Jest staroświecka i bardzo modna. Kusi zaułkami średniowiecznej Alfamy i kosmicznymi budowlami Parku Narodów. Rozbudza emocje niepowtarzalnym klimatem kolonialnej przeszłości. Zniewala melancholią muzyki Fado. Trudno oprzeć się jej urokowi.
Jest jedyną europejską stolicą położoną nad oceanem. Atlantyckie powietrze powoduje, że czujemy się tutaj dobrze o każdej porze roku. Ze wszystkich stolic Europy, ma najcieplejsze zimy ze średnią temperaturą 15 st. C. W lecie praży ostrym słońcem. Czasem smaga nadmorskim wiatrem lub spowija mgłą mosty na Tagu. Lizbona czaruje niezwykłym światłem. W ostrym słońcu przypomina białe miasto, o zachodzie jest jaskrawo żółta, a czasem lazurowa od niebieskich „azulejos”, słynnych ceramicznych kafelków, którymi pokryta jest większość Portugalii. Lizbona, jak ktoś napisał, pachnie morzem i sardynkami przypiekanymi na ruszcie. Skrzypi jak rozklekotane drewniane tramwaje wspinające się stromymi uliczkach starej Alfamy. Jest żywiołowa i nieco tajemnicza jak śpiewaczki Fado, nucące swe pieśni przy akompaniamencie dwunastostrunowej, portugalskiej gitary.
Świat zdobywców i babeczek
Na nadbrzeżu w dzielnicy Belém (Betlejem), stoi Pomnik Odkryć Geograficznych, odsłonięty w 1960 r. Stąd, a dokładnie z sąsiedniej wieży Belém (Torre de Belém) portugalscy żeglarze pięć wieków temu wyruszali w poszukiwaniu nowych lądów. To dzięki nim mała Portugalia zaistniała jako zamorskie mocarstwo. Grupę żeglarzy, królów, zakonników i kronikarzy prowadzi książę Henryk Żeglarz w kapeluszu na głowie - twórca pierwszej w świecie akademii morskiej, tuż za nim Vasco da Gama, Ferdynand Magellan... Na szczyt pomnika dostaniemy się windą za kilka euro. Z góry jak na dłoni widać szeroki Tag, mozaikę w kształcie olbrzymiego kompasu i wieżę Belém z ażurowymi balkonami i mauretańskimi wieżyczkami, wpisaną na listę UNESCO.
Nic nie jednak może sprostać wspaniałemu, pobliskiemu klasztorowi Hieronimitów (też na liście UNESCO). Miał być symbolem ekspansji Portugalii. Budowę sfinansowano dzięki „pieniądzom z pieprzu”, zaś złoto z zamorskich wypraw użyto do dekoracji ołtarza i bocznych kaplic. Kunsztowne portale i misternie utkane krużganki stanowią arcydzieło stylu manuelińskiego, w którym widać charakterystyczne morskie elementy i dbałość o każdy szczegół. Znajduje się tam marmurowy grób Vasco da Gamy, którego żaglowce cumowały na pobliskiej plaży, po odkryciu drogi do Indii.
Żółty tramwaj nr 28
Z 10 pietra tarasu restauracji Veranda de Lisboa, położonej w samym centrum Lizbony, roztacza się widok jak z pocztówki. Położony na sąsiednim wzniesieniu, jakby na wyciągnięcie ręki, pięknie oświetlony zamek Świętego Jerzego, majestatycznie góruje nad dzielnicą Alfama. To kolejny cel mojej podróży po Lizbonie.
Czy Lizbończycy są przesądni i religijni? Mówią, że nie zaszkodzi skłonić się świętym. Dziewczyny przed ślubem i nowożeńcy przychodzą pod pomnik św. Antoniego w Alfamie, aby poprosić tego patrona Portugalii o szczęście w małżeństwie.
Alfama - bogactwo różnorodności
Alfama, inaczej po arabsku fontanna, to najbardziej egzotyczne miejsce w Europie. Budzi się do życia, kiedy tawerny, późnym popołudniem zaczynają zapełniać się ludźmi. Pełno tu Afrykańczyków, potomków dawnych imigrantów oraz knajpek z muzyką Mozambiku i wysp Oceanu Indyjskiego.
Jak w tyglu wymieszały się tu różne kultury. Stromymi, wąskimi uliczkami pnę się pod górę do Castelo de Sao Jorge, zamku św. Jerzego, który po wyswobodzeniu z rąk Maurów, początkowo pełnił rolę rezydencji portugalskich królów. Kwartał Santa Cruz w obrębie zamkowych murów, przypomina scenerię jak ze starego filmu - średniowieczne uliczki z kocimi łbami, domy mocno nadszarpnięte zębem czasu, donice z kwiatami, w oknach susząca się bielizna. Taras obok kościoła Santa Luzia to świetne miejsce widokowe. Rozciąga się stąd wspaniały widok na Alfamę i Tag. Podziwiam panoramę a starzy lizbończycy w najlepsze rżną w karty. Żyją jak za dawnych czasów, pośród starych dekoracji.
