Do Hiszpanii udałam się po raz pierwszy dzięki jednemu z doktorów na moim uniwersytecie. Co roku organizuje on wycieczkę w inne miejsce. Jako, że są to wyjazdy dla studentów, jest bardzo tanio, a ze względu na to, że jest to doktor na katedrze turyzmu to i bardzo rozmaicie przez co również ciekawie.
Przez tydzień mieszkaliśmy w Hotelu Merce ** w Pineda de Mar. Nie jest to miejscowość dla młodych ludzi szukających rozrywek i wrażeń. Jest to raczej odpowiedni kurort dla rodzin z dziećmi, seniorów oraz szukających spokoju. Na imprezy jeździliśmy do pobliskiego Malgrat de Mar :).
Nasz hotel, był po prostu wspaniały ! Osobiście dałabym trzy gwiazdki za jedzenie (którego nigdy nie zapomnę :)) i za basen na dachu - to było coś. Nikt nie zwracał uwagi na to, że gdzieś była odrapana troszkę ściana, w pokojach stare meble, to nie miało żadnego znaczenia, bo nie pojechaliśmy oceniać standardu, tylko się dobrze bawić :).
W związku z tym, że wycieczka odbyła się przed sezonem to plaża była niemal tylko dla nas. Trzeba było iść od hotelu te 10 minut, piasek był gruboziarnisty, a morze niebezpieczne, bo wciągało i jest głębokie już od brzegu, to też nikomu nie przeszkadzało, wszyscy się pięknie opalili.
Mieliśmy co drugi dzień jakieś zwiedzanie. Najpierw pojechaliśmy do Girony. Jedyne czego podczas tej wycieczki nie dało się nijak pochwalić to przewodnik... Szczerze mówiąc nie wiem nic o tym co tam widziałam i podziwiałam. Girona to bardzo ciekawe miasto. Ciągle trzeba się gdzieś wspinać kamienną dróżką, albo po schodach. Głównym zabytkiem na starówce jest potężna gotycka katedra. Nieopodal niej znajdują się łaźnie arabskie, które można zwiedzić za jedyne 2 euro. Nie udała nam się w tym dniu pogoda, najpierw było duże zachmurzenie, a jak dojechaliśmy do Figueres rozpoczęła się ulewa. W Figueres atrakcją główną jest oczywiście Muzeum Salvadora Dali. Pogoda nie pozwoliła nam na nic więcej ... Na koniec udaliśmy się do Olot do parku wulkanicznego Garrotxa. Weszliśmy na teren jednego z kraterów, gdzie stoi maleńki kościółek i wróciliśmy do hotelu w Pinedzie.
Kolejną wycieczką fakultatywną była wizyta w klasztorze benedyktynów położonym w masywie górskim Montserrat. To taka hiszpańska Częstochowa. Trzeba było swoje odstać w kolejce, aby choć przez chwilę móc dotknąć fragmentu drewnianej figury Matki Boskiej La Moreneta (czyli „Czarnulki”). Czekając w długiej kolejce mieliśmy szczęście usłyszeć jak śpiewa chłopięcy chór gregoriański, jeden z najstarszych w Europie zwany Escolania de Montserrat. Ważne jest również muzeum w gmachu bazyliki. Obecnie posiada obrazy wielu znanych malarzy - Pablo Picasso, Dali, El Greco, Caravaggio czy Monet, a także posiada 300 tys. ksiąg. Na Montserrat wyjeżdżaliśmy piętrowym autobusem ... Mocna adrenalina.
Oczywiście jak Katalonia to ... Barcelona ! :-) W ostatni dzień przed wyjazdem, w największym upale zwiedzaliśmy to piękne miasto. Wiadomo co się tu zwiedza - Sagrada Familia (z zewnątrz, bo na czekanie w kilometrowej kolejce do wnętrza nie było czasu), Park Güell i stadion FC Barcelony Camp Nou. Nie jestem ich kibicem, żeby było jasne, ale jak weszłam na stadion to zaparło mi dech - robi kolosalne wrażenie! Ale 16,5 euro trzeba było dać ;-) Oprócz tego La Rambla, pomnik Kolumba i na koniec Tańcząca fontanna - miejsce magiczne ! Moje ulubione w Barcelonie ! :-) Pierwszy raz dogłębnie poczułam klimat miasta. To niesamowite uczucie ! Zwłaszcza kiedy już na sam koniec wywieziono nas na górę gdzie znajduje się Stadion Olimpijski, podczas gdy mecz rozgrywała Barcelona i Bilbao (nie na Camp Nou) i nagle duma Katalonii strzeliła gola, łooooł, aż mnie ciarki przeszły jak w całym mieście słychać było jeden wielki okrzyk zachwytu, strzelały sztuczne ognie ... Magia! Mam z Hiszpanii same dobre wspomnienia.
myszka | Kurcze, ale zazdroszczę muszę dotrzeć wkońcu do Hiszpani. Któtki zwięzły opis. Fajnie:) |
nietop | Witam, Za miesiąc będę w Barcelonie i mam pytanie. Czy wiesz w jakie dni i o której godzinie można zobaczyć tańczącą fontannę? pozdrawiam-Andrzej |