Elegancki hotel, basen, drinki roznoszone przez zawsze uśmiechniętych kelnerów, obsługa która nie pozwala nam się zbytnio przemęczyć obowiązkami życia codziennego, relaks na leżaku pod parasolem lub palmą... Tak zazwyczaj wyobrażamy sobie urlop, na który ciężko pracujemy przez okrągły rok. W końcu po to wydaje się zaoszczędzone pieniądze, aby przynajmniej dwa tygodnie w roku solidnie wypocząć i pozwolić się porozpieszczać. Dla Polaków bowiem wyjazd all inclusive jest wciąż synonimem luksusu, potwierdzającym przynależność do grupy osób o największej zasobności portfela. Po erze wczasów zakładowych egzotyka wciąż kusi, a o wczasach pod namiotem czy w domku letniskowym myślimy ze wstrętem. A szkoda, bo ta forma urlopu, napotykająca na wyraźny opór rodaków, posiada wiele uroku i warto się zastanowić nad jej zaletami. Tym bardziej, że zyskała uznanie u naszych zachodnich sąsiadów, gdzie wakacje na kempingu, szczególnie w krajach Beneluxu, to nie tyle sposób, co wręcz filozofia wypoczynku.
Co zatem sprawia, że taki urlop cieszy się ogromną popularnością na zachodzie i czy faktycznie są to wczasy dla tych z nas, którzy zarabiają najmniej? Czy można bezpiecznie udać się na taki urlop z dzieckiem? Na przykładzie austriackiego TerassenCamping nad Ossiachersee w austriackiej Karyntii postaramy się odpowiedzieć na te i inne pytania.
Co możemy zastać przyjeżdżając na pole kempingowe? Większość z nas przypomina sobie od razu czasy studenckie, kiedy na polu namiotowym, stłoczeni jak sardynki, nie bacząc na skromne warunki korzystaliśmy z uroków wolności. Zaraz potem przychodzą wspomnienia o brudnych i zaniedbanych toaletach, wiecznie zajętych prysznicach, których było zdecydowanie za mało, niebezpieczeństwach wynikających ze słabej ochrony pola (czy nawet jej braku), czy wreszcie dodatkowych opłatach prawie za wszystko - począwszy od wjazdu samochodem na ładowaniu telefonu skończywszy. Czasy na szczęście się zmieniają i wielu właścicieli kempingów myśli już bardziej postępowo i podnosi standardy, ale mimo wszystko u naszych zachodnich sąsiadów wciąż wygląda to trochę inaczej.
Przede wszystkim do wyboru mamy kilka możliwości jeśli chodzi o zakwaterowanie. W poradniku tym skupimy się jednak na najbardziej wypośrodkowanej, zarówno pod względem finansowym jak i pod względem komfortu, formie zakwaterowania. Mowa tu o mobil home - domku na kołach, który pozwala cieszyć się zarówno przestronnością, wygodą porównywalną do prywatnej kwatery jak i całkiem przyjazną ceną. Do dyspozycji turystów pozostaje prawie 25 m2 (czasem nawet 32 m2) powierzchni, na którą składają się zwykle dwie sypialnie, kuchnia z aneksem, łazienka i ubikacja. W zagospodarowaniu mobile home nie ma przypadku, każdy centymetr jest praktycznie wykorzystany, co sprawia, że czujemy się w nim niezwykle komfortowo. Bardzo dobry rozkład wszystkich mebli i sprzętów pozwala na wygodne funkcjonowanie i wszystkie czynności dnia codziennego. Nie trzeba zabierać z sobą dodatkowych akcesoriów w postaci chociażby przyborów kuchennych, które znajdziemy na miejscu i to nie tylko w wersji podstawowej. Jedynym czego nocleg w mobile home nie obejmuje to bielizna pościelowa. Z dodatkowych udogodnień należy wymienić chociażby koce (po jednym na każde łóżko) oraz suszarkę na pranie, która zwykle znajduje się w standardowym wyposażeniu.
W przypadku niepogody nie trzeba się martwić o niskie temperatury i dreszcze pod kocem, gdyż bardzo wydajny grzejnik elektryczny zapewni przyjemne ciepełko, wysuszy mokre rzeczy i umili chwile oczekiwania na słońce. Klimatyzacja nie jest już niestety w standardzie, są w nią zazwyczaj wyposażone domki w krajach o gorącym klimacie, choć i w centralnej Europie się zdarzają. Turyści, którzy nie wyobrażają sobie funkcjonowania bez niej powinni po prostu zwrócić na to uwagę przy wyborze domku.
