Brazylia - Rio de Janeiro - relacja z wakacji
Dzieki promocji KLM zamiast kolejnego wypadu na Wyspy Kanaryjskie polecielismy do Brazylii :) Bilety w swietnej cenie na trasie Glasgow-Rio za niewiele ponad 400GBP.
Do dyspozycji mielismy 12 dni urlopu. To bardzo malo jak na 5-ty najwiekszy kraj swiata. Jako ze jest to pierwsza podroz na kontynent poludniwoamerykanski planowanie stanowi nielada zadanie. Co by tu zobaczyc w te 10 dni? Przeciez tylko tyle zostaje, odliczajac dni przylotu i wylotu. Skupiamy sie zatem na Rio de Janeiro, do ktorego lecimy. Na poczatku planujemy zostac w Rio a potem pojechac na kilka dni do Paraty albo Buzios wylegiwac sie na plazy. Mysle sobie kurcze Rio slynie z pieknych plaz moze by zobaczyc cos zupelnie innego. W glowie narodzil sie pomysl na Wodospady Iguazu. Ok wchodze na skyscanera i szukam lotow do Foz do Iguazu. Niestety cenowo nie ma rewelacji mimo ze to low-costy Gol i Azul a loty z przesiadka w Sao Paulo lub Kurtytybie, albo w obu naraz. Te bezposrednie sa jeszcze drozsze. Z pomoca przychodzi nam brazylijski TAM. Na dwa tygodnie przed wylotem udaje sie zakupic bezposredni lot Tam-em za ok 140GBP. Moze to nie jakas super promo ale i tak taniej jak liniami niskobudzetowymi. Dodatkowa zaleta sa godziny wylotu oraz 23kg darmowego bagazu. Dokonuje korekty rezerwacji na bookingu i rezerwuje hotel w Foz do Iguazu. Na wodospady poswiece osobna relacje.
Wszystko zostalo wiec zapiete na ostatni guzik, pozostaje nam wyczekiwanie na wymarzony urlop.
Nareszcie nadchodzi upragniony 5 marca. Do Rio lecimy przez Amsterdam. Z Schiphol do Rio lecimy nowiutkim Dreamlinerem. Lot mija spokojnie, samolot jest cichutki, niektorzy pasazerowie przyciemniaja szybki. Niestety nie udaje sie usnac. Catering poczciwy, standardowo serwowane sa posilki i poczestunki, winko, piwko i cos mocniejszego. Po 11,5 godzinach ladujemy na miedzynarodowym lotnisku Galeao. Lotnisko bylo dosc obskorne, widac ze nadal tocza sie prace renowacyjne w zwiazku z sierpniowa Olimpiada, ale jak na razie to szalu nie ma. W kolejce do odprawy stoimy jakies 30 min, idzie to bardzo powoli. A my jestesmy prawie ze na poczatku! Na karuzeli z bagazami idzie to jeszcze wolniej, no coz musimy uzbroic sie w cierpliwosc. Po 45 min cala nasza trojka ma swoje walizki. Ufff, nareszcie, idziemy na taksowke.
Rio posiada dosc zla reputacje. Naczytalem sie przed wylotem mnostwo opowiesci o kradziezach w bialy dzien. Zdecydowalismy sie na czarna taksowke, czyli wg opini ta niby bezpieczna lol. Czarna taksowke rezerwuje sie w okienku, cennik wisi na szybce. Za kurs do Copacabany zaplacilismy 130 reali. Dosc sporo jak sie pozniej okazalo, ale o tym jeszcze wspomne.
Okolo 21-ej bylismy juz zameldowani w naszym hotelu. Wzielismy szybka kapiel, pare groszy i udalismy sie na male rozpoznanie terenu oraz na cos do jedzenia.
