Oferty First minute to dobry sposób kupna wycieczki dla osób, które wiedzą wcześniej kiedy będą miały urlop - wyjątkiem jest Rainbow Tours, który obecnie bezpłatnie gwarantuje możliwość zmiany terminu. Przedstawiamy Wam przygodę jednego z czytelników naszego portalu, który chciał kupić „firsta” w Neckermannie.
Najpierw postawię pytanie: First minute - warto, czy nie warto? I tak i nie. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż każde ma inne potrzeby i oczekiwania względem urlopu. Postaram się przybliżyć niektóre „za” i „przeciw”, bo wbrew temu co piszą i jak zachęcają nas biura podróży, kupując First minute coś się zyskuje, a coś... traci. Tak traci - ale zanim o tym, to najpierw o plusach.
Plusy
Kiedy warto kupić First minute? Jak mamy wyjątkowo krótki urlop w ściśle określonym terminie, jak chcemy pojechać w ściśle określone miejsce, dokładnie mamy wybrany hotel i tylko ten konkretny nam odpowiada. Wreszcie wtedy, jak mamy jakieś nietypowe życzenie, a w tym stwierdzeniu zawiera się również np. nietypowy pokój - np. mając liczną rodzinę z dwojgiem lub trojgiem dzieci, warto wiedzieć, że nie każdy hotel (czytaj: mniejszość) posiada TAKIE pokoje, a jeszcze mniej jednocześnie udziela zniżki na pociechy. Wynika to z faktu, że hotelowi o wiele bardziej opłaca się sprzedać popularną „dwójkę”, aniżeli pokój 4, 5-cio czy więcej osobowy.
Minusy
Poza wymienionymi wyżej plusami - moim zdaniem w większości wypadków nie warto kupować First minute. Posłużę się swoim przykładem, gdzie udałem się do renomowanego bądź co bądź biura podróży Neckermann już w listopadzie. Hotel bowiem, który wybrałem zapewniał zniżki First minute do 30.11 - a potem cena rosła. Ściślej: miała rosnąć - ale o tym za chwilę.
Przypadek Neckermanna
Oferta Neckermanna pojawiła się dopiero w okolicach 10-go listopada, a więc czasu na decyzję i wpłatę zaliczki naprawdę było stosunkowo niewiele. Cena odpowiadała (przypuśćmy dla uproszczenia i późniejszych wyliczeń, że wynosiła 3000 zł za komplet wczasowiczów), hotel również, pokój znalazłem odpowiedni jak dla niemałej rodziny - cena wyliczona została z oficjalnego systemu internetowego Neckermanna, potwierdzona telefonicznie. Ale...
Mam dziwny (konserwatywny?) zwyczaj, że kupując tak specyficzną usługę jak wczasy, lubię rozmawiać z żywym człowiekiem, bo nigdy nie wiadomo co i gdzie nas spotka na obczyźnie, czy nie trzeba będzie gdzieś dzwonić, pytać, interweniować czy prosić o pomoc - że wolę dać zarobić agentowi i kupić w tzw. realu, czyli w fizycznym biurze podróży. Mam takie, gdzie już nie raz kupowałem i nigdy się nie zawiodłem, które jest jednocześnie oficjalnym sprzedawcą oferty Neckermanna.
Udałem się tam z gotówką w portfelu, aby wpłacić zaliczkę. Po 10 minutach wyszedłem zdegustowany. Agentem? Nie - Neckermannem! Okazało się, że cena oficjalna w internecie, to nie jest cena w realu. Przy czym Neckermann twierdził twardo, że to to samo! Ale zamiast 3000 zł chcieli 3100 zł. No tak, może jestem sknerą - powiedzą niektórzy - ale jak w sklepie biorę chleb za 3 zł, to nawet jeśli przy kasie wyskoczy 3,20 zł, to MUSZĄ mi sprzedać za 3 zł. Ale Neckermann nie musi.
Jednak jako że był to ostatni dzień największych zniżek First minute, zarezerwowałem na 2 dni bez wpłaty - oficjalnie w Neckermannie przez wspomniane biuro agencyjne, bo chciałem się zastanowić czy w ogóle kupować. Po 2 dniach stawiłem się karnie z powrotem w biurze podróży - zdecydowałem, że (a co mi tam!) kupię. Pani policzyła, potwierdziła, że cena się nie zmieniła, czyli płacę... 3200 zł! No jakieś jaja Drodzy Państwo, za przeproszeniem! To znowu wyszedłem... Zaczęło robić się nieprzyjemnie, bo zacząłem "atakować" Neckermanna wszelkimi dostępnymi kanałami teleinformatycznymi. Nikt nie rozumiał o co mi chodzi, albo nie chciał zrozumieć (lub jedno i drugie). Trwało to trochę, ale tutaj trzeba przyznać, że Neckermann na końcu stanął na wysokości zadania i sprzedał wczasy za wcześniej widoczną cenę 3100 zł (żeby nie było sielanki).
Od 1 stycznia ceny się zmieniły, Euro poszło parę groszy w górę, zniżki nie są już takie duże na ten hotel jak w listopadzie czy nawet grudniu. Powinienem być zadowolony. Jestem optymistą, więc staram się widzieć plusy: - mam pokój, mam termin, mam hotel.
Niedawno jednak sprawdzam i ... od 1 stycznia TA SAMA OFERTA kosztuje - bez proszenia się, tłumaczenia czy jakichś wzajemnych animozji - 2800 zł. Takie oto są te „zniżki” niektórych First minute.
Komentarz redakcji - tak naprawdę ciężko coś powiedzieć coś więcej na temat powyższego przykładu. Być może jest to odosobniony przypadek, być może nie (tego akurat nie jesteśmy w stanie zweryfikować). Polecamy śledzić ceny i oferty, porównywać je z poprzednim sezonem, jeśli jest to możliwe, albo po prostu śledzić „lasty” jeśli jest to możliwe.
kicur | Wiewiórki mówią, że ogólnie ludzie odwracają się w tym roku od FirstMinute, bo zniżki w porównaniu do LastMinute nijak się mają swoją wysokością - te drugie są atrakcyjniejsze. Ale Last nie każdemu może odpowiadać. W każdym razie nie w porządku jest, jak w listopadzie biuro trąbi wszem i wobec, że "kupujcie ludzie, taniocha, kupujcie, zniżki ogromne tylko do końca m-ca", a 2 m-ce później jest... taniej! W Laście rozumiem, ale tutaj nie w porządku. |
nietop | nie jest to odosobniony przypadek,tylko zwyczajne robinie balona przez biura podróży. zapłacisz mniej tylko jeżeli kilka dni przed terminem jest sporo miejsc nie sprzedanych, więc :only last minute!!!:) |