Norwegia - - relacja z wakacji
NORWEGIA 2009
Na wspólniczkę tegorocznej wyprawy na północ w tym roku miałem znajomą która w części podzielała moje zainteresowania a konkretnie nurkowanie i podróże rowerowe i chyba nic więcej .
Tak też się stało .Zmiana w stosunku do poprzednich wypraw polegała na innym sposobie przedostania się do Skandynawii ale samochód niestety zabrać musiałem.. sprzęt nurkowy w kpl. jest na tyle ciężki i zajmuje za dużo miejsca aby zabrać go z sobą ...na rower
Zgodnie z tym co napisałem zarezerwowałem dużo wcześniej prom z Gdyni do Karskrony. 249 zł..za dwie osoby i samochód to była kusząca propozycja w dodatku nie musiałem znowu jechać na kołach aż do Sasnitz i tam też zapłacić 140 euro za przeprawę do Trelleborga. Po standardowych przygotowaniach wg. listy rzeczy do zabrania która z roku na rok tylko lekko modernizuje , wyjeżdżamy 30 .07 aby następnego dnia o 9 rano odpłynąć do Szwecji.
W Karskronie jesteśmy o godz 19 wiec postanawiamy jechać ile się uda i gdzieśtam przespać przed następnym długim etapem. Po około 200km zaszywamy się na jakiejś nieużywanej przez dwunożnych mieszkańców tej planety polanie i po prostu...śpimy.
Następny dzień to jazda prawie non stop do pierwszego celu naszej podróży czyli małej nieznanej nikomu osady Bu.. hmm...prawie nikomu...poza płetwonurkami miłośnikami morza północnego pod jego powierzchnią.
Nocujemy około 49 km przed a dnia następnego przed południem meldujemy się na miejscu.. Może meldunek to złe określenie ponieważ ani żywej duszy poza lekkim deszczykiem tyle, że w odpowiednio wysokiej temperaturze. Postanawiamy poszukać miejsca na przeczekanie i w tym czasie zjeść sniadanie aż ewentualne śpiochy pojawia się w miejscu gdzie rozpoczyna się nurkowanie.
Opodal tej miejscowości znajdujemy mini skansen dawnej osady jednocześnie miejsca związanego z wydarzeniami II wojny światowej. Tam zwiedzamy sobie i jemy śniadanko. Po tym wszystkim wracamy i ..na szczęście zastajemy ludzi a nawet...rodaków, którzy tak jak i my przybyli tu ponurkować .Różnica polegała na tym, że my w przelocie a Oni na tygodniowy pobyt.
Mamy szczęście ponieważ to nie jest prawdziwa baza nurkowa i nie można wypożyczyć butli z powietrzem, wiec korzystamy z uprzejmości rodaków i ustalamy, że po nurkowaniu wypożyczymy od nich butle i zainaugurujemy podwodna przygodę A,D, 2009 .Tak tez się stało i ja w tym roku a Aneta po raz pierwszy zanurzyła się w las brunatnic, wodorostów, rozgwiazd i homaropodobnych - o rybkach nie wspomnę. Niestety sztorm sprzed kilku dni pozostawił nam pamiątkę w postaci dosyć zmulonej wody.Na szczęście głębiej już było nieźle .temperatura tez ok. czyli praktycznie stałe 14 st.C.
