Moje pierwsze zetknięcie z Grecją miało miejsce w Salonikach 18.05. 2014 r. Była to strzała Amora na całe życie. Grecja - My Wonderland ! Jestem zachwycona tym krajem, jego kulturą, historią, kuchnią (!), krajobrazami i mitologią. No, może jedno co mnie nie urzekło to te biedne bezpańskie psy ...
Saloniki
Miasto to czaruje swoją różnorodnością, wielokulturowością i tajemniczością. Ma wiele do zaoferowania. Grzechem było wpaść tu jak po ogień i zobaczyć je powierzchownie. Zaczęliśmy zwiedzanie od wyjazdu na punkt widokowy na starych murach obronnych, górujących nad miastem. Widok na Zatokę Termajską przyprawił mnie o dreszcz - w końcu dotarłam nad Morze Egejskie ! Jak tu pięknie ! Można tak było długo stać i po prostu się wpatrywać. Schodząc w dół, w stronę morza, po lewej stronie wyłania się piękny kościół św. Pawła. Schodzimy niżej i naszym oczom ukazują się przyjemne wąskie uliczki, z cudną roślinnością, w tym drzewami pomarańczowymi - zaczyna się prawdziwa Grecja ! ;) Mkniemy dalej, tym razem wzdłuż ruchliwej ulicy i docieramy do Rotundy. Jest to najstarszy istniejący budynek Salonik. Miała ona burzliwą historię, ponieważ pełniła różne funkcje - małzoleum cesarskiego, kościoła i meczetu. W środku mocno pusto, ale uwagę od razu zwracają (oprócz rusztowań) przebogate mozaiki. Wychodzimy i idziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się łuk triumfalny cesarza Galeriusza. Albo raczej to co z niego zostało - dwa spośród czterech filarów. Zdumiewająco wygląda na tle współczesnych bloków mieszkalnych.
Idziemy dalej i pospiesznym krokiem mijamy bizantyjski kościół Agios Panteleimonas. Kierujemy się w stronę Agia Sofii, by zobaczyć ją z zewnątrz i zauważyć, że ma formę przejściową między świątynią bizantyjską a wczesnochrześcijańską. Od bazyliki kierujemy się już tylko w stronę Białej Wieży - okrągłej kamiennej baszty z grecką flagą na szczycie - symbolu Salonik. Obok stoi pan z obwarzankami. Jak głosi polski napis są to obwarzanki krakowskie ;). Przy brzegu cumowały ciekawe stateczki, więc znowu kilka zdjęć i ostatni punkt programu - konny posąg Aleksandra Macedońskiego zwanego Wielkim. Jeszcze szybki rzut oka na okolicę i szybko do autobusu, bo kończy się czas pracy kierowców, a trzeba jeszcze dojechać do Skotiny. Pozostał niedosyt.
Skotina
Jedna z wielu turystycznych miejscowości na Riwierze Olimpijskiej. Mieszkaliśmy w Hotelu Livithra należącym do pewnej Polki i jej greckiego męża. Bardzo mili ludzie :). Do plaży (piaszczysto - kamienistej) mieliśmy nie tak strasznie daleko, co pozwalało nam w każdym wolnym dniu iść zażyć trochę kąpieli morskich i słonecznych u stóp zamku Platamon :) Woda jest bardzo czysta czego z kolei nie można powiedzieć o plaży, jest tutaj sporo śmieci, które nie są produkowane wyłącznie przez turystów, bo po co turyście na plaży żarówka albo opakowanie po oleju napędowym ? Muszli też zbytnio nie ma, ale jest mnóstwo wzorzystych kamyków i meduzy ;) Ze Skotiny rozpościera się cudny widok na Olimp - o tej porze roku jeszcze delikatnie przykryty śniegiem na szczycie. Wiele restauracji, kawiarni czy sklepów było jeszcze nieczynnych, ale znaleźliśmy wspaniałe miejsce z równie wspaniałym jedzeniem - Grill House u bardzo miłej greckiej rodziny. Jedzenie warte swojej ceny (a nie była ona wygórowana), a porcje ogromne ! W jeden dzień zabrano nas do pobliskiej Leptokarii na targ. Najbardziej do gustu przypadło mi stoisko z oliwkami. Mój mini raj :).
Dion
Po wizycie na targu w Leptokarii pojechaliśmy zobaczyć starożytny Dion. Ruiny, które prawdę powiedziawszy nie zrobiły na mnie wrażenia (no Pompeje to nie są) rozsiane sa na dość dużej powierzchni. Jedyne co przykuło moją uwagę to dobrze zachowane ruiny wielkich rzymskich term, mozaiki i wąż sunący obok nas. Takich spotkań się raczej nie spodziewałam. Idąc w przeciwną stronę dochodzi się do amfiteatrów - greckiego i rzymskiego, ale no szału nie ma... Może to wszystko miałoby inny urok, gdyby Olimp był widoczny, natomiast w ciągu dnia zasnuwają go chmury. Kilka minut drogi od terenu wykopalisk znajduje się muzeum archeologiczne - trzypoziomowe, dużo ciekawsze. Wokół niego znajduje się kilka knajpek.
Litochoro
Zanim dowieziono nas do tego urokliwego miasteczka byliśmy jeszcze na punkcie widokowym, skąd rozpościera się piękny widok na wioski w dole, morze a nawet Półwysep Chalcydycki. Litochoro przypadło mi do gustu ze względu na swoje położenie i widoki. Jadłam tutaj w jednej z knajpek przy placu głównym pyszną moussakę :).
roman_gor | Do Grecji nie można pojechać tylko raz, bo każdy w niej musi się zakochać i wrócić. My byliśmy dopiero trzy razy, marzymy o niektórych wyspach, to jeszcze przed nami :-) |
lagatta | Dlatego wybierając się do Grecji, warto mieć zawsze ze sobą jakieś jedzenie i picie dla tych biednych, wychudzonych psów i kotów! |
Michasia_Bogus | Skiathos,bardzo ładna...;) :) |
Patka | Mnie z wysp udało się zobaczyć Skiathos ;) Ale tego Zakynthos to zazdroszczę :) Moja przyjaciółka tam teraz jest i zachwytów nie ma końca :) Zwłaszcza nad Blue Caves i Zatoką Wraku :) Zazdroszczę ! :) |
Michasia_Bogus | Jak się nie zakochać w Grecji, skoro taka piękna i urokliwa :);) Chyba większość z nas rozpoczyna jej poznawanie od okolic Riwiery Olimpijskiej, a później przychodzi czas na wspaniałe greckie wyspy...My jeszcze 3dni i wracamy odkrywać kolejne jej piękne zakątki, tym razem czeka na nas Zakynthos :):) |
katerina | Po pierwszym greckim zauroczeniu czas na wakacje na greckich wyspach ;) |