Oferty dnia

Norwegia - Długa jazda na Lofoty - relacja z wakacji

Zdjecie - Norwegia - Długa jazda na Lofoty
Odwiedziłem wiele europejskich krajów, ale jak dotąd północ traktowana była po macoszemu. No więc pierwsza, stricte krajobrazowa objazdówka - Norwegia z Rainbow. Lecimy z Katowic do Oslo, nocujemy w hotelu bezpośrednio przy lotnisku, a zwiedzanie od następnego dnia. Przy hotelu spory teren, na którym jakiś wojenny sprzęt - jest czołg, są dwa samoloty, jest wieczorny spacer. Następnego dnia przez największy płaskowyż Europy Hardangervidda jedziemy do Bergen. W tej Norwegii to nazwy takie - na połamanie języka, więc w relacji będę je ograniczał, ewentualnie podpisując pod foto. Dystans Oslo - Bergen to 450km, więc jedziemy cały dzień po drodze zatrzymując się na toalety i zwiedzanie. Na pierwszym postoju w Geilo oprócz toalet jest jakiś skansen więc dodatkowy czas wolny na indywidualne obejrzenie. Następny postój przy sklepikach w ziemiankach. I tutaj trochę brak mi wiadomości, za co niestety muszę winić pilota. To parę słów na jego temat. W autokarze opowiadał o tej Norwegii podkreślając niektóre ciekawostki i nic tym opowieściom zarzucić nie można, ale ... miał wyraźną awersję do używania sprzętu audio i na wyjściach z autokaru absolutnie z niego nie korzystał. Dla mnie - człowieka z niedosłuchem to porażka, bo nawet gdybym obok niego stał to i tak nie byłbym w stanie zrozumieć wszystkiego, a jeszcze foto przecie trza robić. Próbowałem go zachęcić do używania mikrofonu i audio, ale bezskutecznie. Trudno. Następnie jeden z popularniejszych wodospadów Voringsfossen. Właściwie to dwa naprzeciwległe wodospady. My oglądamy go jedynie z górnych punktów widokowych, ale prawdziwi turyści mogą dojść do niego szlakiem z dołu. No i sama droga zjazdowa poprowadzona wewnątrz góry robi wrażenie. Zjeżdżając robisz trzy pętle wewnątrz góry, gdzie po każdej pętli otwiera się widok na kanion wodospadu. Następnie zwiedzamy Centrum Przyrody Hardanger, gdzie oprócz eksponatów oglądamy film o przyrodzie Norwegii. Jedziemy dalej i najpierw podczas postoju fotografujemy najdłuższy most wiszący nad fiordem, a potem przez niego przejeżdżamy. Dojazd i zjazd z mostu tunelami; i ciekawostka - w tych tunelach są ronda, dość nietypowy przypadek komunikacyjny. Po drodze oglądamy kolejny wodospad i wreszcie docieramy do hotelu w Bergen. Ten hotel również leży w pobliżu lotniska. :) No, coś się lotniskowa ta wycieczka zrobiła, chociaż uczciwie mówiąc samoloty z pobliskiego przecie lotniska nijak nie zakłóciły nocnej ciszy i miru domowego. Już po pierwszym dniu widać, że Norwegia to tunele i woda, w tym malownicze wodospady. Bergen charakteryzuje się bardzo przyjazną turyście aurą - statystycznie jest tu tylko 332 dni w roku z opadami, a potem tylko słońce i słońce. Ta statystyczna aura dopada i nas. Po spotkaniu z miejscową przewodniczką zamiast spaceru tylko objazd autokarem - leje jak z cebra; nie będzie wizyty na targu rybnym. Przestaje - to oglądamy drewniane domki Bryggen i pozostałości twierdzy, a potem wjeżdżamy kolejką na wzgórze Floyen. Foto z góry porobione - zjeżdżamy, bo zbiórka wyznaczona na dole. Statystyka daje znać - niemal zaraz po zjeździe zaczyna kapać, a potem padać. Trochę się szwendamy, ale schować się nie ma gdzie - pobliskie kościoły pozamykane. Idziemy na miejsce zbiórki - parasole przed starą kawiarnią, no zaczyna regularnie lać. Z kawiarni wychodzi murzyn, zbiera poduchy z siedzisk i ... zamyka parasole ... no by cię ... wszyscy są o czasie i w deszczu wracamy do autokaru. Przejazd do Voss na stację kolejową i 2-godzinny przejazd pociągiem z widokami i dodatkowymi atrakcjami. Na stacji docelowej czas wolny z myślą o tych co jedzą samodzielnie - my wchodzimy do malutkiego muzeum kolei Flam. Następnie przeprawa promowa przez fiord, kolejne tunele i dojeżdżamy do hotelu. Pogoda lepsza niż w Bergen, bo nie leje, ale cały czas chmurzasto. Objawiają się kolejne specjalności Norwegii - kapryśna pogoda i przeprawy promowe. A miały być czerwone domki. :) I domki się pojawiają, czasem nieoczekiwanie, samotne w dzikich pustkowiach. Ponoć Norwegowie uwielbiają taki kontakt z przyrodą i nawet jak mieszkają w większym mieście to gdzieś na odludziu posiadają taki domek, który w weekendy odwiedzają. Kolejny dzień i rejs po Geirangerfjordzie, gdzie można podziwiać szereg wysokich wodospadów; niestety pogoda norweska czyli taka sobie z