Szczególnie wartą podkreślenia kwestią jest to, że wszystkie podstawowe opłaty jak woda, prąd czy wjazd samochodem i miejsce parkingowe są już wliczone w cenę. Na terenie całego obiektu znajdziemy również kilka publicznych toalet i pryszniców, których stan wprawić może w zachwyt nawet samą Perfekcyjną Panią Domu. W tym miejscu należy poświęcić trochę uwagi ich opisowi bowiem jest to kryterium, które często zniechęca do wakacji na kempingu. Mobile home jest wyposażony w łazienkę i ubikację jednak można też korzystać z publicznych sanitariatów, przeznaczonych co prawda w głównej mierze dla turystów nocujących pod namiotami lub w camperach, ale zapewniających również nam szereg udogodnień. Sanitariaty są zgrupowane w kompleksy (na terenie TerrassenCamping są ich 3), w skład których wchodzą: toalety i prysznice osobno dla kobiet i mężczyzn, tzw. familiencabinen, czyli praktyczne pomieszczenia dla rodzin, żeby nie musiały się rozdzielać (duże udogodnienie dla rodziców z małymi dziećmi!), toalety dla najmłodszych z podziałem na dziewczynki i chłopców (niskie ubikacje i umywalki dostosowane do niskiego wzrostu, w odpowiednich kolorach oczywiście!) oraz umywalnie naczyń. W jednym z kompleksów znajdują się pralki (3 euro za żeton) oraz umywalki do prania ręcznego. Jak widać w niczym to nie przypomina rodzimych pól namiotowych czy kempingowych! Czysto, schludnie, zdecydowanie wygodnie i bez kolejek.
Wbrew pozorom pole kempingowe to nie tylko miejsce, gdzie można spędzić noc. Właściciele pól bardzo dbają żebyśmy nie musieli zbyt daleko szukać różnego rodzaju atrakcji. Bogata oferta sprawia, iż na pewno każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie, a w połączeniu z okolicznymi atrakcjami oraz licznymi możliwościami aktywnego wypoczynku daje nam szanse na spędzenie każdego dnia w inny sposób.
Samo pole jest ulokowane bezpośrednio nad jeziorem Ossiach. Poza plażowaniem i kąpielami (w ciepłej wodzie! Jezioro Ossiach jest jednym z najcieplejszych w Austrii ze względu na bliskość Morza Śródziemnego), więc możemy tu również popływać rowerem wodnym, kajakiem czy posurfować, a na sąsiednich polach wypożyczyć nawet skuter wodny czy skorzystać z przejażdżki na słynnym bananie. Wszyscy aktywni turyści powinni koniecznie zabrać z sobą rower (jest też ich wypożyczalnia). Mnogość przepięknych tras rowerowych Karyntii i ich utrzymanie wprawia w zachwyt i jednocześnie straszny żal...że u nas takich nie ma! Będąc przez dwa tygodnie nad Ossiachersee można codziennie przemierzać po kilkadziesiąt kilometrów na jednośladzie i nie przejechać dwa razy tej samym trasy. Wspaniale oznakowane trasy i ich mapki rozdawane chętnie przez miejscowych na każdym kroku bardzo zachęcają do tej formy aktywności. To samo dotyczy biegaczy czy spacerowiczów, dla których również przygotowano odpowiednie trasy. Okoliczne miasteczka i większe miasta przyciągają turystów swoimi atrakcjami jak: festyny, imprezy kulturalne, parki tematyczne czy bardzo urokliwymi zabytkami - jak chociażby maleńki kościółek na półwyspie Maria Worth nieopodal Velden.
