Najbardziej spektakularnym i bogatym przyrodniczo miejscem w całym biegu rzeki jest jej delta. Im większa rzeka i im więcej metrów sześciennych wody przelewa tym większe i ciekawiej rozbudowane jest jej ujście. Druga co do długości rzeka Europy - Dunaj - jest na to tylko dowodem.
Czy to jeszcze Europa?
Pociąg, w który wsiedliśmy w mieście Medgidia, wolno sunie po torach w kierunku Tulczy - ostatniego większego ośrodka miejskiego przed potężną deltą Dunaju. Krajobrazy i klimat sprawiają, że poczuć można się jak na Bliskim Wschodzie. Co kawałek zza szyb składu widać duże stada owiec i bydła prowadzone przez samotnych pasterzy na swoje, coraz bardziej oddalone, pastwiska. Ziemia sprawia wrażenie bycia wysuszoną i jałową. Daleko szukać zieleni i wody, a mijane miasteczka przypominają oazy wyróżniające się swoją roślinnością z surowego otoczenia. Co kawałek widać grupki łapczywie rozglądających się dzikich psów. Są one efektem wprowadzonego w Rumunii podatku od czworonoga, który to wystawił na próbę uczucia ich właścicieli. Wiele pupilów trafiło na ulicę, rozmnożyły się, a teraz sieją postrach poruszając się w groźnych watahach. Mijamy miasteczko Babadag, co znaczy Góra Ojca. Na horyzoncie pojawiają się meczety, słychać głosy muezinów. Za minaretami coraz mocniejszym błękitem błyszczy tafla Morza Czarnego. Jesteśmy więc prawie na miejscu. Jeszcze kilka, wydających się opuszczonymi, stacji i równie opuszczony pociąg dociera do Tulczy. Tutaj na nic zda się kolej, samochody czy dwuślady. Jedyna droga dalej to droga morska. Tutaj zaczyna się Rezerwat Biosfery UNESCO. Tutaj potężny Dunaj, nabierając siły przez 2845 kilometry, ociężale przelewa się, do wydającego się za małym, żeby go pomieścić, Morza Czarnego.
Tulcza.
Po wyjściu z pociągu szybko odnajdujemy drogę do mariny. Sama Tulcza nie jest miastem, w którym warto się na dłużej zatrzymać. Skupione jest przy porcie, towarowym i pasażerskim, żyjąc dla rzeki i dzięki niej. Z tego właśnie powodu tętni życiem tysięcy osób, które każdego dnia chcą dostać się do leżących w głębi delty wiosek i miasteczek na czele z oddaloną o ok. 80km, a leżącą na wybrzeżu morza, Suliną. Zobaczymy tutaj osoby niosące najróżniejsze towary, od mebli, przez artykuły gospodarstwa domowego, po artykuły spożywcze. Między nimi zaplątani i zdezorientowani plączą się obładowani plecakami backpackerzy. Wśród nich i my. Nasza ogólna dezorientacja wynika ze słabego i niejasnego oznakowania dotyczącego operatorów zacumowanych statków. Po kilku nerwowych, skierowanych w bliżej nieokreślonym kierunku, krokach znajdujemy centrum informacji turystycznej, gdzie zgłębiamy tajniki rumuńskie żeglugi rzecznej. Wśród sterty mniej istotnych informacji, najważniejszą jest ta dotycząca rodzajów jednostek płynących do Suliny. Wybrać można między szybkimi i drogimi „speedboatami” bądź wolnymi, tradycyjnymi, zatrzymującymi się przy każdej przystani i tanimi katamaranami. Wybór jest oczywisty. Nasz tradycyjny wolny katamaran odpływa za godzinę. Mamy więc czas aby pospacerować po nabrzeżu i zakupić prowiant na drogę. Bo koniecznie prowiant zakupić trzeba. Tradycyjny i tani katamaran jest jak zapewne wspomniałem również bardzo wolny. Średnie tempo podróży to 25km na godzinę. Czeka nas więc błogie lenistwo i podziwianie krajobrazów delty. Nadeszła długo oczekiwana godzina. Zaokrętowanie i odbicie od brzegu. Siadamy z tyłu statku, aby topić spojrzenie w nienudzącej się, pozostawianej za silnikiem, białej pianie. Na wietrze powiewa dumnie flaga Rumunii.
Sulina.
Rejs w kierunku Suliny jest samą przyjemnością. Płyniemy jedną z trzech głównych odnóg, którymi Dunaj wpływa do Morza Czarnego. Towarzyszą nam mewy i inne, bliżej nieznane ptactwo wodne, a oczy cieszymy nieskończonymi widokami połaci trzcin i rozlewisk. Wzdłuż rzeki usadowiły się najróżniejsze wioski, a jedynym środkiem transportu ich mieszkańców są zacumowane, drewniane łodzie. Przypominają one nieco wydrążone w jednym kawałku drewna canoe, które dodatkowo wyposażone zostały w spalinowe silniki. Jedna z takich łodzi płynie za nami już od ponad godziny wykorzystując zapewne mniejszy opór wody, który zostaje po „naszym” kolosie. Spokój rejsu przerywają nagle podniesione głosy i ogólne zamieszanie. Wychylam się za burtę. Widzę większe zabudowania, dumnie stojącą na nabrzeżu cerkiew prawosławną oraz kilka dźwigów służących do rozładunku. Jesteśmy na miejscu. Najbardziej na wschód wysunięty punkt Rumunii. Ba! Najbardziej na wschód wysunięty punkt Unii Europejskiej! Drugie co do wielkości miasto delty Dunaju. Licząca niecałe 5 tysięcy mieszkańców Sulina. Po zejściu z pokładu otoczeni jesteśmy najróżniejszymi oferentami. Naszą uwagę przykuwają zwłaszcza ci, którzy proponują tanie pole namiotowe i rejs po delcie. Nocleg jest w tym momencie najważniejszy. Na rejsy wybierzemy się nazajutrz. Idziemy wg wskazówek na camping, który okazuje się być kawałkiem boiska obok szkoły publicznej. Zdecydowanie rezygnujemy. Wybieramy się za to na spacer na plażę. Po pokonaniu ok. 1,5 km stoimy już na pięknej piaszczystej plaży Morza Czarnego. Kilkaset metrów od nas wyrósł dziki las namiotów. Już wiemy, gdzie spędzimy nocleg. Następnego dnia wykupujemy jedną z miejscowych wycieczek po delcie Dunaju i podziwiamy piękno fauny i flory, w którą obfituje.
Rezerwat biosfery Delty Dunaju.
Pod tą formą ochrony delta Dunaju istnieje od roku 1991 kiedy to komitet UNESCO zdecydował o objęciu jej specjalną ochroną. Kilka lat później inspirowane tym wydarzeniem rządy Rumunii, Bułgarii, Mołdawii i Ukrainy zadecydowały o utworzeniu ponad 1000 kilometrowego pasa ochrony nad Dunajem. W ten sposób rumuńska delta wieńczy największy transgraniczny projekt ochrony fauny i flory rzecznej. Sama delta natomiast jest drugą co do wielkości deltą w Europie będąc potężnym skupiskiem trzcinowisk. Obfituje w liczne piaszczyste wyspy, lasy łęgowe i rozlewiska zajmujące w sumie obszar o powierzchni 3,5 tysiąca kilometrów kwadratowych. Jest miejscem lęgowym dla ponad 3500 gatunków zwierząt i prawie 1000 gatunków roślin. Jej trzonem są trzy odnogi. Sulina, Kilia i Święty Jerzy, które w sumie przelewają ponad 6000 m3 wody na sekundę.
Brak komentarzy. |