Jaka jest Huculszczyzna i gdzie leży? Owiane mgłą i tajemnicami górskie szczyty Huculszczyzny pobrzmiewają galopem końskich kopyt i głosem trembity. W tej niemalże mitycznej krainie na pograniczu Ukrainy i Rumunii wciąż żywym pozostaje góralski folklor - jakże daleki i prawdziwszy od zakopiańskiej tandety!.
Tutaj ludzka gościnność nie ma sobie równej na całej Ukrainie, zaś wszechobecna egzotyka i dzikość każą wątpić, że ta jakże wyjątkowa kraina znajduje się tuż za naszą wschodnią granicą.
Cienie zapomnianych przodków
Huculszczyzna to region w zachodniej części Ukrainy, położony na obszarze Karpat Wschodnich, najczęściej kojarzony przez miłośników górskich wędrówek z pasmem Czarnohory. To stąd wywodzą się konie huculskie, także jednoznacznie kojarzące się z Huculszczyzną. Jednakże tym, co ten region wyróżnia najbardziej, jest powstała w dorzeczu górnego Prutu oryginalna kultura zamieszkujących te tereny górali.
Tradycyjne stroje ubierane na ślub czy nawet na zwyczajną mszę do cerkwi, wspólne bożonarodzeniowe kolędowanie w górach i wiara w magię - huculski folklor wciąż pozostaje żywy i niezmieniony przez pokolenia. Najbardziej wyraźnym jego przejawem jest huculska muzyka, której melodią pobrzmiewają wszystkie góry i wioski. Dzięki niezwykłej muzykalności Hucułów jednym z symboli całego regionu stała się trembita - kilkumetrowy instrument dęty, za pomocą którego górale nawołują się na pastwiskach, czy ogłaszają ważne wydarzenia - narodziny i śmierć.
Tutejsza, blisko związana z naturą kultura nie istniałaby także bez rozlicznych tradycyjnych wierzeń, z którymi zapoznać się można przy odrobinie (nie)szczęścia na własnej skórze. Podczas pierwszej wizyty w huculskich górach zapadam na bliżej nieokreśloną chorobę, której nie są w stanie zwalczyć żadne leki. Huculi załamują ręce nad medykamentami i wyruszają na łąkę, skąd przynoszą „leki z bożej apteki” - zioła znane i nieznane. Kiedy i te nie są w stanie mi pomóc, z odsieczą przybywa... Babuszka. Huculska staruszka wyjaśnia, że ktoś prawdopodobnie rzucił na mnie urok i to właśnie on jest przyczyną wszystkich dolegliwości. Pozostaje mi poddać się zabiegowi jego odczynienia, w trakcie którego próbuję zrozumieć szeptane przez babuszkę zaklęcia i spluwam przez ramię. Efekt? Choroba znika tak szybko, jak się pojawiła. Może w tych przetrwałych przez wieki wierzeniach więcej prawdy, niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka?
Stoicyzm i samotność
W etnologicznych opracowaniach przeczytać można, iż huculskie wsie mają charakter „samotnicy”. Co oznacza to w praktyce? Wystarczy podróż do którejkolwiek z górskich wiosek, by to zrozumieć. Poszczególne gospodarstwa do dziś znajdują się w ogromnych odległościach od siebie. Czasami, by zobaczyć zabudowania, trzeba przewędrować kilka kilometrów przez pastwiska, lasy i wzniesienia, po drodze spotykając jedynie bydło i konie.
Wielu mieszkańców żyje w sposób, w jaki żyli przed wiekami ich przodkowie - utrzymują się głównie z tego, co sami wyhodują, nie korzystają z nowoczesnych udogodnień - dla niektórych nawet bieżąca woda jest luksusem, ale przy tym wszystkim zachowują pogodę ducha - bo zajmują ich kwestie codziennego bytu, a nie wydumane problemy.
Kresowe kurorty
Najsłynniejszą miejscowością wypoczynkową Huculszczyzny i wspaniałym przykładem samotnicy pozostaje Werchowyna, rozciągająca się na powierzchni ponad 600 tys. kilometrów kwadratowych. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą już z XV wieku, kiedy to była ona własnością rodu Potockich. Już w czasach międzywojennych wieś przyciągała polskich letników - ówczesne Żabie, bo taką nazwę Werchowyna nosiła do 1962 roku, słynęło jako świetny punkt wypadowy w okoliczne góry.
Obowiązkowo należy wybrać się także do stolicy Pokucia, czyli Kołomyi. To tam znajduje się największa na świecie... pisanka. Liczy ona aż 13 metrów wysokości, ale bynajmniej nie jest jajem zmutowanego strusia, tylko budynkiem w kształcie ogromnej wydmuszki. Znajduje się tam muzeum pisanek, w którym podziwiać można ogromną ilość wydmuszek z terenów całej Huculszczyzny i Pokucia. To nie jedyne muzeum w Kołomyi - w okresie międzywojennym, gdy miasto należało do Polski, otwarto w nim również Muzeum Pokuckie ze zbiorami sztuki huculskiej, dzisiaj znane jako Muzeum Etnograficzne. Warto odwiedzić także Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny z XVIII wieku - niegdyś rzymskokatolicki, dzisiaj działający jako cerkiew greckokatolicka.
Z Kołomyi już blisko do Kosowa - niegdyś letniskowej mekki polskich artystów i intelektualistów. Wypoczywali i leczyli się tu Roman Dmowski, Ignacy Daszyński, czy Gabriela Zapolska. Miasteczko zyskało nawet przydomek „huculskiego Davos”. Ciekawostką Kosowa jest dawna synagoga, która przez pewien czas służyła jako ratusz, aby następnie stać się interesującym muzeum sztuki huculskiej.
Brak komentarzy. |