Holandia - Park De Hoge Veluwe/ Leeuwarden/Heerenveen - relacja z wakacji
Nadszedł ten czas, kiedy Holandia przydarzyła mi się kolejny raz :) i kolejny raz z tego samego powodu - praca tymczasowa. Tym razem miałam ambitny plan - zobaczę dużo, a nawet więcej! Stało się tak, że na planie się skończyło, ale coś jednak udało się zobaczyć i trochę się tym podzielę.
Najpierw moją pracą były zbiory gruszek, w związku z czym mieszkałam na Kampingu Arnhem ****. Co do tych czterech gwiazdek mam spore wątpliwości, bo więzienna łazienka w wersji minie nie zasługiwała nawet na jedną gwiazdkę, ale okej. Był to dość duży obszar z wieloma rodzajami domków, polem dla kamperów i namiotów, pralnią, basenem (raz kryty raz odkryty, magiczny taki ;)), sklepem, budką, restauracją mini golfem, placem zabaw i długimi dróżkami do spacerowania. Ale największym atutem tego miejsca było usytuowanie niemal pod wejściem do największego parku narodowego w Holandii - De Hoge Veluwe (veluwe to 'nieurodzajna ziemia'). Zajmuje on ponad 5500 ha powierzchni i lokuje się od Arnhem niemal po Apeldoorn. Zachwycające miejsce z rozciągającymi się w nieskończoność wrzosowiskami (we wrześniu obłędnie pachnącymi), gęstymi lasami i złocistymi wydmami śródlądowymi. Są trzy wejścia do parku - w Schaarsbergen, Otterlo i Hoenderloo (idzie sobie język połamać, wiem ;)). Oczywiście wstęp jest płatny i nie jest to najtańsza impreza. Są trzy opcje do wyboru: można kupić bilet albo na sam park, albo na park i Muzeum Kroller- Muller, albo na park, muzeum i Domek myśliwski św. Huberta. U mnie siadła opcja nr dwa za coś ponad 18 euro. Po zakupie biletu bierze się ”darmowy” biały rower (bo jak się tyle na początku bulnęło to później rower jest już darmowy ;)) i rusza się w trasę z nadzieją spotkania tych wszystkich dzikich zwierząt zamieszkujących owe wspaniałe tereny. Oczywiście nie było nawet wiewiórki, ale przy tak natężonym ruchu to nic dziwnego. Nie zdawałam sobie sprawy na co się porywam, że od wejścia do domku myśliwskiego jest 15 km i że tyle samo trzeba się przecież wrócić. Ale nie odczuwałam skutków tej wycieczki na następny dzień na szczęście ;) Same wrzosowiska robią tam tak wielkie wrażenie, że nie da się tak po prostu przejechać i nie zatrzymać chociaż na chwilę. To samo jest na wydmach, super widok i wrażenie. Następnym przystankiem na trasie jest wspomniane wcześniej muzeum z jedną z najciekawszych ekspozycji sztuki współczesnej w Holandii. Znajduje się tam ponad 270 obrazów Vincenta van Gogha. Zbiory są tak wielkie, że nie ma miejsca żeby je wszystkie naraz wystawić, dlatego wystawę systematycznie się zmienia. Jest to duże i nowoczesne muzeum, a oprócz mistrza van Gogha można zobaczyć dzieła m.in. Picassa. Na tyłach obiektu urządzono park rzeźb współczesnych, które w ogóle mnie nie zainteresowały. Dlatego wsiadłam z powrotem na moją damkę i pognałam pod domek myśliwski św. Huberta. Taa... ”domek”, jak dla mnie zamek. Nad stawem, w którym pływały ryby wielkości mojego uda. de Hoge Veluwe to bardzo piękne miejsce, warte zobaczenia, myślę, że zwłaszcza we wrześniu, ze względu na połacie wrzosów.
Po dwóch tygodniach pracy, przeniesiono nas na północ Holandii, do Fryzji, dokładnie do Leeuwarden. Niewielkie miasto, w moim odczuciu niezbyt ciekawe. Ma kilka miejsc, które można zobaczyć w wolnym czasie i to też zrobiłam, ale nie zachwycało mnie. może to wina jesieni, może nieustannie wiejącego wiatru, utrudniającego jazdę na rowerze o 4 rano do pracy m.in. w każdą niedzielę, nie wiem, ale wiem, że bywałam już w ciekawszych miejscach. Zapraszam do przeglądu zdjęć :)
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Holandii:
Co warto zwiedzić?
- Park Narodowy De Hoge Veluwe - Największy Park Narodowy w Holandii
- Centrum Leeuvarden
Komentarze:
Jack 2017-02-12 | Wrzosowiska imponujące-ale pewnie biwakować w tym parku nie można. |