Nad nami pada deszcz a my sobie penetrujemy faunę i florę morza północnego jakby nigdy nic i tak przez ok. 50 min .po czym w niezłym falowaniu bliżej powierzchni wracamy na brzeg. Tutaj czeka nas następna niespodzianka czyli zaproszenie na obiad i możliwość skorzystania z łazienki w jednej z HYT jaka wynajęli na tydzień nasi dobroczyńcy . Pogoda lipna...ale cóż...ile razy może się udawać ..kiedyś to się stać musiało. Tym razem będzie to wyprawa do krainy deszczowców .Zwijamy się aby dojechać w jakieś miejsce nadające się do rozbicia namiotu aby następnego dnia ...w miarę wcześnie wyruszyć do następnego punktu programu czyli odwiedzić Kjerag. Ja byłem ale jesteśmy tak blisko że warto pokazać to zjawisko geologiczne mojej „wspólniczce” ;) Jest dosyć pochmurno ale w miarę ciepło. Tupiemy sobie w górę i w dół tak przez około 2 godz. po czym już na miejscu robimy sobie sesje zdjęciowe chociaż właśnie zaczyna mżyć deszczyk. No cóż, nie pozostaje nic innego jak odwrót na pozycje z góry upatrzone czyli do naszych środków lokomocji pozostawionych na parkingu .Wyruszamy na północ. Gdzieś w drodze nocując nad jeziorem w jakimś brzozowym zagajniku.. Pranie, suszenie, kąpiel i kolacja ..taki zestaw przed snem. Wymyśliłem sobie studiując mapę ,że objechanie fiordu Hardanger może być w miarę dobra opcja na parodniową wyprawę rowerową. Przy wyborze trasy zwracałem uwagę na poziomice aby nie zamordować towarzyszki długimi podjazdami jakie znam z autopsji ale,,,i tak po tej wyprawie stwierdziła ze w Norwegi cały czas jedzie się pod górę a nawet ma wrażenie, że woda też płynie pod górę.. oczywiście żartem ...Co prawda jedno jej muszę przyznać ....owszem.. robiąc tzw. kółko suma podjazdów i zjazdów równa się „zero” ale...pod górę wspinamy się czasami 2-3 godz a zjeżdżamy 20 min
Okrążenie w/w fiordu rozpoczynamy w Kinsarvik kierując się na płn.wsch. do przeprawy promowej aby następnie objechać tunel przez który rowerzyści jechać nie mogą ..ma to swoje plusy dodatnie i plusy ujemne ;) dodatni to ładne okolice przy starej drodze do Granvin a ujemne to te „straszne” ;) podjazdy .
Krótki odpoczynek z ekspresowym obiadkiem po ochoczym wjechaniu na szczyt ;) studzenie ciałka w strumieniu i ...teraz już wzdłuż rzeki lajtowo przed siebie aż do uroczego miejsca na nocleg gdzieś na cyplu w zakolu rzeki z widokiem na góry i wodospad w bardzo ładnej ..pogodzie.
Następny dzień a jest to środa..cały dzień pedałujemy płn.zach brzegiem fiordu . Pogoda niestety nijaka i taki też trochę nijaki dzień . Z górki i pod górke dotaczamy się do parkingu na którym odkrywamy toaletę z ciepłą wodą no i ze względu na to a wbrew meszkom ..pozostajemy rozbijając namiot opodal. Jakoś nie notowałem w czasie tego wyjazdu ani kilometrów ani czasu wiec nie będę strzelał ile tego być mogło. W ten sposób dzień po dniu dojeżdżamy do miejsca startu .Przepakowujemy się i wyruszamy w stronę Allesund również z kilku powodów. Jeden to taki, że to jedno z moich ulubionych miejsc, drugi to powód związany z nurkowaniem. Mamy tam umówiona wyprawę nurkową a trzeci to akwarium morskie. Co prawda tym razem nie będziemy nurkowali ze znanym mi centrum nurkowym ale „nurek” to „nurek” wiec pożyjemy -zobaczymy. Tymczasem w drodze do celu nastepnego etapu szukamy miejsca na nocleg i znowu historia się powtarza.. rozpoczynamy od wymagań miejsca w kategorii 5* wzwyż a w miarę upływu czasu i zapadającego zmroku schodzimy do pułapu ....aby przespać ;)Następnego dnia lądujemy dosyć wcześnie na kempingu w Allesund aby się troszkę „ogarnąć” Tego jeszcze dnia robimy sobie wycieczkę na drugi koniec miasta dojeżdżając do Akwarium a po drodze zwiedzając miasteczko .Rowerami nie zajmuje nam to zbyt dużo czasu wiec na wieczór jesteśmy już w noclegowni. W planach na dzień następny przed południem mamy Akwarium a o 13 wypływamy w morze w wiadomym celu. Nurkowanie przy wyspie około 65 min ale powiedzmy sobie ...nic powalającego na łopatki.. może pośrednio z tego powodu , że wiem czego się spodziewać po dotychczasowych nurkowaniach włącznie z latami poprzednimi. Tyle ze wcześniej ..było taniej a teraz robi się za drogo ..to chyba jedne z ostatnich nurkowań tzw. pojedynczych. Jedyny rozsądny sposób na przyszłość to grupa, hyta ( domek do wynajęcia) dostęp do sprężarki i do łodzi oraz dowolna i bez ograniczeń interpretacja nurkowania w morzu północnym. Tymczasem pogoda słabiutka na pograniczu deszczu. Pakujemy się ,suszymy i wyruszamy dalej na północ w strone ostatniego wg. planów miejsca do nurkowania czyli do Stromsholmen niedaleko Kristalsund.