Konieczność samodzielnego przygotowywania posiłków to chyba jedyny mankament takiego wypoczynku, choć oczywiście nie dla wszystkich. Wielu bowiem, na co dzień zapracowanych mężczyzn, odnajduje się jak nigdzie rozpalając grilla (który również jest na stanie domku), zwyczajnie się przy tym relaksując. Z zaopatrzeniem nie ma najmniejszego problemu, na samym polu jest bowiem sklep ze wszystkim czego potrzeba głodnemu i spragnionemu turyście. Jeśli ktoś potrzebuje większego, i nieco tańszego wyboru to w odległości nie większej niż 10 km znaleźć można kilka supermarketów-sieciówek, znanych także w Polsce. Tym, którzy jednak od gotowania chcą odpocząć, liczne restauracje pomogą w zaspokojeniu głodu proponując specjały lokalnej kuchni. Na samym kempingu również znajduje się restauracja, w której można zjeść naprawdę dobrze i smacznie choć karta dań nie jest nadmiernie rozbudowana, a ceny...cóż pamiętać należy, że na urlopie można pozwolić sobie na nieco więcej niż zwykle.
Przewrotnie mówiąc, można stwierdzić iż nie ma nic lepszego dla dziecka niż wakacje na czystym i zadbanym polu kempingowym. Dzieci znajdą tu dla siebie mnóstwo zajęć, a jeśli nie to z pewnością pomogą im w tym animatorzy, którzy w głównym sezonie są do ich dyspozycji. Każdy malec chętnie skorzysta też zapewne z placu zabaw (niejednego) lub wyszaleje się do woli na równiutko przycinanych co kilka dni olbrzymich połaciach trawy. Nikt z najmłodszych nie powinien raczej narzekać na brak towarzystwa, gdyż wakacje na kempingu to jedna z ulubionych form wypoczynku holenderskich czy niemieckich rodzin, a jak wiadomo wśród dzieci bariera językowa nie istnieje. Zdecydowanie też nie istnieje tu problem znany z zatłoczonych plaż, kiedy dziecko nie dość, że nie ma się gdzie pobawić to jeszcze cały czas trzeba za nim wodzić wzrokiem bo łatwo może się zgubić, nie wspominając już o całym dobytku, który trzeba zabrać z sobą, bo wyjście na plażę to przecież istna wyprawa! Na kempingu ten problem nie istnieje, zabiera się ręcznik, małą przekąskę i rusza nad jezioro, bliskość domku pozwala na powrót w każdej chwili, co zdecydowanie stanowi o wygodzie osób wypoczywających z maluchami. Spora przestrzeń wokół domku pozwala również na wygodny wieczorny relaks na świeżym powietrzu, mając jednocześnie pociechę na oku.
Kemping zapewnia dzieciakom rozrywkę również w czasie niepogody, gdyż posiada krytą salę zabaw.
Obserwując zagranicznych turystów - swoistych pionierów tej formy urlopu można rzec, że pobyt na kempingu przeradza się niemal w filozofię. Jakby całe ich życie podporządkowane było tym dwóm tygodniom (nieraz i więcej) na polu. Każdy z nich jest praktycznie samowystarczalny, ale również bardzo pomocny i życzliwy dla innych. Zdecydowanie też należy raz na zawsze zapomnieć o stereotypie ubogich turystów na kempingu. Cały sprzęt jaki przywożą z sobą turyści - szczególnie ci przyjeżdżający swoimi olbrzymimi camperami lub ze sporych rozmiarów przyczepami, pozwala sądzić iż raczej... „na biednego nie trafiło”. Ceny samego pobytu (oczywiście w zależności od rodzaju zakwaterowania), w sezonie wysokim też nie należą do najniższych. Korzystając jednak z możliwości wczesnej rezerwacji lub promocyjnych ofert last minute można spędzić bardzo udane, dwutygodniowe wakacje za mniej więcej 2/3 ceny standardowych wakacji w hotelu.
Jack | Uwielbiam spędzać wakacje na kempingu, i to do tego w namiocie. Szczerze mówiąc, to na all exclusive jeżdżę dlatego, że są tanie i trudno byłoby samemu zorganizować tam wczasy. W 2015 r. spędziliśmy 30 dni, podróżując samochodem po USA i Kanadzie. Odwiedziliśmy m. in. Mount Rushmore, Badlands, Devils Monument oraz ponad 10 niezapomnianych dni w parku Yellowstone, a potem przez Montanę, Saskatchewan, Manitobę i Ontario dotarliśmy do Toronto, robiąc razem 8,000 km. Tylko jedną noc spędziliśmy w motelu, a pozostałe w namiotach-w parkach lub na dziko. Nigdy nie zamieniłbym tego rodzaju wypoczynku na all exclusive vacation! |