Lizbońska dusza i przeznaczenie
Obowiązkowym punktem odwiedzin Lizbony jest wizyta w jednej z licznych kafejek z muzyką Fado. Mówią, że to miejscowa odmiana bluesa, która zrodziła się biednych dzielnicach. Podobno przyszła z Afryki. Śpiewali ją marynarze podczas długich rejsów. Wielbicielami były prostytutki, sutenerzy i nożownicy. Dzisiaj czasy się zmieniły i ta muzyka na dobre zakorzeniła się w lizbońskiej duszy. Fado oznacza dosłownie „los”, „przeznaczenie”. Zawsze było głosem uczuć, które niosło życie: radości, smutku, zazdrości.
Nie chce się wierzyć, że Lizbona, będąca kwitnącym miastem w XV w., praktycznie zniknęła z powierzchni ziemi. Miało to miejsce podczas ogromnego trzęsienia ziemi w 1755 roku. Jedynym miejscem, które ocalało była Alfama, położona na wzgórzu. Ziemia zadrżała 1 listopada o godzinie 9.30. Kilka minut później nastąpił drugi wstrząs, a potem trzeci, który obrócił w ruinę ponad połowę miasta. Potem w kościołach zaczęły wybuchać pożary i błyskawicznie rozprzestrzeniły się po całym mieście. Zniszczenia dopełniło tsunami. Życie straciło ponad 15 tysięcy mieszkańców. Zawaliła się większość zabudowań, ucierpiała imponująca katedra Se, zwana też kościołem Santa Maria, odbudowywana potem przez całe stulecia. Lizbończycy szybko ogarnęli się po niszczycielskiej pożodze. Praktyczny minister Pombal, podjął konkretne działa. Nakazał „Pochować zmarłych, nakarmić żywych” i z energią przystąpił do odbudowy miasta. Tak powstało Dolne Miasto, Baixa, nowoczesna dzielnica o idealnie prostych ulicach i okazałych placach takich jak Rossio.
Praca i zabawa
Dzielnica Baixa tętni życiem. Tu się pracuje i zarabia pieniądze. Swoje biura i liczne sklepy mają tutaj firmy handlowe. Rua da Prata i Rua do Ouro to miejsce gdzie od lat pracują jubilerzy, przy Rua dos Sapateiros - szewcy, bankierzy zaś - przy Rua do Comerico. Do zabawy w Lizbonie służą inne miejsca - Alfama, tawerny Bairro Alto (Górne Miasto), zabawowa Avenida 24 de Julho. Na głównej promenadzie Baixy - Rua Augusta, możemy nieco zmienić klimat - przeróżni artyści, mimy i uliczni sprzedawcy zachwalają losy loterii. Nie ma tutaj samochodów, za to pełno jest butików i kawiarenek na wolnym powietrzu. Wieczorem tłumy zbierają się pod XIX-wiecznym łukiem triumfalnym, wzniesionym dla uczczenia odbudowy miasta po trzęsieniu ziemi. Łuk tworzy piękną oprawę dla Rua Augusta i dla posągu króla Józefa 1, który na koniu depcze węża na sąsiednim placu Comercio. To tutaj znajdowała się najpiękniejsza „brama” do Lizbony - władcy i ambasadorowie wstępowali na marmurowe stopnie prowadzące prosto z Tagu na plac i królewskie salony.
Zwiedzanie Lizbony warto zakończyć w Parku Narodów, dzielnicy położonej na terenach EXPO 98 (wystawę otwarto w 500-tną rocznicę dotarcia da Gamy do Indii). To architektoniczna wizytówka miasta - ultranowoczesne wieżowce ze szkła i metalu, niektóre w kształcie statków, 140-metrowa Wieża Vasco da Gamy, kolorowe fontanny, nowoczesne centrum handlowe i największe w Europie oceanarium.
Nie daleko na plażę
Odwiedzając nawet na krótko Lizbonę, warto choć na trochę opuścić miasto. Tylko niespełna pół godziny jazdy samochodem dzieli centrum Lizbony od wybrzeża, na którym możemy poczuć się jak w nadmorskich kurortach. Możemy pojechać do gwarnego Cascais, które na przełomie XIX i XX w. upodobała sobie rodzina królewska, lub udać się na piaszczyste wybrzeże Costa da Caparica. Można tutaj żeglować, łowić ryby, nurkować, jeździć konno, na rowerze czy grać w piłkę nożną plażową albo golfa. Czas miło spędzimy w jednej z tutejszych marin przy daniach ze świeżych ryb i wyśmienitym winie.
Kto chce dotrzeć na koniec prawdziwy Europy, powinien pojechać na pobliski Cabo da Roca (Przylądek Skały) - to najdalej wysunięty na zachód fragment kontynentalnej Europy. Stojący na nim człowiek wpatrzony w bezkres Atlantyku czuje się wobec ogromu oceanu jak nic nieznacząca istota.
Lizbona i jej okolice odsłaniają przede mną jeszcze jedną twarz. Szkoda, że tak późno.
katerina | Nic dodac,nic ujac! Jedna z najfajniejszych stolic,ktora odwiedzilam! |