Etiopia - objazd cz. II Aksum do ... lunchu - relacja z wakacji
Trasami widokowymi dojechaliśmy do Aksum pierwszej stolicy Etiopii. Teraz doczytałem, że leży na 2200m - więc widać, że jeździ się tutaj naprawdę wysoko.
Wracając do historii - na początku byłem bardzo zły na żonę, że wybrała wyjazd z Itaki, a nie z Rainbow; a wszystko przez dżelady. Porównując programy: Itaka przejazd obok PN Semien, w którym żyją endemiczne dżelady - małpy o krwawym sercu; Rainbow obiecywało: wjazd do PN Semien na wys. 2700 - możliwość zobaczenia dżelad. Różnica na oko ewidentna, a wys 2700m robi wrażenie. Teraz patrzę na to inaczej i ślubna ma odpuszczone, a nawet publicznie odszczekałem swą winę. Dżelady sfociłem i trudno teraz gdybać, ale okazało się na miejscu, że brama PN znajduje się gdzieś ok. 2700m; więc jak głęboko Rainbow do tego parku wjeżdża??
Ale do rzeczy. Aksum powstałe w Vw pne jest pierwszą stolicą Etiopii i niejako tu narodziło się etiopskie chrześcijaństwo. Tutaj do dziś jest rygorystycznie strzeżona Arka Przymierza. Etiopczycy wierzą, że to oryginał zbudowany przez Izraelitów, a wykradziony przez Menelika I (syna Salomona i królowej Saby) i przywieziony tu gdzie Menelik był królem. Tutaj historia przeplata się z mitami. Pod Aksum wykuwano i później transportowano do miasta największe obeliski starożytności. Największy, leżący w kawałkach szacuje się na 500t (prawdopodobnie runął już w trakcie stawiania), nieco mniejszy zagrabiony przez Mussoliniego, a niedawno zwrócony, to ponad 100t. Ten zwrócony wykuto ok IVw mierzy 23m i zdobiony jest na wzór wieżowca - są okna, drzwi ...
Sporo tu starożytności - jest pałac i łaźnia królowej Saby (z pogranicza mitów), grób króla Kaleba, a także cenne naukowo kamienie króla Ezana z IVw posiadające inskrypcje w trzech językach, w tym po grecku. Nie wszystkie starożytności mają swoje naukowe potwierdzenie, niektóre nazwano zgodnie z tradycją i brak naukowych dowodów na funkcje jakie pełniły. I tak w ”parku obelisków” schodzi się pod ziemię do jakiegoś ”skarbca”, a faktycznie skarbów tu nie znaleziono. W tradycji etiopskiej jest wiara, że biblijni królowie czy mędrcy poszukujący narodzonego Chrystusa pochodzili z Etiopii i w Aksum jest miejsce (pod ziemią) zwane grobem Baltazara. Ten Baltazar czy inny bez większego znaczenia - fakt obiekt starożytny. W czasie całodziennego zwiedzania Aksum zaaranżowano w chodnikowej kawiarni na świeżym powietrzu rytuał czy też proces przygotowania tradycyjnej kawy. Zielone ziarna kawy są myte w wodzie, prażone w tygielku, potem rozdrobnione w moździerzu i z wodą wlane do ceramicznego imbryka. Żona już wcześniej też se taki imbryk kupiła i pewnie latem otworzy ogródkową kawiarnię. Problem i trudność polega na tym, że tylko pani (z Etiopii) wie oraz ma wyczucie i kontrolę nad temperaturą parzonej kawy, która nie powinna się gotować. Na pewnym etapie zdejmowała z ognia imbryk odlewała trochę kawy, dolewała zimnej wody (butelkowanej), znów stawiała na ogniu i tak kilkakroć, aż wreszcie uznała, że kawa gotowa. Cóż, była mocna i pyszna; chociaż kawoszem nie jestem. Rankiem wyjeżdżamy w stronę Yeha zatrzymując się w miejscu widokowym, a historycznym. Niedaleko miasta Adua w XIXw Etiopczycy pokonali w bitwie armię włoską chcącą podbić, wtedy Abisynię i uczynić ją włoską kolonią. Następnie zatrzymujemy się i zwiedzamy Yeha. Tu historia zaczyna się w VIIIw pne; najlepiej zachowanym zabytkiem jest Wielka Świątynia z VI - Vw pne zbudowana na miejscu wcześniejszej. Przed świątynią postawioną z dopasowanych bloków stoi obelisk i jakiś ofiarny ołtarz. Wewnątrz też ślady ołtarza, jakieś kanały odprowadzające prawdopodobnie krew składanych ofiar. Na pewnym etapie w świątyni urządzono kościół chrześcijański o czym świadczy okno w kształcie krzyża. Odwiedzamy także pobliski kśc z VIw, gdzie funkcjonuje minimuzeum, a następnie jedziemy do ruin Wielkiego Pałacu, gdzie cały czas pracują archeolodzy.