Odeszlismy pare przecznic od hotelu i usielismy w malej knajpce. Od razu uslyszeli nas nasi rodacy, zamienilismy pare zdan i doradzili nam co zamowic. Obsluga niestety nie mowila po angielsku. Przed przyjazdem nauczylismy sie postawowych slowek i zwrotow, co swietnie przydalo sie w tej sytuacji oraz podstawowy hiszpanski starczyl by zamowic kurczaka z ryzem, czarna fasola (feijoada, jadana od sniadania po kolacje) salatka. Obowiazkowo do zapicia na stole pojawila sie dosc spora caipirinha. Byla przepyszna. Po kolacji udalismy sie do hotelu. Bylismy juz dosc zmeczeni podroza a i 3 godzinna zmiana czasu dala sie we znaki. Padlismy okolo 23.
Nastepnego dnia chcielismy spedzic dzien bardziej relaksacyjnie wiec zamiast szlagierow, wybralismy sie do Jardim Botanico. Taksowke zlapalismy spod hotelu. Tym razem juz zwykla, zolta, ktore sa o wiele tansze od wczesniej wspomnianych czarnych a co do kwestii bezpieczenistwa to niczym sie nie roznily. Takze czasem nie trzeba wpadac w nadmierna panike, wystarczy zdrowy rozsadek ;)
Park polozony jest po drugiej stronie Laguny Rodrigo de Freitas wzgledem Copacabany. Wstep do parku 10R$, Taksowka z Copa 23RS. W parku znajdziemy wiele gatunkow rodzimych drzew, krzewow jak i te z Afryki, Azji i innych zakatkow swiata. Na nas ogromne wrazenie wywarly Wiktorie, czyli gigantyczne lilie wodne. Sa przepiekne i naprawde duze :) Oprocz tego spotkalismy tez malpki marmozetki, przerozne ptactwo a nawet udalo nam sie wypatrzec tukana. Zaobserwowalismy tez ze Brazylijki spodziewajace sie potomka, przyjezdzaja tu calymi rodzinami i robia sobie sesje fotografizne. Rodzin bylo z kilkanasicie. Byc moze to jakas tradycja w Rio. W kazdym razie nikt sie chyba zbytnio wirusem Zika nie przejowal. Na Copacabane wrocilismy pieszo, jakies 6-7km wzdluz laguny. Spacer przyjemny, jednakze troche nas przypieklo.
Kolejny dzien poswiecilicmy na plazowanie na Ipanemie i Copacabanie oraz odwiedzilismy stadion Maracana. Stadion niestety byl nieczynny z powodu prac renowacyjnych w zwiazku ze zblizajaca sie Olimpiada.
Dzien przed wylotem do Iguazu zlapalismy autobus 584 z Copacabany do Cosme Velho, gdzie wysiedlismy tuz obok kolejki wiazacej nas na Corcovado i slynny pomnik Christo Redemptor. Niestety malo brakowalo a nie wjechalibysmy na gore z racji braku widocznosci. Nad gora Corcovado unosily sie geste chmury zakrywajac kompletnie statuetke. Debetowalismy chyba z pol godziny nad tym czy warto czy nie. Na szczescie sie zdecydowalismy, gdyz jak si pozniej okazalo, po naszym ponownym powrocie chmury uniemozliwialy podziwianie Chrystusa przez kolejne 4 dni spowity byl w chmurach.
Koszt wjazdu na gore to 54RS. Sama trasa nie robi wiekszego wrazenia, sa niewielkie przeswity posrod dzungli na miasto. Po samym wjechaniu juz czekalismy az chmurska odkryja stauetke. Udalo sie zobaczyc Jezusa z rozlozonymi ramionami w pelnej okazalosci, bylo to dosc majestatyczne bo co pare sekund pojawial sie na chwile by potem zniknac znow na kilka minut w parze. Niestety gorzej wyszlo podziwianie panoramy miasta ale to odbilismy sobie na Gorze Cukru.