Gdzieś po drodze przy próbie znalezienia miejsca na nocleg ..zapadamy się w grzezawisko i tylko przy pomocy uprzejmego Norwega wydostajemy się na asfalt. Jedziemy wiec dalej a nocujemy gdzieś w lesie.. Jest mokro i chłodnawo. Chmury wiszą na wysokości brwi ;) W planach mamy jeszcze nurki i ile się da na rowerze ..ale jak wyjdzie to zobaczymy. Aneta zawiedziona pogodą i towarzystwem nawet jeśli mówi, że jest inaczej, ja wiem swoje. Dla mnie to jest powiedzmy znośnie wystarczająco ale sam wiem, że tak długi okres bez słońca działa deprymująco pomimo, że przed wyjazdem mogłem obiecać wiele ale podkreślałem, że pogody nie obiecuję ..To jest loteryjka i nie zawsze ma się dobrą passę. W słońcu nawet jeśli chłodno jest zupełnie inaczej i wygodniej ..szczególnie w kwestii wszędobylskiej wilgoci której nawet w czasie jazdy trudno się pozbyc majac ograniczoną ilość miejsca na sakwach do suszenia co i ile się da ..po drodze. Generalnie ciągle jest mokro lub wilgotno. Pod tym względem najgorszy z dotychczasowych wyjazdów ale cóż,,jak już wspomniałem ..kiedyś to się stać musiało .
10.sierpnia
Okolice Kristalsund
Co nas tutaj trzyma, to jeszcze nurkowanie.. przynajmniej pogoda nie ma takiego znaczenia i tak mokro i tak mokro ;) a przynajmniej ciepła woda nadal 14 st.C
Coraz poważniej biorę pod uwagę wcześniejszy powrót .Trudno ..nie jestem tu sam ..a trzymać kogoś na „siłę” nie ma sensu ;) Dojeżdżamy do bazy ,,ustalamy plan nurkowania na jutro i planujemy rowerowe eskapady ponieważ dróg do tego stworzonych jest tutaj ..do wyboru do koloru. Aczkolwiek to troszkę na zasadzie ..aby nie siedzieć w miejscu. Ustalamy tez tzw. plan awaryjny w przypadku całkowitego załamania pogody i tym podobne szczegóły z tym związane. Jutro o 9 nurkowanie a później się zobaczy. Tymczasem klarujemy sprzęt tym razem po raz kolejny kempingowo rowerowo noclegowy i wyruszamy w niezłej pogodzie objechać wyspę Averoya. Ranek tego nie zapowiadał ale na szczęście wypogodziło się na tyle ze strój obowiązujący to krótkie spodenki i podkoszulki. Cieszy mnie to bardzo ale kątem oka widzę, że pomimo wszystko już tylko mnie. Bardzo fajna wycieczka początkowo odcinkiem tzw.Atlantic Road a później już bocznymi drogami z małym obciążeniem.. odludnymi rejonami Płn.- Zachodn. wybrzeża.
Nocujemy gdzieś na skrawku lądu nad morzem. Robimy sobie pieszą wycieczkę przed snem, połączona z sesja fotograficzna w tradycyjnie czerwonym zachodzie słońca i wracamy ładując się pospiesznie do namiotu ponieważ wyśledziły nas meszki a z nimi nie ma szansy na konfrontacje zakończoną naszym zwycięstwem. Myślę przed snem, że po jutrzejszym nurkowaniu podejmę decyzje o wcześniejszym powrocie do kraju po drodze jeszcze zaliczając w ramach zadośćuczynienia Drogę Orłów , Geirenger, Trole, Dalsnibe i t p znane mi atrakcje.