Ruszamy dalej, następny przystanek u podnóża klasztoru Debre Dano, do którego panowie mogą wspiąć się po linie; no do tej liny też się trza nieźle napocić wchodząc po schodach stromym zboczem. Tu trafiamy na ceremonię pogrzebu. Cóż, wstyd się przyznać, ale ja spasowałem w połowie tych schodów wychodząc z założenie - po co się męczyć jak po linie nie będę się wspinał. Teraz trochę żałuję, że ominęły mnie foto pogrzebowe pod klasztorem. Kondukt szedł bowiem w drugą stronę niż my schodami i nie przypuszczałem, że pod liną się spotkamy. Jestem w tym wieku, że wysiłkowi musi przyświecać szczytny cel. Trudno, było, minęło; będą foto żony. Następny postój przy kościele Wukro Chirkos około VIIw wykutego w skale. Ale przed zwiedzaniem jeszcze przejazd przez góry, a widoki oszałamiające. Jakieś kaniony, wąwozy - robię foto niemal z każdego zakrętu.
Kościół ma specyficzny układ wewnętrzny opisywany jako ”krzyż w kwadracie”, gdzie między wejściem a absydą stoi filar. Zachowały się tu resztki wymalowań. Dzień kończymy w hotelu w Mekele. Tak, hotele robią wrażenie. Wchodzisz - recepcja i błysk, chrom, marmury; pokojom też niewiele można zarzucić - jakieś niedoróbki oczywiście są - nierówne fugi między kafelkami czy niestaranne wykończenie otworu drzwi czy obramowania wanny itp. Do tego zwykle na posiłkach szwedzki stół, więc narzekać nie można zważywszy, że 10m od hotelu inny świat, trochę przerażający swym ubóstwem.
Z Mekele wyruszamy skoro świt i zaraz za miastem wjeżdżamy w chmury; no będzie się działo - tutejsze serpentyny we mgle. Na szczęście po kilku minutach otwierają się widoki i tak dojeżdżamy do przydrożnego hotelu na lunch. Po przerwie (lunchu nie jadam) wykorzystanej na foto ptaszków wsiadamy do busa i w drogę do Lalibeli, ale o tym już w III cz. fotorelacji.
oj będzie jeszcze foto, będzie ...
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje
Nawet na północ warto zabrać środki na komary, bo w hotelowym pokoju może się zdarzyć. Mieliśmy taki zapachowy wkładany do gniazdka i do pryskania w aerozolu - przydały się.
Nastawiłem się na niższe temperatury, ale było gorąco, a na tej wysokości słońce operuje - więc krem z filtrem również.
Prawie każdego dnia w programie było zwiedzanie kościoła bądź klasztoru, więc panowie spodnie za kolana, a panie zakryte włosy i ramiona, no i kolana oczywiście. Panie miały duży zapas chust i szali, więc czasem i spódnice z nich robiły.
I żeby nie było tak różowo koniecznie trzeba mieć środki antybiegaczkowe (o czym wszyscy jeżdżący wiedzą). Tutaj są potrzebne szczególnie; podejrzewam, że higiena przy przyrządzaniu posiłków, przynajmniej w niektórych miejscach (w tym w stolicy), stoi na niskim poziomie.
Komentarze:
papuas 2020-03-19 | nie, nie schody były po zboczu do liny, a do klasztoru inaczej jak po linie nie wejdziesz jeśli jesteś mężczyzną; bo jeśli kobietą to nawet po linie nie
po prostu kobiety nie wszędzie mają wstęp
i to jest sprawiedliwe :) |
piea 2020-03-18 | zastanawiam się czy ktoś się wspinał po tej linie? ale w sumie to po co? skoro były schodki z tyłu? hi..hi... |