Po powrocie do Rio to wlasnie tam sie udalismy. Wyjechalismy dosc wczesnie rano, by uniknac tlumow, niestety nasz taksowkarz nie za bardzo nas zrozumial, mimo ze o dziwo cos tam po angielsku rozmawial. Chyba rozmowa o Polsce i Brazylii tak sie zagapil ze zamiat na Pao de Acucar zawiozl nas pod Corcovado. Ups, kilka powlnie wypowidzianych zdan i tym raziem jedziemy, jak mamy nadzieje, ze w dobrym kierunku. Niestety w korkach stracilismy gdzies z 45 min czasu, no coz zdarza sie. Kierowca nie zrobil tego specjalnie bo z taksometru ucial polowe taryfy jaka mielismy mu zaplacic. Wstep na gore to koszt 71RS. Widoki sa przepiekne zarowno na Copacabane jak i inne plaze i wzniesienia Rio a takze na lotnisko Santos Dumont.
Nas czas spozytkowalismy takze na odwiedzeniu centrum Rio oraz pobliskiego parku Campo de Santana, w ktorym biegaja dziko zyjace aguti, czyli krewne swinek morskich. Wygladaly jak miniaturki kapbar.
Wdrapalismy sie tez na szczyt w Parku Catacumbas, z ktorego za darmo mozna podzwiac piekna panorame miasta.
Z Rio wyjezdzalismy z wielkim niedosytem. Staralismy sie zobaczyc duzo, ale na tyle by staczylo tez czasu na relaks na plazy z caipirinha w reku. Nie odwiedzilismy kilku zakatkow m.in. dzilnicy Barra, Leblon oraz kilku innych perelek. Nasz plan podpasowywalismy pod pogode, ktora w marcu jest juz dosc kaprysna. Nad wzorzami Corcovado i Pao de Acucar unosily sie geste chmury przez wiekszosc pobytu. Dopadla nas tropikalna burza na moment przed zameldowaniem sie do hotelu, ktora pozalewala ulice w tym rowniez dojazd do hotelu. Bylismy swiadkami protestow w Brazylii. W niedziele na plazy Copa zebralo sie setki tysiecy Cariocas (mieszkancy Rio) aby proestowac przeciwko rzadom prezydent Dilmie Rousseff.
Generalnie caly pobyt wspominamy fantastycznie, miasto nas zachwycilo. Nie bylismy swiadkami przemocy, byc moze mielismy szczescie a byc moze po prostu uwazalismy na siebie. Wiemy jedno ze jeszcze tam wrocimy i to zapewne calkiem niedlugo.
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Brazylii:
Co warto zwiedzić?
Pomnik Jezusa Odkupiciela (Corcovado)
Glowa Cukru (Pao de Acucar)
Jardim Botanico (Ogrody botaniczne)
Copacabana
Ipanema
Leblon
Santa Teresa
Stadion Maracana
Centrum (w tym Teatr)
Przynajmniej kilka razy udac sie do juice-baru. Posmakowac mrozonych owocow acai, ktore uwielbiane sa przez lokalesow a Europejczykow traktowane sa jako nowe superfood. Sprobowac sokow z egzotycznych azmazonskich owocow, ktorych nazw nawet nie znam po polsku: acerola, cupucau, caju, jambotocaba...to tylko nieliczne jakie zapamietalismy!
Odwiedzic churrascarie, czyli restauracje serwujaca dania z grila, najczesciej na wage.
Pojsc do pobliskiego boteco na zimna Brahme lub Antartice albo Caipirinhe
albo zakupic orzezwiajaca wode kokosowa od sprzedawcy na ulicy.
PS. Nie jestesmy zabytkowi, wolimy nature oraz piekne widoki i spedzanie czasu w podobny sposob jak lokalesi, takze nie doradze w sprawie muzeow i podobnych atrakcji ;)
Porady i ważne informacje
Po miescie najlepeij poruszac sie metrem oraz taksowkami. Autobusy sa dosc powolne i zatrzymuja sie co pare metrow.
Cenowo podobnie jak w Polsce
Do Brazylii nie potrzebujemy wizy na okres 90 dni
Bezpieczenstwo - nie czulismy sie zagrozeni, nie widzielismy jakis dziwnych sytuacji. Zdrowy rozsadek wystarczyl. Nie takie Rio straszne jak je maluja.
Komentarze:
papuas 2017-11-09 | Fajny opis, chociaż do Rio z pewnością nie polecę. Czekam na foto i opis wodospadów. |