W tym roku zobaczyłam Grecję. Wybrałam jak zwykle opcje pobytowo-objazdową. Pobyt w Paralii na Riwierze Olimpijskiej. Trochę się obawiałam zgiełku i głośnego życia nocnego, ale było miło. Mieszkaliśmy w nowo wyremontowanym hotelu Akti Musson, bliziutko morza, a nieco dalej od głównych ulic. Polaków było mnóstwo. Nie mogę powiedzieć, że plaże były bezludne, ale woda czysta no i kąpiel z widokiem na Olimp, to czego chcieć więcej.
Tyle już opisów greckich podróży zamieścili travelmaniacy, wiec wymieniam pokrótce miejsca godne zobaczenia.
Najbardziej podobał mi się całodzienny rejs po Morzu Egejskim na wyspę Skiathos. Kapitan Kostas na swojej „Elizabeth” obsługuje chyba wszystkie polskie wycieczki, widzę że Michasia i Boguś też z nim płynęli. Podczas rejsu oprócz bajecznych widoków i morskiej bryzy towarzyszy nam grecka muzyka. Jest bitwa na baloniki wypełnione wodą ze statkiem pirackim, nauka Zorby, a w nagrodę łyk metaksy. Wyspa piękna. Bywała na niej księżna Diana i Tom Cruise, Na wyspie powstał film - musical Mamma Mija. Najpierw zwiedzaliśmy stolicę wyspy - miasteczko Skiathos. Tu dopiero widać uroki Grecji: piękne bugenwille, oleandry, drzewa granatów, kwitnące agawy i wielkie opuncje. Urocze knajpki w zakamarkach ulic. Potem pobyt na plaży Koukounaries. Rejs kosztuje 30 euro i wart jest polecenia..
Zwiedziliśmy też Meteory - zdecydowanie warte obejrzenia.
Kolejna wycieczka rozpoczęła się z uroczego miasteczka Litochoro. Przeszliśmy wąwozem Enipeas, gdzie rozpoczyna się najpopularniejszy szlak na Olimp. Droga prowadzi po wybetonowanym akwedukcie zabezpieczonym barierką, ciągnącym się wzdłuż stoku wysoko nad dnem wąwozu. Oprócz pięknych górskich widoków atrakcją spaceru są unoszące się w powietrzu zapachy rozgrzanych słońcem ziół, kwiatów, drzew i koncerty cykad. Zaglądnęliśmy w Dolinę Tembi ze źródełkiem Afrodyty, ale oprócz wykutego w skale kościółka reszta nie była dla mnie zbyt ciekawa.
Do Aten jechaliśmy aż 450 km. Rankiem dotarliśmy do portu w Pireusie, niestety ze względu na strajki w stolicy mogliśmy tu tylko na chwile opuścić autokar (to było jedyne uniedogodnienie związane z greckim kryzysem podczas całego pobytu). Zwiedziliśmy Akropol, Areopag, agorę grecką i rzymską, Teatr Dionizosa, a potem stadion olimpijski. Obejrzeliśmy zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Popołudnie spędziliśmy na Place - najstarszej dzielnicy Aten porównywanej ze względu na atmosferę do paryskiej Montmartre. Przekonałam się w Atenach, że zabytki starożytnej Grecji o wiele lepiej zachowane są na terenie zachodniej Turcji. No, ale będąc w Grecji Ateny trzeba zobaczyć.
Brak komentarzy. |