nisko wałęsającymi się chmurami. Praktycznie cały czas górna krawędź fiordu zakryta chmurami. Dalej przejazd Drogą Orłów, przeprawa promowa i wjeżdżamy na parking nad Drogą Trolli. Autokarom nie wolno jeździć po Trollstigen więc z parkingu ruszamy na szereg punktów widokowych, z których widoki na wodospad Stigfossen i samą drogę. Pogoda zrobiła się jeszcze bardziej norweska i leje. Trudno się robi foto spod parasola, ale takich widoków pominąć nie można; te serpentyny o zakrętach 180st robią wrażenie. Po mokrych atrakcjach jazda w stronę hotelu. Po drodze zatrzymujemy się przy .... tak, przydrożnym wodospadzie, kilka foto, bo przestało padać i do hotelu. Nocujemy w Molde w hotelu Scandic o nowoczesnej sylwetce szklanego żagla. Nazajutrz przejazd Drogą Atlantycką i dalej na północ. Droga Atlantycka opcjonalnie w programie i dodatkowo płatna to 8km poprowadzone mostami przez maleńkie wysepki; nowoczesna i bardzo malownicza (mamy na niej przystanki na foto), ale nie chciałbym się tu znaleźć w czasie sztormu. Może wtedy zamknięta?? I tu zarzut w stronę Rainbow. Trasa Atlantycka opcjonalnie za dodatkową opłatą!! A gdyby ktoś z autokaru nie wybrał tego wariantu?? To co ?? cały autokar wraca do Molde po 2 lub 3 osoby?? Czysty idiotyzm. Na szczęście wszyscy tę opcję wybrali i pilot mógł odetchnąć z ulgą. Jedziemy i płyniemy (po drodze jakaś przeprawa promowa) do Trondheim, które zwiedzamy. I tu burzę program wycieczki, no za zgodą pilota. Docieramy pod katedrę i centrum turystyczne przy niej, w którym toalety. W programie nie ma wejścia do katedry (płatne), a otwarta będzie jeszcze tylko 20min - do godziny 14. Pilot daje dodatkowy czas wolny i ok. 10 osób do katedry wchodzi. Wzorowana na katedrach angielskich miejscami te ślady zachowała lub zostały odtworzone. Tak, obecny jej wygląd to rekonstrukcja, gdyż nawa główna sięgająca początku XIIIw doszczętnie spłonęła w 1717r. No w Trondheim pogoda dopisała , a odwiedzone obiekty na foto - drewniany most, szereg drewnianych domków i drewniany pałac królewski. Paradoksalnie im dalej na północ tym łaskawsza aura, a za kręgiem polarnym spacerowałem w koszuli z krótkim rękawem. Na naszej wycieczce szereg zmian w stosunku do wersji katalogowej, ale o tym wiadomo było przed wyjazdem. Po odwiedzinach Centrum Polarnego nocujemy nie w Bodo, a Bognes, zamiast obserwacji wirów morskich jest wodospad Laksforsen; następnego dnia płyniemy promem na Lofoty trasą Bognes - Lodingen. We wrześniu lokalne i mniejsze promy z Bodo nie kursują. I ma to swoje uzasadnienie. W rozmowie polski kierowca autokaru wyjaśnił, że kiedyś płynął we wrześniowym sztormie i horror - prom o mało nie zatonął, a pasażerów ewakuowano. Dziś sztormu nie ma, chwała Ci Panie, a i większy rejsowy prom bezpieczniejszy. Podczas przejazdu przez archipelag oglądamy urocze wioski z czerwonymi domkami na palach, zatrzymujemy się przy piaszczystej plaży, no chętnych na kąpiel nie było, chociaż jacyś miejscowi się kąpali. Następnie wizyta w Lofotr - muzeum Wikingów, przejazd na jeden z krańców do miejscowości A (a raczej święte A, bo nad A aureola - takie kółeczko, którego nie napiszę). Tu mamy trochę czasu wolnego na samodzielne szwendanie i przejazd na nocleg, na Lofotach, w czerwonym domku. Przy kolacji możliwość popróbowania lokalnego piwa, oczywiście dodatkowo płatne, ale korzystamy, bo można płacić gotówką. No z tym płaceniem to w Norwegii zgryz, bo widać odchodzą od pieniądza na rzecz karty. Nawet na stacji benzynowej gotówki nie rozmienisz; no jeśli coś kupisz to ci wydadzą. Nawet w pierwszym hotelu w Oslo piwo płatne albo kartą, albo odliczoną gotówką; no horror. Następnego dnia po śniadaniu przejazd do Narviku i lot do Oslo, które następnie zwiedzamy. Oglądamy skansen norweskiego budownictwa z kościołem słupowym z Gal, następnie Park Frogner z rzeźbami Vigelanda, a na koniec przejazd głównymi ulicami Oslo i podejście pod królewski pałac. Po czasie wolnym, bo przecie niektórzy muszą zjeść jedziemy do hotelu, a jutro powrót do kraju.
To dwa słowa o żarełku. Najczęściej szwedzki stół, także przy wykupionych kolacjach, dwie były serwowane. Wśród potraw sporo ryb i to nie tylko sztandarowego norweskiego łososia, ale też i zwyczajnego, ale różnorodnie przyprawionego śledzia. Mnnniaammm. No a trolle namieszały jedynie w aurze. i finito
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Norwegii:
Autor: papuas / 2024.09
Komentarze:

AniaMW
2024-11-07

A, czyli na samą N tylko tydzień. To faktycznie ostre tempo jak na to wszystko, co obejmował program.

papuas
2024-11-06

w sumie niby 9 dni , ale pierwszy i ostatni to jedynie loty, no i jakiś indywidualny spacer po okolicy hotelu

AniaMW
2024-11-06

Ile dni zajęła Wam ta wycieczka?

AniaMW
2024-11-05

Miła niespodzianka. Lubię czytać relacje innych z Norwegii! Każde wspomniane miejsce jest dobrze mi znajome i kochane ?? Szkoda, że w Bergen mieliście standardową pogodę. W słońcu jest znacznie przyjemniej. No ale we wrześniu to już niemożliwe. Na prom z Bodo na Lofoty kiedyś (latem!) czekaliśmy ok. 10 godzin zanim nas wypuścili z powodu sztormu. Emocje były. Ale żyjemy. Ach, wyłączam się już i idę do galerii!!!

piea
2024-10-30

a dla mnie Północ to Bajkowa Kraina, niestety mniej osiągalna niż Południe (głównie ze względu na wysokie ceny!), ale latem,, mimo, że nie ma tam gwarancji słońca non-stop, jest jednak ciepło (raczej mrozów o tej porze roku tam nie będzie :));
ja już to gdzieś pisałam wcześniej, że słonce- to nie jest już dla mnie warunek sine quanon w czasie wyjazdów (czasami nawet przeszkadza w zdjęciach) ; nawet wolę już chyba bardziej mżawkę i chmurki od spiekoty 40C :) , choć nam w Norwegii trafiła się akurat niespotykanie piękna pogoda (poza krotką mżawką w Bergen); jednak są takie miejsca na świecie - do których mogę jechać w ciemno- bez względu na pogodę! i do takich miejsc należy z pewnością przecudna NORWEGIA! ;
Pięknie się zapowiada Papuas.... ; Och, z ogromną przyjemnościa będę tu zaglądać do Ciebie i śledzić na bieżąco, zwłaszcza, że Twoja wycieczka obejmowała te dalsze, północne nieznane mi dotąd rejony; ale i trochę też powspominam, bo połowa Twojej trasy - jest mi przecież znana :) ; my za to dokładniej penetrowaliśmy fiordy zachodnie:) , ale jak kiedyś uzbieram jakiś wielki kufer kasy - to pojadę i na Lofoty! :))) ;

papuas
2024-10-28

:) no w sumie nie było tak źle, bo jedynie w Bergen padało i to nie przez cały czas ale ... tak jak napisałem i nie jest to żart statystycznie w Bergen ponad 300 dni w roku jest z opadami
tak, padało jeszcze podczas oglądania drogi "Drabiny Trolli" - no ale co w tym dziwnego?? zazdrosne Trolle broniły swej własności
a reszta na foto

danutar
2024-10-28

Ja wciąż północ traktuję po macoszemu, bo jak wiele razy pisałam - ciepłolubna gadzina jestem. Uwielbiam upały, nawet takie, które Piea ostatnio nazywa koszmarem. Natomiast bardzo źle znoszę deszcz, zimno i brak słoneczka. Boję się takiej pogody, ale mimo to ostatnio coraz częściej przychodzi mi ochota na Norwegię i zaczynam poważnie o tym myśleć. Dlatego ucieszyłam się widząc Twoją relację z Norwegii mając nadzieję, że jeszcze bardziej mnie zmotywuje. Niestety, jak przeczytałam, jaką mieliście pogodę, Norwegia znów spadła na niższą pozycję mojej listy. Ale zdjęcia z przyjemnością obejrzę :)