zabytków pochodzenia żydowskiego. Synagogę El Transito oglądamy z zewnątrz (teraz to muzeum), a wchodzimy do synagogi Santa Maria la Blanca. Zbudowana w stylu mudejar na początku XIIIw została potem zamieniona w kościół (stąd Santa Maria) jednak bez naruszania wnętrza. Obok dawnych murów i klasztoru San Juan de los Reyes dochodzimy do zabytkowego mostu św Marcina i przekraczamy Tag. Tam podjeżdża autokar. Żegnaj urokliwe Toledo, jedziemy do Madrytu.
Hotel znajduje się naprzeciw starego dworca kolejowego Atocha, a za rogiem centrum sztuki współczesnej, więc jeszcze przed kolacją biegniemy do muzeum i mimo, że współczesność średnio mnie pociąga oglądamy obrazy malarzy o znanych nazwiskach w tym Guernicę Picassa. Następnego dnia monumentalny Escorial oraz Dolina Poległych, a po południu sam Madryt. We wnętrzach Escorialu zakaz foto, ale przecież chociaż kilka na pamiątkę i dla wspomnień trzeba przywieźć. Escorial to miejsce pochówku królów hiszpańskich, gdzie w krypcie pod bazyliką piętrowo niczym szufladki komody (no złoto bije po oczach) ułożone są sarkofagi z prochami królów. Znajdująca się opodal „Dolina Poległych” pojawiła się w programie zastępczo zamiast pałacu królewskiego w Madrycie, gdzie trwają przygotowania do koronacji i pałac dla zwiedzających zamknięty. Dolina Poległych jest niechętnie zwiedzana z przyczyn politycznych. Tu bowiem dyktator Franco przygotowując dla siebie mauzoleum kazał wykuć w skale ogromną podziemną bazylikę. Przy jej budowie wykorzystano więźniów politycznych - republikanów, których tysiące zmarło przy tej niewolniczej pracy. Wracamy i oglądamy Madryt, a o 18 ustawiamy się w kolejce do Prado (leniwi w hotelu - wypoczywają). Oglądałem już wcześniej galerię, więc z planem w ręku 2 godz. wystarczają na obejrzenie najciekawszych pozycji i sal. Reszta rodziny grzecznie za mną (nawet żona), bo na malarstwie znam się z rodzinki najlepiej. Po kolacji idziemy na dworzec kolejowy Atocha, skąd odjeżdżają także szybkie pociągi, a w starej hali oranżeria. Następnego dnia dwie bazyliki w Saragossie, krótki spacer i przejazd na nocleg w okolice Barcelony.
Nocleg w Lloret de Mar miejscowości hotelowo - turystycznej wybrzeża Costa Brava. Główna ulica to hotele, bary, kluby. Wieczorny spacer brzegiem morza i dzień minął.
Nazajutrz wyjeżdżamy rankiem do Montserrat. Nawet pilot zastanawia się czy z racji przypadającego święta Corpus Christi (Boże Ciało) będą jakieś zmiany w codziennym harmonogramie mnichów. Na szczęście nie (żadnych procesji; ba, żadnych dekoracji, żadnych oznak święta). Codziennie o godz. 11 jest msza z udziałem słynnego chóru, na którą zwożą turystów w ramach wycieczek fakultatywnych, a potem ogromna kolejka do cudownej figury. W czasie nabożeństwa podejść do figury, która stoi niejako w ołtarzu głównym oczywiście nie można. My jesteśmy wcześniej i jeszcze przed mszą dochodzimy do figury, dotykamy specjalnie odsłoniętego miejsca i każdy wypowiada jedno swoje życzenie, które Madonna miałaby spełnić. Potem obejrzenie wnętrza bazyliki i czas wolny, w którym spacer pod górkę do punktów widokowych.
Druga część programu to Barcelona zakończona pokazem fontann. Byłem już kiedyś w Barcelonie i była wtedy przystępniejsza. Teraz Sagrada ogrodzona, do parku Guell ponoć bilety i zwiedzanie dla grup z parkowym przewodnikiem; ech każdy chce zarobić. A tak nawiasem, ciekawe kiedy oni tę Sagradę budują (jest ponoć planowany termin zakończenia) skoro ciągle pełno tam turystów. Odwiedzamy Krzysia na kolumnie, Ramblas, dzielnicę gotycką i o godz. 20 fontanny. Jest środek czerwca więc fontanny prezentują się najładniej dopiero przed godz. 22. Wracamy 22.45 i w hotelu jesteśmy o północy, ale kolacja czeka naszykowana na stolikach.
Następnego dnia jedziemy w stronę kraju - nocleg w Nicei; po drodze zaglądamy do Cannes i wiele aktorek łapie się na „czerwony dywan” przed centrum festiwalowym. Na wieczornym spacerze szwagier z zacięciem obserwuje lądujące samoloty i już miałem nadzieję, że się przełamie. Ale nie, nadal twierdzi że nie poleci, dziwak taki. Następny dzień i noc, nie licząc spaceru promenadą Anglików i spojrzenia z góry do Monte Carlo, to jazda do kraju. Przejazd nieco umilają zaokienne krajobrazy, a zwłaszcza wieczorny przejazd przez austriackie Alpy, ale kość ogonowa cierpi. Godzina 7.00 jesteśmy w Katowicach.
Dla średnio zainteresowanych malarstwem: w Madrycie do Prado oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej można wejść darmowo. Do Prado przed 18 ustawia się kolejka, bo 2 godziny przed zamknięciem wydają darmowe bilety (zamykają o 20). Do Muzeum Sztuki Nowoczesnej wchodziliśmy o 19, ale i to wystarczyło aby obejrzeć słynną Guernicę Picassa.
Brak komentarzy. |