Jest już jutro czyli dzisiaj ;)pogoda super w każdej kwestii zobaczymy jak nurki.
Wypływamy nawet nie tak daleko ..w okolice wysepki której „fundamenty „będziemy sprawdzali pod powierzchnią wody Lubię morze północne ale za drogo się zrobiło w tej dziedzinie. Szkoda...jak i paru innych rzeczy . W sumie fajny nurek. Czyściutka woda ,bogata flora i fauna, na 28 metrach spotkałem dziwnie zachowującą się dosyć dużą rybę ale do dzisiaj nie mam pojęcia co to mogło tak leżeć na piaszczystym dnie i dać się oglądać i może fotografować ale niestety aparat zabrany na głębokość większa o 18 m niż zaleca producent po prostu się zablokował zapewne poddany zbyt wysokiemu ciśnieniu . Po wynurzeniu na małej głębokości dawał już oznaki „życia” i żyje do dzisiaj Wynurzamy się przy samych skałach a nieopodal już czeka na nas łódź z reszta załogi i małą reprymendą za kilkuminutowe spóźnienie. Widocznie nie dosłyszałem na odprawie że nurek ma trwać określona ilość czasu a do tej pory przyzwyczajony byłem że o wynurzeniu sam decyduję lub czynniki trzecie czyli rezerwa powietrza lub wychłodzenie ciała. Tak czy inaczej jest ok. i wracamy do bazy. Rozliczamy się i pakujemy do drogi powrotnej. Decyzja zapadła.
W drodze powrotnej jak na złość pogoda bajkowa. Parę przepraw promowych ,wspomniane atrakcje również zaliczone i dalej w drogę.. Tym razem już nie Karskrona i prom z rezerwacja która czekać na nas będzie za tydzień tylko prosto do Malmo i Trelleborga na prom do Sasnitz. Po drodze mały incydent ale ten z gatunku pozytywnych. Nie chcąc jechac płatnymi drogami wklepałem w GPS opcje z omijaniem szczególnie okolic Oslo i było nieźle i wcale nie dalej z małą przerwą kilkuminutową w rejonie przebudowy węzła drogowego ..Niby nic niezwykłego ale czy u nas kierujący ruchem w odblaskowej kamizelce tzw. drogowca podchodzi do gościa na zagranicznych rejestracjach i płynną angielszczyzną informuje, że po około 3 min . oczekiwania podjedzie samochód pilotujący i przeprowadzi nas(oczekujących) wraz z miejscowymi na koniec prac drogowych we właściwym kierunku tak aby nie sprawiać dodatkowych problemów z orientacja w terenie tym bardziej, że to środek nocy a oni pracują całodobowo...proszę panów naszych rodzimych tzw. drogowców jednozmianowych .Tym sposobem do 4 nad ranem przeleciałem aż do Goteborga przespałem się do 8 i dalej w drogę. Szkoda ..bo przespałem jeden prom ale dzieki temu po przyjeździe do wspomnianego Trelleborga mieliśmy na tyle dużo czasu, że rowerami wybraliśmy się na dłuższą wycieczkę zwiedzając okolice te dalsze i bliższe . Następnie już nie ma nad czym się rozwodzić. Prom ,Sasnitz, Niemcy ,Polska ,Lublin i ..już..po...za krótko jak na mnie. Znowu będę miał wymówkę, że się nie najeździłem odpowiednio dużo na rowerze.. Teraz kiedy spisuję wreszcie te krótka relacje wiem że..niespodziewanie dużo miałem do końca roku okazji aby naklepać km włacznie z niespodziewanym i nieplanowanym objechaniem Portugalii..ale to już inna historia wiem tez już że...nastepna jeśli Norwegia to raczej solo a w czerwcu 2010 r ..Turcja ..rowerem oczywiście
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Norwegii:
Komentarze: